Oazy pracy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo rosnącego bezrobocia, w Polsce jest coraz więcej miejsc, gdzie praca czeka na chętnych
Jeszcze kilka lat temu leżący 45 km od stolicy siedmiotysięczny Mszczonów przypominał umierające miasto - brakowało pracy, z rozpadających się bloków bez kanalizacji i gazu osypywał się tynk, a fatalne drogi nie pozwalały jeździć po mieście bez obawy o utratę zawieszenia samochodu. Odkąd gmina zdecydowała się na ulokowanie na swoim obszarze gigantycznej bazy logistycznej i magazynowo-transportowej oraz wolnego obszaru celnego, co roku setki nowych osób znajduje tu pracę, a samorządowi urzędnicy zacierają ręce, patrząc, jak rośnie zasobność miejskiej kiesy.
Pod koniec 2000 r. bezrobocie w Polsce osiągnęło 16 proc. Analitycy obawiają się, że w przyszłym roku wzrośnie do 18-20 proc. Trudno przypuszczać, aby raptem doszło do widocznej poprawy.
- Wiele gmin nie wie, jak przyciągać inwestorów. Niektórych nie stać na zachęty dla przedsiębiorców. W innych brakuje perspektywicznego spojrzenia; nie ma świadomości tego, że czasami warto zrezygnować z części zysków, by w przyszłości skorzystać nieporównywalnie więcej - uważa Irena Wolińska, dyrektor Departamentu Polityki Rynku Pracy w Ministerstwie Pracy. Na szczęście Mszczonów, którego władze nie czekały na zmianę ogólnych trendów i wzięły sprawy w swoje ręce, nie jest wyjątkiem. Oaz pracy przybywa. - Szkoda, że wciąż stanowią one niespełna 10 proc. z ponad 250 lokalnych rynków pracy - ocenia Mirosław Grabowski z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Jeszcze w tym roku w gminie powstanie piąty w Polsce (po Szczecinie, Gdańsku, Gliwicach i Terespolu) wolny obszar celny administrowany przez spółkę Centrum Wolnocłowe Wschód - Zachód. Rządowi specjaliści szacują, że mimo ulg podatkowych, mszczonowska strefa tylko do 2003 r. przyniesie budżetowi państwa prawie 20 mln zł z podatków. Powstaną tu przede wszystkim montownie wyrobów przeznaczonych na rynek krajowy i zagraniczny.
Podobną metamorfozę przechodzi dwudziestotysięczny podłódzki Ozorków, który - jak większość miast regionu - był do niedawna monokulturą odzieżowo-włókienniczą. Przeszło pięć tysięcy mieszkańców zatrudniały tylko dwie fabryki: Morfeo i Latona. Obie upadły. Mimo różnych inicjatyw, takich jak inkubator przedsiębiorczości, powstające w mieście drobne firmy nie były w stanie wchłonąć ponad 2,5 tys. chętnych do pracy. Teraz na 30 hektarach należących do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej powstaje osiem zakładów produkujących przeróżne wyroby: od elementów strzykawek, poprzez płytki ceramiczne, po części samochodowe. Zatrudnią one ponad tysiąc pracowników. - To wielka szansa na normalne życie dla młodych ludzi, którzy nie chcą się przenosić do większych miast za chlebem - przekonuje Marek Pyka, szef łódzkiej strefy. - Otrzymaliśmy ogromną pomoc lokalnych władz w przygotowaniu dokumentacji budowy, szczegółowe informacje, jak się ubiegać o niezbędne zezwolenia - mówi Krzysztof Urban, dyrektor ds. rozwoju Ceramiki Tubądzin (jednej z firm inwestujących w Ozorkowie). Podczas rekrutacji na niespełna 150 miejsc w nowej fabryce zgłosiło się ponad 600 chętnych. W przyszłym roku firma będzie zatrudniać prawie 300 osób. Mimo najnowocześniejszych technologii stosowanych przez Tubądzin, dyrektor Urban nie obawia się o kwalifikacje byłych tkaczy i szwaczek. - Wszystkich nowych pracowników szkolimy w naszym zakładzie. Pomagają nam specjaliści z Włoch - mówi. Gmina Ozorków już zaczyna odczuwać efekt promieniowania strefy. Pojawiają się inwestorzy, którzy są zainteresowani rozwijaniem własnych firm także poza wydzielonym obszarem. Kilkaset osób znalazło pracę przy budowie nowych fabryk. Zwiększyły się obroty miejscowych sklepów i firm transportowych.
Pomysł na specjalną strefę ekonomiczną powiódł się także w Mielcu. Dzięki niej bezrobocie w regionie obniżyło się z 20 proc. w 1990 r. do 13,5 proc. w tym roku. Do 2005 r. powstanie tu jeszcze 2 tys. miejsc pracy - oprócz istniejących już 5 tys.
W suwalskiej strefie ekonomicznej do końca 2000 r. ma natomiast ulokować swoje siedziby dziesięciu nowych inwestorów - obok 60 działających. Tylko w tzw. dzielnicy przemysłowej w Ełku zatrudnienie w wyniku inwestycyjnego boomu znalazło 800 osób. Połowa firm prowadzi własną produkcję. Prezes strefy Wojciech Kierwajtys ma nadzieję, że dzięki inwestycjom uda się zredukować bezrobocie. W Ełku sięgnęło ono w tym roku 25 proc.
