Sądy Kalego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Toczy się 200 spraw dyscyplinarnych przeciw sędziom. Wszystkich ich chroni immunitet
22 listopada 2000 roku przejdzie do historii sądownictwa jako dzień bezprzykładnego naruszenia niezawisłości sędziowskiej i cios zadany trzeciej władzy" - stwierdził Leszek Piotrowski, poseł AWS, były wiceminister sprawiedliwości, po publikacji "Rzeczpospolitej" o toruńskim sędzim Zbigniewie Wielkanowskim. W rzeczywistości może być odwrotnie, 22 listopada może się stać początkiem likwidowania zawisłości niektórych sędziów od lokalnych układów, gangów, grup mafijnych. Korupcja trzeciej władzy nie pojawiła się przecież dopiero w III RP. Istniała w czasach PRL, tyle że wtedy korumpującymi byli przede wszystkim przedstawiciele władzy politycznej. O patologiach drążących trzecią władzę nie można było jednak mówić publicznie. Usta zamykały dziennikarzom zapisy cenzury.
Zbigniew Wielkanowski starał się, żeby i w III RP obowiązywał "zapis" na niezgodne z prawem działania sędziów. To on złożył do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku doniesienie na dwóch funkcjonariuszy bydgoskiej delegatury UOP, "prześwietlających" go w związku z wejściem w życie ustawy o tajemnicy państwowej i dostępie do informacji niejawnych, której podlegała żona Wielkanowskiego, wiceprezes sądu. Za pośrednictwem dziennikarza lokalnego ośrodka telewizji publicznej Wielkanowski nagłośnił tę sprawę w całej Polsce. W trakcie sprawdzania sędziego okazało się, że przestępcy mieli na niego obyczajowego "haka". Czy go wykorzystywali? Czy protestując tak głośno przeciw działaniom UOP, sędzia obawiał się obyczajowego skandalu, czy tego, że służby specjalne odkryją ewentualny powód szantażu? Zastanawiająca jest w tej sprawie solidarność toruńskich sędziów ze Zbigniewem Wielkanowskim. Prawie jednogłośnie uznano działania UOP za naruszenie zasady niezawisłości, choć później "Rzeczpospolita" dowiodła, że było inaczej.
Niezawisłość sądów oznacza tymczasem tylko tyle, że są one niezależne od aktualnych układów politycznych, a w orzecznictwie nie podlegają politycznym wpływom. Niezawisłość sędziowska polega zaś na tym, że w kwestiach orzecznictwa podlegają oni wyłącznie ustawom. Immunitet sędziowski nie oznacza natomiast bezkarności w popełnianiu przestępstw, korupcji, wchodzeniu w układy z podsądnymi czy instruowaniu ich, jak uniknąć kary. Trzecia władza, najważniejsze ogniwo państwa prawa, nie może stać ponad prawem.
Trzecia władza w Polsce wpadła w pułapkę dogmatycznie rozumianej niezawisłości: samorząd sędziowski decyduje o zatrudnieniu sędziów, samorząd ocenia ich pracę i decyduje o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego. Sędziowie są więc od początku do końca arbitrami we własnej sprawie. - Państwo nie może być zakładnikiem samorządu sędziowskiego. Jeśli nie potrafi on skutecznie walczyć z patologią, można rozważyć czasowe zawieszenie, a przynajmniej znaczne ograniczenie immunitetu sędziowskiego. Immunitet sędziowski i poselski to przeżytek, chora instytucja - uważa Jan Maria Rokita, przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Jest oczywiste, że przy 8 tys. sędziów może dojść do sytuacji, w której immunitet sędziowski będzie nadużywany, ale z pewnością musi funkcjonować, żeby nie dochodziło do naruszenia sędziowskiej niezawisłości - replikuje Irena Kamińska, członek Krajowej Rady Sądownictwa. Co uczynić, aby jednak nie był on nadużywany?
