Nowa kurtyna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa Wprost z z profesorem DANIELEM BEAUVOIS, francuskim historykiem


"Wprost": - Czy polskie społeczeństwo dorosło do Unii Europejskiej?
Daniel Beauvois: - Zacofanie ma stare, silne korzenie, które komunizm pogłębił. W XIX wieku Rosja dochodziła aż do Warszawy i nie można powiedzieć, że był to kraj rozwinięty. Po komunizmie zostały cechy, których wyeliminowanie zajmie kilka pokoleń, ale wszystko jest do odrobienia. Polska jest na europejskim poziomie, nie widzę większej różnicy mentalnościowej, to są raczej polskie kompleksy. Bieda wsi powoduje zgorzknienie, ale odpowiednia polityka europejska mogłaby to szybko zmienić. W Europie Zachodniej nie brakowało zacofanych narodów, że wymienię chociażby Portugalczyków, Greków czy część Włochów. Teraz to wszystko się wyrównuje i gdyby była wola polityczna, moglibyśmy zlikwidować resztę różnic dość szybko. Niestety, brakuje woli i wizji. Francuska prezydencja była trochę bierna.
- W Nicei Francja była zbyt aktywna i działała na naszą szkodę.
- To paradoks naszej epoki, ale to błądzenie miało w historii też dobre strony. Pomyśleć, że Stalin, ten potwór, który terroryzował świat przez ćwierć wieku i zabił miliony ludzi, zrobił w swoim życiu coś dobrego, czyli narzucił Europie linię Curzona. Ten brutalny realizm, ta granica kosztowała Polaków bardzo dużo. Jej ceną był m.in. Katyń, zesłanie milionów Polaków do Kazachstanu czy na Syberię, wypędzenie Polaków ze Wschodu i przesiedlanie ich na tzw. ziemie odzyskane. Pod koniec II wojny światowej polscy żołnierze na Zachodzie walczyli, nie wiedząc, że to, co zostanie postanowione pod koniec wojny, nie od nich zależy. Bili się za nas, ludzi z Zachodu, bo przecież ich własny los został już określony przez Stalina, Churchilla i Roosevelta. Paradoksalnie, teraz ta granica jest rękojmią pokoju i dobrych stosunków w regionie.
- Czyżby Francuzi bali się teraz, że z wejściem Polski do Europy stracą tę rękojmię, ten bufor?
- Może, ale są zjawiska napawające optymizmem, chociażby nakręcenie "Ogniem i mieczem". Świadczy to o tym, że nie chciano już mówić o konfliktach w duchu Sienkiewicza. Wiem, ilu Sienkiewicz ma w Polsce miłośników, ale uważam, że niektóre jego powieści to trucizna. Młody Polak czyta na przykład "Ogniem i mieczem" czy "Krzyżaków" i te książki niekorzystnie kształtują jego mentalność. Tymczasem Hoffman odwrócił perspektywę, pokazał Bohuna jako bohatera mającego swoje racje, które są do przyjęcia, pokazał, że uznawanie tylko racji magnaterii i szlachty polskiej nie ma sensu; zrobił wielki gest w stronę sąsiadów.
- Pojawiają się takie gesty, ale z wielkim posłannictwem to nie ma wiele wspólnego.
- To dobrze, że pojęcie "misji polskiej" w dawnym znaczeniu już nie funkcjonuje. Teraz to sprawa wyczucia i taktu. Trzeba to robić dyskretnie, umiejętnie, bez tej słynnej dumy, megalomanii Polaków wobec ludów na Wschodzie. Nie jest to takie trudne, w końcu Francja też się musiała z tym uporać. Najgorszymi problemami są - jak zwykle w historii - kwestie religijne. Atmosferę psują rewindykacje kościołów, cerkwi, walka o budynki, ziemię, cmentarze.
- Polska adwokatem Wschodu?
- Jako pomost między Wschodem a Zachodem może odgrywać bardzo istotną rolę dla całej Europy. We Francji wciąż żywe jest wspomnienie "Solidarności". Gdy się o niej mówi, ludzie myślą o Wałęsie z lat 80. Nie zdają sobie zupełnie sprawy, czym ta biedna "Solidarność" stała się dziś. W świadomości Francuzów Polacy to burzyciele komunizmu i taki wizerunek jest dla was korzystny.
- Ale to znowu nie jest prawdziwy wizerunek Polski.
- To prawda, szybko zapomnieliście o swojej najnowszej historii. W roku 1980, gdy byłem profesorem w Lille, moi studenci przetłumaczyli program "Solidarności" i sprzedawaliśmy go, by wspomóc uwięzionych opozycjonistów we Wrocławiu. Gdy sobie przypomnę, jak krzyczeliśmy na placu w Lille czy demonstrowaliśmy pod oknami konsulatu generalnego, teraz czasami mnie szlag trafia, że to zostało tak zmarnowane. Ale wiele się w Polsce zmieniło. Kwaśniewski wrócił, lecz to nie znaczy, że wróciła PRL. Mieliście własną tradycję, więc szybko przypomnieliście sobie demokrację. Rosja uwolniła się zaledwie trochę później od was, ale co to za kraj, co za bezdroże?! Polska ma wizję, wie, do czego zmierza, nie ma już wprawdzie tej solidarnościowej jedności, ale ona byłaby dziś iluzją.
- Czy iluzją nie są też podziały, jakie Francuzi usiłują stanowić: na lepszą i gorszą Europę?
- Ukraińcy chcieliby, aby oś weimarska była przedłużona aż do Kijowa. To bardzo dobry pomysł. Ale bardzo mało ludzi we Francji jest w stanie to zrozumieć. Zachód też musi zmienić swój stosunek do Europy. To, co widzimy dziś, napawa grozą. Obawiam się, że Europa, którą nam przygotowują, będzie powtórzeniem rozdziału z czasów żelaznej kurtyny. Istnieje obawa, że wschodnia granica Polski stanie się nową granicą ze światem, który znowu będzie obszarem dominacji rosyjskiej. Jeżeli nie przyciągniemy Ukrainy, świat rosyjski może ponownie nabierać imperialistycznych groźnych kolorów.

Więcej możesz przeczytać w 51/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.