W Specjalnej Strefie Ekonomicznej Żarnowiec-Tczew w ciągu najbliższych pięciu lat znajdzie zatrudnienie ponad 7,8 tysiąca osób. Króluje tu elektronika - za sprawą amerykańskiej firmy Flextronics. Mniejsze inwestycje to głównie przemysł spożywczy i materiałów budowlanych. - Mamy nadzieję, że Tczew stanie się polską Doliną Krzemową. To także szansa dla przyszłych pracowników na zdobycie kwalifikacji poszukiwanych na rynku - mówi Witold Wacławik-Narbutt, wicedyrektor marketingu strefy. Janusz Strasiński, prezes Warmińsko-Mazurskiej SSE, obejmującej Bartoszyce, Szczytno i Dobre Miasto, przewiduje, że da ona zatrudnienie kilku tysiącom pracowników. W biznesplanach firm, które już tu inwestują, jest ponad 2 tys. miejsc pracy. Ta liczba do końca roku ma szansę wzrosnąć dwu-, a nawet trzykrotnie.
Tworzenie obszarów o specjalnym statusie nie jest jedyną metodą walki z bezrobociem. Wielkopolska gmina Suchy Las postanowiła przestać liczyć tylko na sąsiedztwo bogatego Poznania. Dziś w liczącym 9 tys. mieszkańców Suchym Lesie działa już około 1200 podmiotów gospodarczych. Stopa bezrobocia jest tu mniejsza niż 5 proc., a nowych zakładów pracy wciąż przybywa.
Problem bezrobocia we Wronkach rozwiązała jedna firma - Amica - budując obok istniejącej wcześniej fabryki kuchenek zakłady wytwarzające inne artykuły gospodarstwa domowego. W dwunastotysięcznych Wronkach jedynie 588 osób nie ma pracy. Amica zatrudnia niemal 2000 osób.
Od dawna oazami pracy są duże aglomeracje miejskie. Najniższe bezrobocie notuje się w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Trójmieście (3-5 proc.). Korzystają na tym także mieszkańcy powiatów sąsiadujących z wielkimi miastami. Mimo znacznej redukcji zatrudnienia w górnictwie, wciąż atrakcyjnym rynkiem pracy jest Górny Śląsk. W miejsce starych stanowisk powstało wiele nowych. Niektóre firmy przeszły drogę podobną do chorzowskiego Konstalu. Upadający zakład przejął koncern Alstom. Dzięki nowym zamówieniom zatrudnienie w zakładzie okresami wynosiło nawet 900 osób. - Jest szansa, że niebawem będziemy zatrudniać ponad 1200 osób - mówi Edward Krząkała z Konstalu. Na pracę będą mogli liczyć jednak głównie wykwalifikowani robotnicy, na przykład spawacze, a także elektronicy.
Mirosław Grabowski uważa, że dające pracę ośrodki w Polsce nadal będą się rozwijały głównie wokół wielkich miast, w których ryzyko inwestowania jest mniejsze. - Możemy wybrać pomiędzy równomiernym rozwojem w wolnym tempie i dużo szybszym wzrostem koncentrującym się w kilkunastu, kilkudziesięciu ośrodkach. Ten drugi model jest mimo wszystko dla kraju korzystniejszy - twierdzi Grabowski.
W niedalekiej perspektywie przepustką do zatrudnienia w dobrej firmie stanie się praktyka na Zachodzie. - Dla tych, którzy ją odbyli, etat w polskim oddziale międzynarodowej korporacji będzie w zasięgu ręki - mówi Magdalena Szafarewicz z AIESEC przy Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. - Zdecydowanie warto podejmować pracę jeszcze przed ukończeniem studiów - radzi Irena Wolińska.
Firma konsultingowa Demon, prowadząca badania dla Krajowego Urzędu Pracy, prognozuje, że w najbliższej przyszłości najmniej kłopotów z zatrudnieniem będą mieli informatycy i analitycy systemów komputerowych. Poszukiwani są i będą doradcy podatkowi, personalni, zawodowi i inwestycyjni. Łatwo będzie znaleźć pracę również specjalistom w zakresie reklamy, public relations, kontaktów z mediami oraz promocji i sprzedaży, a także przedstawicielom mniej popularnych profesji: syndykom, maklerom, biocybernetykom, biotechnologom i bioenergoterapeutom.
Katarzyna Lemberg, konsultant ds. rekrutacji pracowników w DK Group, twierdzi, że najbardziej poszukiwani są dyrektorzy sprzedaży, osoby mające doświadczenie w obsłudze dużych kontraktów, dyrektorzy i kontrolerzy finansowi.
Nie należy się łudzić pozornie dużą liczbą ofert pracy dla osób o niskich kwalifikacjach: szwaczek, akwizytorów czy kurierów. - To wynika z ogromnej w tych zawodach rotacji kadr. Praca jest ciężka, źle opłacana i najczęściej bez zabezpieczeń socjalnych - mówi Wolińska. Z danych KUP wynika, że najwięcej bezrobotnych absolwentów jest wśród referentów ekonomicznych i administracyjno-biurowych, mimo nieustannego poszukiwania wysoko wykwalifikowanych pracowników służb księgowych i sekretarek. Trudno także będzie znaleźć pracę sprzedawcom detalicznym, krawcom i kucharzom. Nie znaczy to oczywiście, że na pracę w Polsce będą mogli liczyć tylko menedżerowie. Włączenie się naszego kraju w systemy globalnej gospodarki stworzy nowe możliwości. Nie należy się także zrażać chwilową stagnacją w niektórych przyszłościowych branżach, na przykład w przemyśle samochodowym. Pracę mają szanse znaleźć wszyscy - absolwenci wyższych uczelni i szkół średnich - którzy wykażą się pomysłowością i inwencją. Tak jak dzisiejsze gminy - oazy pracy.
Więcej możesz przeczytać w 45/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.