Powodów do ograniczenia immunitetu byłoby wiele. Już trzeci rok prokuratura w Lublinie nie może przedstawić zarzutów korupcji i fałszowania dokumentów sędziemu Markowi T. Andrzej B., jeden z bohaterów głośnej na początku lat 90. afery z wyłudzeniami towarów, został przez sędziego T. wypuszczony z aresztu, a po skazaniu nie wrócił do więzienia, gdyż sędzia trzykrotnie odraczał wykonanie kary. Jakby tego było mało, pozytywnie zaopiniował wniosek oszusta o ułaskawienie. Tymczasem prokuratura ustaliła, że tuż po wydaniu wyroku Andrzej B. sprowadził z Belgii renault 19 dla sędziego. Gdy samochodu nie chciano zarejestrować, ponieważ na nadwoziu wybito dwa różne numery, sędzia sfałszował pismo do laboratorium kryminalistyki lubelskiej policji. Lubelska prokuratura wystąpiła o cofnięcie sędziemu T. immunitetu już w listopadzie 1997 r., oskarżając go o korupcję i fałszowanie dokumentów. Sąd Dyscyplinarny dwukrotnie odrzucił wniosek. Marek T. awansował, obecnie pracuje w sądzie okręgowym.
Niedawno trafił za kraty Jacek J., którego prokuratura oskarża o sfałszowanie testamentu i bezprawne przejęcie sześciu kamienic w Poznaniu. Prowadząca postępowanie sędzia J. nie zleciła badania grafologicznego, chociaż testament cudownie odnalazł się kilkanaście lat po śmierci spadkodawczyni. Przełożona prowadzącej sprawę, sędzia Z., nakazała błyskawiczne podjęcie decyzji na korzyść Jacka J. Po wydaniu orzeczenia nowy właściciel z dnia na dzień uzyskał wpis do księgi wieczystej, chociaż normalnie taka procedura trwa kilka miesięcy. Później testament w tajemniczych okolicznościach zniknął z akt sprawy. Sędzie J. i Z. zostały zawieszone, a przewodniczący wydziału ksiąg wieczystych, sędzia Karol T. - podejrzany o to, że błyskawicznego wpisu do księgi nie dokonał bezinteresownie - dopiero na wyraźne żądanie ministra sprawiedliwości stracił posadę. Nie na długo. Wkrótce samorząd zdecydował o jego przeniesieniu do Sądu Okręgowego w Poznaniu, gdzie będzie otrzymywał wyższą pensję niż poprzednio.
Kłopoty z przedstawieniem zarzutów sędziemu Z. ze Świdnicy, podejrzewanemu m.in. o kontakty z przestępcami, miała też prokuratura we Wrocławiu. Gdy okazało się, że sędzia często przebywa w towarzystwie recydywistów, Z. tłumaczył: "Jestem człowiekiem bardzo serdecznym i nie uważam, że jeżeli ktoś popełnił błąd, został ukarany, to trzeba go przekreślać". Sąd Dyscyplinarny uchylił postanowienie przewodniczącego sądu w Świdnicy o odsunięciu Józefa Z. od czynności sędziego. Początkowo odrzucił też wniosek ministra sprawiedliwości o jego zawieszenie. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu sprawdza powiązania ze światem przestępczym Małgorza-ty R. i Jerzego M., sędziów z Głogowa. Jeden ze skruszonych przestępców oskarżył ich bowiem o przyjmowanie łapówek. Z kolei sędzia Jerzy E. z Sądu Rejonowego w Przemyślu znalazł się w kręgu zainteresowania kontrolerów z Ministerstwa Sprawiedliwości, gdy umorzył sprawy dwóch pijanych kierowców, którzy spowodowali wypadki drogowe. Niedawno Marek C., lubelski sędzia, prowadził sprawę kompletnie pijany. Nie wiadomo jednak, ile promili alkoholu miał we krwi, bo nie pozwolił się zbadać alkomatem. Zasłaniał się immunitetem sędziowskim. W czerwcu tego roku sędzia Janusz R. z Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego w Chełmie wjechał swoim oplem po pijanemu na miejską latarnię. Również ten sędzia nie zgodził się na badanie alkomatem.
