Bez granic

Dodano:   /  Zmieniono: 
Daniella Tobar, 27-letnia chilijska aktorka, zamieszkała w szklanym domu zaprojektowanym przez Arturo Torresa. Przez przezroczyste ściany "Nautilusa" widać wszystkie pomieszczenia: kuchnię, jadalnię, sypialnię i łazienkę. Daniella je, śpi, a nawet kąpie się na oczach zaciekawionych i zaskoczonych gapiów, którzy codziennie zbierają się tłumnie pod domem. Chilijska piękność zgodziła się ujawnić każdy moment ze swojego życia, aby pokazać, że nawet mieszkańcy dużych miast mogą wieść trudne do zniesienia samotne życie. Zachowanie aktorki zszokowało Chilijczyków, w większości katolików i ludzi wyznających surowe zasady moralne. Tu pornografia jest przestępstwem. Prasę kontroluje prawicowy rząd, który cenzuruje nawet epatujące nagością prace artystów. Zdjęcia Danielli kąpiącej się w szklanej łazience mogą być jednak publikowane - bliższe są bowiem reportażowi niż pozowanym aktom. Prezentujące je gazety w ostatnich tygodniach znacznie zwiększyły sprzedaż. - Seks jest w Chile tematem tabu, a Chilijczycy niechętnie afiszują się swoją nagością i seksualnością - mówi Daniella Tobar.

Farmer Clive Baxter zamierza skomercjalizować metodę uprawy jabłek z naturalnymi napisami. Baxter eksperymentował z piętnastoma odmianami owoców w swoim sadzie w Linton w Wielkiej Brytanii. Pierwszą partią niezwykłych jabłek powitał nowy rok - na ich skórkach pojawiła się liczba 2000. Jest przekonany, że jego metodę można wykorzystać również do przekazywania wiadomości handlowych i haseł reklamowych. Pomysłem pierwsza zainteresowała się lokalna restauracja, która złożyła zamówienie na 3 tys. jabłek opatrzonych logo firmy. Zamówienie zostanie zrealizowane jesienią 2000 r. Napisy uzyskuje się poprzez nakładanie na owoce w okresie dojrzewania czarnej plastikowej opaski z wyciętym wzorem. Najodpowiedniejszymi odmianami okazały się falstaff i estibal, które dojrzewają na ciemnoczerwony kolor. Na razie potencjalnych klientów odstrasza cena. Zdaniem Baxtera, aby uprawa się opłaciła, jeden owoc powinien kosztować około funta.

Po dogłębnej analizie badań statystycznych konstruktorzy z kalifornijskiej firmy Corbins postanowili stworzyć jednoosobowy pojazd, który z racji jego niewielkich rozmiarów nazwano "Sparrow", czyli "Wróbel". Okazuje się, że 87 proc. Amerykanów pokonuje swymi samochodami krótkie dystanse; większość oddala się co najwyżej na 30 km od miejsca zamieszkania i jeździ
samotnie. Do tego aż 93 proc. Amerykanów jest niezadowolonych z powodu ciągle rosnących cen benzyny, braku miejsc do parkowania oraz ciągłych korków na drogach. Panaceum na te bolączki ma być trzykołowy pojazd napędzany energią elektryczną, przypominający bardziej motocykl niż samochód. Łatwo znaleźć dla niego miejsce do parkowania lub przecisnąć się nim między stojącymi w korku autami. "Wróbel" został też dopuszczony do ruchu na tzw. car pool, czyli pasie jezdni przeznaczonym wyłącznie dla motorów i samochodów przewożących większą liczbę pasażerów. Firma Corbins zamierza w przyszłości zdobyć rynki Anglii i Japonii. Jak słusznie przewidywali konstruktorzy, auto spotkało się ze sporym zainteresowaniem. Mimo iż "Wróbel" kosztuje prawie 14 tys. USD, na listę oczekujących na dostawę wpisało się już ponad tysiąc osób. (MP)
Więcej możesz przeczytać w 10/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.