Walc darczyńców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pół miliona złotych zebrano na Charytatywnym Balu Dziennikarzy


"Któż jest tak wielki, że los nie zmusiłby go do szukania pomocy" - tę myśl Seneki przywołał premier Jerzy Buzek w krótkim przemówieniu otwierającym w minioną sobotę Charytatywny Bal Dziennikarzy w Auli Głównej Politechniki Warszawskiej. To jedna z niewielu imprez karnawałowych gromadzących elitę świata polityki, dziennikarstwa i biznesu - niezależnie od sympatii partyjnych i przyporządkowań ideowych. Zabawę przeplatały zbiórki charytatywne. U hostess można było kupić cegiełki wartości 20 zł. Uzyskane z ich sprzedaży pieniądze przekazano do wspólnej kasy na pomoc potrzebującym ośrodkom opiekuńczym. Ci, którzy nabyli je przed północą, wzięli udział w losowaniu nagród ufundowanych przez sponsorów.

Zamierzam się dobrze bawić i wszystkim tego życzę" - zadeklarował szef rządu, zaznaczając, że ten bal na stałe wszedł do jego kalendarza imprez. Wspomniał etap z własnego życia, kiedy pomagali mu ludzie i instytucje prawie mu nie znane. Dlatego bardzo ceni wszelkie akcje charytatywne. "Ludzie, którzy tutaj się bawią, wpłacają pieniądze i nie mają pojęcia, komu one będą służyć. Mają tylko pewność, że będą służyć tym, którzy tych pieniędzy i pomocy naprawdę potrzebują" - dodał.
Dziennikarze i ich goście bawili się w Dużej Auli Politechniki przy muzyce mechanicznej. Dla urozmaicenia repertuaru przygotowano cztery dodatkowe sale, gdzie między innymi Carrantuohill grał folk irlandzki, zespół 36,6 - rock and rolla i przygrywała kapela góralska. Dla sponsorów zarezerwowano Małą Aulę - tu wystąpił zespół Wojciecha Karolaka.
Atrakcją wieczoru był program artystyczny składający się z koncertów rzeczników poszczególnych partii. W duetach piosenki śpiewali polityczni przeciwnicy. Andrzej Potocki z UW wykonał z Jackiem Soską z PSL utwór Kazimierza Grześkowiaka "Chłop żywemu nie przepuści". Wprawdzie wykonawcy czytali z kartek, ale do występu specjalnie się przygotowali. Andrzej Potocki zaprezentował układ choreograficzny, natomiast Jacek Soska sprawił sobie specyficzny kapelusz i zaskoczył gości własną fraszką: "Raz na dwa tysiące lat się zdarza, żeby chłop był na Balu Dziennikarza". Andrzej Potocki twierdził, że do tego występu nie trzeba go było długo namawiać. Decyzję podjął w ciągu piętnastu sekund. "To była przyjemność - odegrać rolę chłopa wobec Jacka Soski" - stwierdził. Z kolei poseł Soska wystąpił z tezą, że "politycy są po to, żeby było wesoło, żeby odciążyć artystów". Rzecznik rządu Krzysztof Luft z Danutą Waniek z SLD przedstawili piosenkę "Czy te oczy mogą kłamać" Jana Pietrzaka. "Dzisiaj nie ważne jest, czy ktoś jest przeciwnikiem politycznym. To nie jest ring. Bawimy się" - mówił rzecznik rządu. Danuta Waniek przyznała, że nie trzeba jej było przekonywać do występu. "Nie miałam oporów. W końcu przyszliśmy na ubaw" - deklarowała. Piotr Żak zaśpiewał utwór z repertuaru Silnej Grupy pod Wezwaniem. Jak mówił, bardzo mu na tym solowym występie zależało, choć zżerała go trema. Kilka tygodni wcześniej zastrzegł, że zaśpiewa, ale tylko a capella. Zebrał najwięcej owacji i bisował - tym razem z kapelą góralską.
Zawodowy prześmiewca Szymon Majewski przygotował dla publiczności rebusy ukrywające nazwiska znanych postaci, między innymi biskupa Tadeusza Pieronka, dziennikarki Moniki Olejnik, Ryszarda Bugaja, a nawet prezydenckiego prawnika Ryszarda Kalisza. Odgadnięcie choć jednej łamigłówki oznaczało premię w postaci butelki wódki.
O północy prof. Jan Woźnicki, rektor Politechniki Warszawskiej, poprowadził walca. Figury taneczne okazały się tak skomplikowane, że wkrótce uczestnicy zabawy zaczęli mieć kłopoty z odnalezieniem własnego partnera. Impreza nabrała jednak tempa dopiero wówczas, gdy już jej nie podglądali fotoreporterzy i kamerzyści.
Najlepszą parą tancerzy okazali się premier i jego małżonka. "Żona kiedyś chciała nawet występować w zespole Śląsk. Nie było jej to dane, ale tańczyła wspaniale w zespole Politechniki Śląskiej. Wszyscy ją wtedy podziwiali. Do dzisiaj doskonale tańczy" - oceniał Jerzy Buzek. Pani Ludgarda Buzek twierdzi, że najlepiej jej się tańczy z mężem, gdyż "nikt nie prowadzi tak doskonale jak on".
Na pomysł zorganizowania Balu Dziennikarzy wpadła przed trzema laty Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej", wzorując się na charytatywnych balach krakowskich. Pomysł ten podchwyciła grupa dziennikarzy z wielu mediów. Założono fundację Charytatywny Bal Dziennikarzy. Ustalono, że pieniądze będą przeznaczane tylko na instytucje zajmujące się opieką nad dziećmi. W tym roku przekazane zostaną do trzech medycznych placówek: Szpitala Klinicznego nr 4 im. Marii Konopnickiej w Łodzi, Fundacji Postępy w Otolaryngologii i Leczeniu Głuchoty prof. Andrzeja Kukwy w Warszawie oraz Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Funduszami z dwóch poprzednich balów wsparto w międzyleskim Centrum Zdrowia Dziecka Klinikę Onkologii (200 tys. zł) i Klinikę Niemowlęcą (255 tys. zł).
Ten rok jest rekordowy - zebrano już ponad 500 tys. zł. Pieniądze przekazywane ośrodkom medycznym pochodzą głównie od sponsorów - w tym roku przede wszystkim od firm Ericsson i Telekomunikacja Polska SA.

Więcej możesz przeczytać w 10/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.