W latach 90. nie zdarzyło się, by sędziowie podejrzewani o łamanie prawa stanęli przed sądem karnym. Niektórzy stają przed Sądem Dyscyplinarnym (przewinienia dyscyplinarne przedawniają się po upływie trzech lat). W ostatnich latach do Sądu Dyscyplinarnego wpływało przeciwko sędziom około 50 spraw rocznie (w sumie prowadzi się ich obecnie około 200). Ze sprawozdania za ubiegły rok wynika, że nie zakończone są jeszcze sprawy wniesione w 1996 r. - W ubiegłym roku do Sądu Dyscyplinarnego wpłynęło 41 spraw, przy czym trzy orzeczenia spowodowały wydalenie sędziów ze służby. Nie jest więc tak, że nic się w tej materii nie dzieje - mówi Irena Kamińska.
Problemem jest to, że większość uchybień sędziów nigdy nie trafiła do sądu, choć wzbudzały one konsternację w środowisku. Sędzia Ch. z Sądu Rejonowego w Szczecinie uznała na przykład, że "Gazeta Wyborcza" naruszyła dobra biznesmena A., który wyłudził kredyt na rzekomą produkcję samozniszczalnych strzykawek. Sędzia Ch. zasądziła na rzecz powoda wysokie odszkodowanie. Ta sama sędzia odmówiła Spółdzielni Mieszkaniowej Gryfia w Szczecinie nadania klauzuli wykonalności aktu notarialnego, w którym biznesmen P. zobowiązał się do uregulowania należności za odstąpiony mu grunt. Biznesmen długu nie uregulował, a sędzia uznała, że spółdzielnia nie ma podstaw do roszczeń. Stanowisko to zakwestionował sąd apelacyjny. Biznesmen P. został wkrótce aresztowany pod zarzutem oszustw i wyłudzeń na wielką skalę. Jarosław A., sędzia Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim, uniewinnił Marka K., pseudonim Oczko, jednego z bossów polskiego podziemia, który w 1993 r. oszukał kilku przedsiębiorców, sprzedając im papierosy Marlboro wypchane trocinami. Przewodniczący składu orzekającego pisał uzasadnienie wyroku sześć miesięcy. Kiedy Oczko stanął przed sądem za zorganizowanie zbrojnego gangu, Rafał Ch., pseudonim Czarny, główny świadek oskarżenia, zeznał, że za wyrok uniewinniający w sprawie papierosów Oczko zapłacił sędziemu i prokuratorowi 60 tys. marek. Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Szczecinie wszczął w tej sprawie postępowanie. Umorzono je z braku bezpośredniego dowodu.
Sędzia Wojciech J. ze Szczecina uniewinnił Adama S., przemytnika spirytusu i narkotyków, oskarżanego o usiłowanie wprowadzenia w obieg 7 kg amfetaminy. Sąd dał wiarę zapewnieniom oskarżonego, twierdzącego, że "wiózł narkotyki do Komendy Głównej Policji, aby tam zbadali, co to za towar".
Kilka lat temu stowarzyszenie sędziów Iusticia zamierzało stworzyć kodeks etyczny sędziego. Nie udało się. - Wtedy wydawało się, że pewne normy postępowania są tak oczywiste, iż ich spisywanie nie jest konieczne - tłumaczy Irena Kamińska. Jej zdaniem, teraz taki kodeks powinien powstać. - Sędziowie nie chcą ukrywać zła. Podobnie jak inni obywatele sędzia musi odpowiadać za naruszenia prawa. Nie trzeba w tym względzie zmieniać prawa, należy je tylko egzekwować - uważa sędzia Barbara Piwnik. Tylko jak to czynić, jeśli przywileje sędziów de facto stawiają ich ponad prawem, dając im ogromną, wręcz absolutną władzę? A przecież władza absolutna degeneruje absolutnie.
Przełomem jest już to, że o patologiach występujących w środowisku sędziowskim - wysoko notowanym w rankingu profesji, jeśli idzie o społeczny szacunek - zaczęto publicznie mówić. Nie należy wszakże przeceniać skłonności tej korporacji do samooczyszczenia. Moralność Kalego ma wśród sędziów wielu żarliwych zwolenników. W istocie sytuacja w polskim sądownictwie jest wypadkową tego, co dzieje się w państwie: korupcja dotyczy przecież także władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz samorządów. Naprawa trzeciej władzy oznacza więc w praktyce naprawę całego państwa. Ten proces powinien się jednak zacząć od sądów.

Violetta Krasnowska
Ewa Ornacka
Więcej możesz przeczytać w 49/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.