Elektroniczny służący

Elektroniczny służący

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roboty zaczynają spełniać wizje miłośników fantastyki
Roboty rozpoznają już ludzkie głosy, wykonują polecenia, a nawet - jak twierdzą ich twórcy - okazują emocje. Wiele z nich może ułatwić nam codzienne życie. Bo kto by nie chciał mieć w domu robota, który odkurzy, posprząta mieszkanie i poda kawę do łóżka?
Naukowcy stale ulepszają swoje wynalazki, a roboty wykonują coraz więcej czynności zarezerwowanych do niedawna dla człowieka. Zainteresowanie tymi urządzeniami rośnie, gdyż wiele osób dzięki automatycznej służbie chciałoby ułatwić sobie życie. Roboty stają się nawet atrakcją politycznych spotkań. Piesek, który podczas wrześniowej wizyty prezydenta Putina w Japonii odśpiewał rosyjski hymn, wywołał prawdziwą sensację. Zaskoczony Putin niemal ryknął śmiechem. "Mam nadzieję, że to pana zrelaksuje" - tłumaczył pojawienie się robota na negocjacyjnym stole premier Yoshiro Mori.
- Roboty stają się coraz bardziej użyteczne, z czego wynika coraz większe zainteresowanie nimi - tłumaczy Jeanne Dietsch z ActivMedia Robotics Ilc w Peterborough w USA. Jej firma produkuje m.in. urządzenie PeopleBot, które nie tylko chodzi i mówi, ale również rozpoznaje dźwięki, przedmioty oraz kolory. - Kiedy powiesz do niego "cześć", może podejść do ciebie i zacząć rozmowę. Rozpoznaje twoje nogi i podąża za nimi. Jeśli włożysz pomarańczową czapkę, nauczy się tego koloru i będzie za tobą szedł - przedstawia umiejętności robota Dietsch. PeopleBoat rozpoznaje stół, podchodzi do niego i chwyta przedmiot, który się na nim znajduje. Dysponuje nawigacją laserową i dzięki niej rozróżnia miejsca. Dlatego jest wyjątkowy. Większość robotów nie wie, gdzie przebywa.
PeopleBot nie przypomina człowieka. Pod tym względem zdecydowanie wyprzedza go P-3 - stwór o dwóch nogach, który nie tylko przemieszcza się po płaskim terenie, ale również wchodzi po stopniach i... podejmuje decyzje. Jeśli natrafi na przeszkodę, musi zdecydować, czy ją obejść, czy przejść po niej. Podnosi też przedmioty. - P-3 ma uchwyty bardzo podobne do rąk, a jego ruchy przypominają kinematykę człowieka. W ubiegłym roku podczas uroczystości 50-lecia Hondy nasz robot wręczył prezydentowi koncernu akt otwarcia nowego toru - mówi Grzegorz Walewicz z przedstawicielstwa japońskiej firmy w Warszawie.
Urządzenia te tworzono głównie z myślą o eksploracji kosmosu, ale niewykluczone, że kiedyś będą użyteczne dla zwykłego człowieka. - Jestem przekonany, że za 50 lat P-3 może być wykorzystywany do celów domowych. Sam chętnie bym go kupił, byle tylko nie był inteligentniejszy ode mnie - mówi Walewicz. Honda wydała na P-3 (i dwie jego wcześniejsze wersje) dziesiątki milionów dolarów, a każda prezentacja wzbudza prawdziwą sensację. P-3 nie ma jeszcze w sprzedaży. - Chyba nikt z wyjątkiem Billa Gatesa nie mógłby sobie na niego pozwolić - żartuje Jeanne Dietsch.
P-3 waży setki kilogramów. Gdyby się przewrócił, zabiłby człowieka. Z powodu ciężaru nie może się szybko poruszać i - jak przyznają fachowcy od robotyki - jest to jego pięta achillesowa. - Napęd ciągle jest problemem. Przy takiej wadze robot musi mieć 50 kg baterii, by działać przez 20 minut. Jeszcze nikt nie wymyślił systemu, który sprawiłby, że urządzenie poruszałoby się dłużej i było lżejsze - mówi prof. Andrzej Masłowski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów w Warszawie.
Dzięki PeopleBot czy P-3 powoli spełniają się wizje miłośników fantastyki. Ale nie tylko ich. Gospodynie domowe już za 800 USD mogą kupić odkurzacz, który sam porusza się po mieszkaniu i sprząta. Cye - robot wymyślony w firmie Probotics - podaje kanapki i napoje (trzeba je ustawić na specjalnym wózku), a także zbiera brudne naczynia. I - podobnie jak R2D2 z "Gwiezdnych wojen" - czasem sobie pogwizduje.
