Ostatnia rezerwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie wolno ograbić skarbu państwa, tak by przyszłe rządy nie miały możliwości manewru
BOGDAN PĘK, poseł PSL, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji:
- W sprawie reprywatyzacji trzeba działać odpowiedzialnie i postulat ten dotyczy głównie polityków. PSL uważa, że możliwa jest ograniczona reprywatyzacja, polegająca na zwrocie majątku w naturze, tam gdzie jest to możliwe, bądź w formie rekompensaty dla tych, którym odebrano własność niezgodnie z prawem.

Ponieważ takich wypadków było bardzo dużo, uważamy, że reprywatyzacja powinna mieć ograniczony charakter. Nawet gdyby była polityczna wola jej przeprowadzenia, koszty takiej operacji szacuje się na 45-50 mld zł. Do tego należałoby doliczyć rentę leśną wypłacaną przez lasy państwowe. Wartość majątku wchodzącego w rachubę przy reprywatyzacji, a będącego własnością skarbu państwa, jest oceniana na 100 mld zł. Jeżeli chcielibyśmy przyjąć zapisy przygotowanej w Sejmie ustawy, w formie akcji i udziałów należałoby przekazać ponad połowę tego majątku ok. 170 tys. polskich obywateli. Tymczasem budzący równie wielkie kontrowersje projekt uwłaszczenia dotyczył kilkunastu milionów ludzi.
Z samego zestawienia tych liczb wynika, że na to, by ponad połowa "ostatniej" rezerwy budżetu państwa została przekazana niewielkiej grupie ludzi, konieczna jest zgoda rządzących i polskiego społeczeństwa. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie może tego zrobić, bo od dawna wiadomo, że np. uzupełnienie funduszy rentowo-emerytalnych będzie kosztować w najbliższych czterech latach co najmniej 60 mld USD. A przecież trzeba jeszcze finansować oświatę czy wprowadzać niezbędne korekty czterech reform. Wobec stojących przed państwem zadań trudno mówić o "świętym prawie własności", bo przecież majątek ten był przez 50 lat pomnażany pracą całego polskiego społeczeństwa. Według naszych wyliczeń, tylko rolnikom trzeba by przekazać - w ramach rekompensaty za obowiązkowe dostawy i kontrybucje - nie mniej niż 80 mld zł. Oznacza to, że pozostałe osoby świadczące pracę w innych działach gospodarki musiałyby uzyskać jeszcze większe rekompensaty. Dlaczego wąska grupa miałaby więc otrzymać połowę majątku państwa, a reszta właściwie nic? Tym bardziej że to nie społeczeństwo zdecydowało o odbieraniu majątków w okresie PRL.
Pozostaje jeszcze pytanie, kto może sobie rościć prawo do zwrotu majątku. W ustawie zapisano, że polscy obywatele. Oznacza to, że osoba, która nie potrafi udowodnić, iż nie zrzekła się polskiego obywatelstwa, nie będzie mogła dochodzić zwrotu swojego majątku. Na koniec zostaje problem referendum. Uważam, że fundamentalną kwestię zmiany właściciela połowy majątku narodowego powinno się rozstrzygać w ramach referendum ludowego całego społeczeństwa. Jestem przekonany, że nawet w obozie władzy, popierającym ustawę, pojawiła się refleksja, iż nie wolno ograbić skarbu państwa, tak by przyszłe rządy nie miały możliwości manewru. Trzeba przecież pamiętać, że budżet państwa od lat jest "łatany" przychodami z prywatyzacji.
Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.