Kanclerska rezerwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zmęczeni lewicową ortodoksją liderzy niemieckich postkomunistów przekazali władzę nowej generacji
Kanclerz Gerhard Schröder zjadł obiad z Lotharem Biskym, przewodniczącym niemieckich postkomunistów. Bisky dowiedział się, iż SPD gotowa jest do flirtu z PDS - pod warunkiem, że ta zmieni poglądy w kilku sprawach dotyczących przeszłości i przyszłości. "Fakt, że ktoś z nami jadł, nie oznacza, że nas połknął"- skomentował Roland Claus, polityk PDS. Tymczasem na zjeździe w Cottbus spadkobiercy partii Ericha Honeckera wybrali nowy zarząd i jednocześnie wypowiedzieli swoje nowe-stare credo: "zmiany - nie, współpraca - tak". Oczywiście chodzi o współpracę w imię budowy społeczeństwa socjalistycznego.
Gabinet Schrödera popiera tylko 44 proc. wyborców, o jeden procent mniej niż głosowałoby na koalicję chadecko-liberalną CDU/CSU i FDP - wynika z badań Instytutu Dimap. Gdyby wybory odbywały się teraz, PDS pełniłaby funkcję języczka u wagi. Następne wybory odbędą się jednak dopiero jesienią 2002 r., kanclerz nie ma więc powodu do darcia szat, ale musi zacząć zabiegać o szersze poparcie. Kokietowanie PDS może dać mu dwojakie korzyści: sukcesy w wyborach lokalnych w byłej NRD i trzymanie w szachu koalicyjnych partnerów.
Lothar Bisky wezwał towarzyszy do reform i kooperacji z SPD. W tym samym tonie apelował Gregor Gysi, przewodniczący frakcji PDS w Bundestagu: partia nie może odstraszać ani "prezentować czegoś, co jest dalekie, czego nie można objąć, dostrzec czy wyczuć". 59-letni Bisky i 52-letni Gysi, tarcza i miecz PDS, zapowiedzieli, że nie będą dłużej kierować partią. Oficjalnie przekazali pałeczkę nowej generacji. Nieoficjalnie zmęczyła ich lewicowa ortodoksja. Na zjeździe w Cottbus dokonano przetasowań, lecz bez utożsamiania się PDS ze społeczno-gospodarczym porządkiem zjednoczonych Niemiec. "Siłą naszej partii jest różnorodność, towarzyszki i towarzysze reprezentujący pozycje komunistyczne i socjaldemokratyczne, demokraci i reformatorzy" - oświadczyła Gabriele Zimmer, 45-letnia kandydatka na przewodniczącą PDS, posłanka z Turyngii.
Zimmer umiejętnie wykorzystała oczekiwania wszystkich delegatów. Na użytek dogmatyków wytoczyła stare działa walki klasowej. Jak zapewniła, "identyfikuje się z socjalizmem bez zastrzeżeń", kwestionuje stosunki własnościowe i jest przeciw dominacji kapitału. Reformatorów zaskarbiła sobie kilkoma eufemizmami: "Kto chce, by PDS przetrwała, ten nie może chcieć, by pozostała taką, jaką jest - członkowie Platformy Komunistycznej i Forum Marksistowskiego muszą nam powiedzieć, jak wyobrażają sobie struktury społeczne i jak chcą budować społeczeństwo komunistyczne". Poza tym ogłosiła, że PDS powinna się przekształcić w partię ogólnoniemiecką i zacząć myśleć w kategoriach europejskich.
Szef frakcji SPD Peter Struck na razie wyklucza sojusz z postkomunistami, ale nie ma nic przeciw bliższej współpracy parlamentarnej. Roland Claus, nowy szef frakcji PDS w Bundestagu, gotów jest ją podjąć, jednak nie w roli "kanclerskiej rezerwy", lecz na "partnerskich zasadach". Model z Saksonii-Anhalt, gdzie SPD rządzi tylko dzięki PDS, bez koalicji i podziału ministerialnych stanowisk, nie zostanie powtórzony. Test na różowo-czerwone przymierze odbył się w Schwerinie, w parlamencie Meklemburgii-Pomorza Przedniego. W gabinecie premiera Haralda Ringstorffa postkomuniści objęli kilka resortów, a lokalna SPD chciałaby wystąpić w tym układzie także w następnej kadencji.
Ukłony SPD wobec postkomunistów bulwersują pozostałe obozy polityczne. Protest narasta nawet w łonie samej SPD. Poseł Stephan Hilsberg uznał, że niektórzy przywódcy jego partii "stracili wyczucie" i zaproponował towarzyszom "powrót do debaty o podstawowych wartościach".


Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.