Niderlandy w eterze

Niderlandy w eterze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cena, jaką chce uzyskać polski rząd za koncesje na UMTS, należy do najwyższych (w stosunku do PKB) w Europie.
Zbyt duża liczba oferowanych licencji, wynikająca z chciwości państwa, zamiast stymulować rozwój gospodarki, opóźni upowszechnienie się w kraju najnowszych technologii, związanych z telefonią komórkową trzeciej generacji. Nawet jeśli przetarg się powiedzie, w ciągu najbliższych piętnastu lat budżet państwa straci około 3,6 mld zł przychodów z podatków pobieranych od firm oferujących usługi UMTS, gdyż osiągną one zyski niższe od oczekiwanych. Do tego dojdą koszty wolniejszego rozwoju sektorów związanych z telefonią komórkową trzeciej generacji oraz strata niemal 5 mld zł w wyniku spadku cen akcji spółek z udziałem skarbu państwa.
- Od początku było jasne, że przetarg na UMTS jest przede wszystkim rozpaczliwą próbą ratowania przyszłorocznych finansów publicznych - mówi Aleksander Szwarc, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Ustalono, że działać będzie pięciu operatorów, a każdy za przydzieloną częstotliwość zapłaci równowartość co najmniej 650 mln euro. Około 3 proc. tej kwoty ma wpłynąć w tym roku, 53 proc. - w przyszłym, reszta zaś będzie inkasowana w równych ratach od 2004 r. Pierwsze sieci UMTS zaczną działać mniej więcej za półtora roku.
- Decyzja o wysokości opłaty licencyjnej była ewidentnie polityczna. Nie służy to rozwojowi rynku i kraju - twierdzi poseł UW Karol Działoszyński, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Łączności i Transportu i szef podkomisji łączności. W Wielkiej Brytanii rozmowy o UMTS trwały prawie trzy lata, w Polsce zaś - zaledwie dwa tygodnie. W większości krajów inwestorzy mieli na przygotowanie ofert około pół roku, u nas cały przetarg odbędzie się w półtora miesiąca. Na zawiązanie konsorcjów i opracowanie propozycji operatorzy mają siedemnaście dni roboczych, a minister - piętnaście dni na ich przeanalizowanie i wydanie werdyktu!
Na razie UMTS jest teorią. Wyliczenia dotyczące kosztów i rentowności przedsięwzięcia są jedynie symulacjami. Nikt nie wie, ile i kiedy będzie można na nim zarobić (dopiero mniej więcej za pół roku pierwsi z nowego standardu zaczną korzystać Japończycy). Na dodatek częstotliwości, które mają zostać oddane operatorom w użytkowanie na dwadzieścia lat, na razie należą do armii. W pasmach tych działają systemy kontroli przestrzeni powietrznej, obrony przeciwlotniczej i wojskowej łączności. Ministerstwo Obrony Narodowej jest gotowe zwolnić częstotliwości w zakładanym przez resort łączności terminie, czyli do końca przyszłego roku. - Warunkiem jest uzyskanie pieniędzy na zakup urządzeń działających w innych pasmach - mówi płk Eugeniusz Mleczak, rzecznik prasowy MON. Wojsko potrzebuje na to 1,3 mld zł, chciałoby jednak przy okazji wytargować także pieniądze choćby na samoloty wielozadaniowe. Ile? - o tym rzecznik nie chce mówić. W każdym razie chodzi o miliardy dolarów.
W większości krajów europejskich koncesje na UMTS rozdawano po cenie pokrywającej koszty administracyjne. Tak postąpiły na przykład Finlandia, Hiszpania, Portugalia i Czechy. Jedynie w niektórych państwach urządzono aukcje. W Niemczech i Wielkiej Brytanii udało się wytargować wyjątkowo dużo, bo istniejące tam sieci GSM mają zbyt wielu klientów. W tej sytuacji nowy standard pozwoli na obsługę kolejnych. Polska sieć GSM jest wykorzystywana zaledwie w 13 proc., a dużo droższy UMTS nawet przez pięć lat (a więc w okresie wdrażania systemu) nie będzie oferował klientom niemal żadnych nowych możliwości ponad te, które daje GSM rozszerzony o WAP, transmisję danych itp.