Osobisty robot to również niezastąpiony towarzysz osób niepełnosprawnych. Bez konieczności poruszania się na wózku chorzy mogą sprawować kontrolę nad całym domem. AmigoBot może być sterowany nawet przez Internet. - Na życzenie przynosi wodę, mówi, słucha i patrzy - opowiada Jeanne Dietsch. Małe R100 japońskiej firmy NEC Laboratories rozpoznają twarze dziesięciu osób i reagują aż na 300 poleceń głosowych. Sprawują też kontrolę nad dziećmi. Mama może z pracy wysłać e-mail do robota, by przypomniał o odrobieniu lekcji. Kiedy R100 zlokalizuje dziecko, natychmiast ustnie przekazuje mu wiadomość. Inne... zdradzają emocje.
Powstały już roboty czerwieniące się ze złości. Robią się także senne, gdy wyczerpuje się im bateria. Wamoeba-2 - skonstruowana przez studentów Uniwersytetu Tokijskiego - "zieleni" się ze szczęścia. Kiedy jest zadowolona, ekran na jej "brzuchu" miga na zielono. Japończycy wymyślili też robota marszczącego brwi. Sensację wywołał cybernetyczny piesek AIBO skonstruowany przez koncern Sony, działający w trzech trybach: autonomicznym (decyduje o swoim zachowaniu, na przykład gra w piłkę), szkoleniowym (uczony jest zachowań i rozwija umiejętności oraz poznaje zabawy) oraz polegającym na wykonywaniu poleceń.
- AIBO wyraża różne stany emocjonalne: radość, zdziwienie, zadowolenie, lęk, smutek czy dezaprobatę - mówi Anna Horczyczak z polskiego przedstawicielstwa Sony. Objawy tych uczuć mogą być różne, w zależności od stopnia rozwoju AIBO. Komunikuje się językiem ciała, na przykład podnosi łapkę lub macha ogonkiem, gdy właściciele wrócą do domu. Nie ma zastąpić żywego zwierzęcia. Był wykorzystywany w przedszkolach i szkołach do zabaw z dziećmi podczas przerw między lekcjami. - Dzieci mogłyby łatwo zamęczyć prawdziwe zwierzęta. Z tym nie było takiego problemu - mówi Anna Horczyczak.
Dziś, gdy coraz więcej czasu spędzamy w pracy, piesek może się okazać dobrym towarzyszem. Na pewno jednak - jak twierdzą psychologowie - nie zastąpi przyjaciela. - Jest tyle psów na świecie. Co więcej, wiele z nich jest nieszczęśliwych. Wymyślanie sztucznego to co najmniej przesada. Nadużyciem jest mówienie, że robot okazuje uczucia. Jest tak zaprogramowany, by określony sygnał wywołał określoną reakcję - twierdzi Andrzej Samson, psycholog i psychoterapeuta. Piesek kosztuje 2500 USD i świetnie się sprzedaje. W Polsce nie można go jeszcze kupić, ale prezentowany jest w Centrum Sony w Warszawie.
Czy czegoś jeszcze oprócz myślenia roboty nie potrafią? - Pozyskiwać jedzenia jako źródła energii. Z taką zdolnością będą mogły pracować na równi z ludźmi - twierdzi dr Stuart Wilkinson z University of South Florida w Tampie (USA), twórca słynnego cybernetycznego pieska Chew Chew. Jego wynalazek je tylko do pewnego stopnia. - Chew Chew nie ma łap ani zębów. Karmię go kostkami cukru, wkładając je do pyska. Specjalne gardło umożliwia ich połknięcie i dotarcie do żołądka. Tam bakterie zmieniają cukier w energię - wyjaśnia dr Wilkinson. W przyszłości, jego zdaniem, roboty z powodzeniem będą mogły się żywić owocami, zbożem czy liśćmi, a człowiek będzie mógł je wykorzystać na przykład jako maszynę do oczyszczenia ogrodu z jesiennych liści.
Czy powinniśmy się obawiać, że roboty wymkną się kiedyś spod kontroli człowieka? - To możliwe - mówi Andrzej Samson i jako ostrzeżenie opowiada dowcip o Szkocie, któremu w domu zagnieździły się myszy: - Znalazł starą pułapkę, ale szkoda mu było sera. Wyciął ładny obrazek sera z gazety i włożył do pułapki. Rano znalazł w niej zdjęcie myszy...

 
Więcej możesz przeczytać w 43/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.