Koszt budowy sieci potrzebnej do obsługi UMTS wyniesie około 3 mld euro. Infrastruktura potrzebna do prawidłowego działania pięciu sieci kosztować zatem będzie prawie 16 mld euro. Kwota, jaką rząd chce uzyskać od koncesjonariuszy (co najmniej 3,25 mld euro), stanowi 20-25 proc. wszystkich wydatków inwestycyjnych, które będą musieli oni ponieść. Co najmniej o tyle droższe więc będą usługi. - Do tego trzeba doliczyć także koszty nie spłaconej do dziś technologii GSM. Firmy wprowadzając nowe rozwiązania obciążą nimi użytkowników UMTS - mówi Jerzy Sadowski z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Obok ceny licencji zasadnicze znaczenie dla opłacalności przyszłego biznesu ma także ich liczba. - Inwestorzy z pewnością przełknęliby wysoką cenę, gdyby ministerstwo zdecydowało się na wydanie czterech, a nie pięciu koncesji - mówi Maciej Marczak, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku. Szacuje się, że projekt jest opłacalny przy tzw. wewnętrznej stopie zwrotu na poziomie 10-12 proc. W wariancie z czterema operatorami zapewnia ją co najmniej 25-procentowy udział w rynku. W koncepcji przyjętej przez Ministerstwo Łączności, czyli przy pięciu licencjach, firma, której uda się zagarnąć czwartą część rynku, może liczyć zaledwie na ośmioprocentową stopę zwrotu.
Międzynarodowe Forum UMTS, uzgadniające standardy techniczne, zaleca, by operator dysponował pasmem częstotliwości 2 x 15 Mhz, gdyż tylko ono umożliwia świadczenie pełnego pakietu usług. Na rynku mogłyby więc działać najwyżej cztery firmy. Przy pięciu tylko dwie by nim dysponowały. Pozostałe uzyskają widmo ograniczone do 2 x 10 Mhz. Taką właśnie sytuację przewiduje polski wariant UMTS. W ogłoszonym przetargu przydzielonych zostanie pięć koncesji 2 x 10 Mhz. Dodatkowe pasma będą sprzedawane w przyszłym roku, w drodze licytacji, za dodatkowe pieniądze, na które rząd też z pewnością liczy.
Koncepcja podziału opłat, jeżeli uda się ją zrealizować, zapewni wpływy do przyszłorocznego budżetu. Po następnych wyborach parlamentarnych kolejny rząd - bez względu na to, z jakiej partii będzie się wywodził - przez dwa lata będzie się musiał obejść smakiem. Przez dziesięć lat do budżetu będą kapały drobne kwoty, o malejącej realnej wartości. Z analiz opublikowanych przez pismo branżowe "Świat Telekomunikacji" wynika, że w ciągu piętnastu lat przy wariancie z pięcioma koncesjami budżet straci około 3,6 mld zł przychodów z podatków pobieranych od firm oferujących usługi UMTS, bo wskutek zbyt dużej liczby operatorów oraz wysokich opłat licencyjnych osiągną one mniejsze zyski.
Obserwatorzy szacują, że kasa państwa może też stracić prawie 5 mld zł w wyniku spadku cen akcji spółek z udziałem skarbu państwa: Telekomunikacji Polskiej, KGHM, PKN Orlen, PSE, Węglokoksu, Telenergo czy Elektrimu, zaangażowanych w rynek poprzez operatorów sieci GSM.
Na razie rzecznik Centertela Jacek Kalinowski oznajmił, że jego firma prawdopodobnie nie weźmie udziału w przetargu. W podobnym tonie były utrzymane wypowiedzi reprezentantów pozostałych przedsiębiorstw. Wszyscy zastrzegali jednak, że ostateczna decyzja należy do akcjonariuszy. Niektórzy analitycy uważają, że zdeterminowani operatorzy mogą być skłonni do dogadania się z opozycją polityczną i w zamian za przyszłą zmianę warunków doprowadzą do unieważnienia przetargu. Postawiłoby to rząd w kłopotliwej sytuacji. Musiałby znaleźć 7 mld zł albo zmienić budżet. Być może w ogóle nie udałoby się go uchwalić.
- Zmowa jest mało prawdopodobna. Decyzja nie należy do zarządów firm. Podejmą ją akcjonariusze - uważa Aleksander Szwarc, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Aż dziewiętnaście zainteresowanych podmiotów kupiło przetargową dokumentację, co zdaje się potwierdzać tezę, że do umowy nie dojdzie. Jerzy Sadowski uważa jednak, że nadal jest możliwe, iż nikt nie weźmie udziału w przetargu. - Jeszcze bardziej prawdopodobne jest to, że przetarg zostanie unieważniony z powodu uchybień formalnych, które - naszym zdaniem - znalazły się w dokumentacji - ostrzega Jerzy Sadowski.
Operatorzy twierdzą, że jest wiele powodów do podważenia wyników przetargu. Na razie ujawniają dwa: zastrzeżenie sobie przez ministra możliwości arbitralnego przyznania dodatkowych punktów oferentom i narzucenie operatorom obowiązku użyczania sieci nowym firmom, co jest sprzeczne z zasadami swobody działalności gospodarczej i ochrony własności. Przynajmniej część wątpliwości rozstrzygniętych zostanie już 6 listopada. W tym dniu upływa termin składania ofert i będzie wiadomo, czy ktoś jest zainteresowany zakupem licencji na warunkach proponowanych przez resort.
Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.