Hazard dla zawodowców

Hazard dla zawodowców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niedługo po tym, jak w październiku 2000 r. Totolotek SA przeszedł na system zakładów wzajemnych i wprowadził do katalogu rozgrywki NBA, okazało się, że przegrywa z kilkunastoletnimi graczami. Młodzi ludzie, którzy potrafią w nocy godzinami przesiadywać przed telewizorem i śledzić każdy ruch amerykańskich idoli, okazali się lepsi w typowaniu wyników od specjalistów zatrudnionych przez firmę.
Obroty firm bukmacherskich sięgają kilkudziesięciu milionów złotych rocznie

Niedługo po tym, jak w październiku 2000 r. Totolotek SA przeszedł na system zakładów wzajemnych i wprowadził do katalogu rozgrywki NBA, okazało się, że przegrywa z kilkunastoletnimi graczami. Młodzi ludzie, którzy potrafią w nocy godzinami przesiadywać przed telewizorem i śledzić każdy ruch amerykańskich idoli, okazali się lepsi w typowaniu wyników od specjalistów zatrudnionych przez firmę. Żeby nie stracić zbyt wiele, Totolotek musiał powiększyć liczbę współpracowników, a i tak nie zawsze wychodzi na swoje.


Gramy przeważnie o małe stawki - mówi Marek Marczewski, uczeń jednego z warszawskich liceów. - Stawiam pięć złotych, czasem dychę. Typujemy wyniki w polskiej piłce i NBA. Niekiedy udaje się nam zarobić. Moja największa wygrana to 1200 zł - zwierza się. Ale zyskać można o wiele więcej. Niedawno jeden z graczy postawił 10 zł i wygrał 280 tys. zł. Takie wydarzenia oznaczają straty dla bukmachera. Zakłady wzajemne rozliczane są bowiem inaczej niż gry liczbowe. W Lotto część puli przeznaczana jest na wypłaty, resztę zaś bierze organizator. Wygrana zależy od wielkości puli; im więcej graczy, tym większa suma do podziału. W zakładach bukmacherskich od razu wiadomo, ile się wygra. Gdy bukmacher dobrze oceni prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia i ustali odpowiednie stawki - zarabia, gdy się pomyli - traci. Podobnie jak gracze.
Koncesję na działalność bukmacherską przyznaje Ministerstwo Finansów. Obroty obciążone są dziesięcioprocentowym podatkiem, niezależnie od podatku dochodowego. Pierwsza zakłady wzajemne ponad cztery lata temu zaczęła przyjmować spółka Betako. Dziś działają cztery legalne firmy bukmacherskie: Betako, Totolotek, Profesjonał i STS. Najmniejsza z nich ma osiem punktów przyjmowania zakładów, największa (należąca do Totolotka sieć Toto-mix) - ponad sto. Obroty wzrastają o 30-50 proc. rocznie i sięgają kilkudziesięciu milionów złotych. Firmy korzystają z systemów informatycznych, pozwalających śledzić zawierane zakłady. Reguły są proste. Uczestnik wypełnia kupon, typując wyniki od jednego do czternastu zdarzeń ze 120 zawartych w programie. Najniższa stawka wynosi 2 zł, najwyższa - 500 zł, ale można wypełnić dowolną liczbę kuponów. Przy zawieraniu zakładu do kasy bukmachera trafia deklarowana stawka. Wysokość wypłaty zależy od ustalonego przed transakcją stosunku. Im zdarzenie bardziej prawdopodobne, tym stosunek mniej korzystny dla grającego. W pojedynku Lennoxa Lewisa z Davidem Tuą za zwycięstwo pierwszego pięściarza płacono 1:1,25, za wygraną drugiego - 1:3. Ale bywa, że stosunek wynosi 1:15 - tyle że prawdopodobieństwo jest wtedy znikome. Jeżeli typujemy więcej niż jedno zdarzenie, musimy trafić we wszystkich wypadkach, wygrana jest bowiem iloczynem stawki i współczynników przyjętych dla poszczególnych zdarzeń. Prawdopodobieństwo trafienia jest wtedy znacznie mniejsze, ale i wygrana nieporównywalnie wyższa.
Skandynawska firma Telenor wybudowała dla Totolotka pod Warszawą centrum obli-czeniowe, do którego przez łącza satelitarne spływają dane z punktów w całym kraju. Sztab informatyków, analityków, dziennikarzy sportowych, byłych trenerów i zawodników na bieżąco ocenia prawdopodobieństwo wygranej, obserwuje zakłady i tak manipuluje stawkami, żeby rozłożyć ryzyko i umożliwić firmie zarobek. Zdarzają się niebezpieczni gracze. - Najgroźniejsi są ci, którzy decydują się na duże stawki, wybierają zdarzenia średnio prawdopodobne i liczą na tak zwane fuksy. Jeśli nie trafią - przegrywają, ale jeśli im się uda, tracimy o wiele więcej - mówi Leszek Hański, szef Totolotka.
W Polsce u bukmacherów gra już regularnie prawie sto tysięcy osób. Niektórzy obstawiają za granicą i stanowi to ich główne źródło dochodów. Zakłady najpopularniejsze są na Górnym Śląsku i w Małopolsce. Czterech na pięciu graczy nie ukończyło 30. roku życia.
Na razie w Polsce obstawia się głównie wyniki zawodów sportowych. Króluje piłka, coraz popularniejsza staje się amerykańska koszykówka, hokej i boks, a także wyścigi konne i psów. W Wielkiej Brytanii, ojczyźnie zakładów wzajemnych, można się założyć niemal o wszystko. Już kilka lat temu bez specjalnego zaskoczenia przyjęto informację, że James Orra postawił 25 funtów na to, że syn zdobędzie dla Anglii bramkę w finale piłkarskich mistrzostw świata w 2006 r. Jeśli Orra wygra, otrzyma od bukmacherów 250 tys. funtów. Inny Anglik postawił 50 funtów na to, że jego syn przed 2018 r. zostanie zawodowym mistrzem Anglii w boksie.
W ubiegłym roku w firmie STS można się było założyć o wynik wyborów prezydenckich. Z kilkuset osób, które zagrały, większość stawiała na drugą turę wyborów. Bukmacherzy zapowiadają, że już w przyszłym roku będzie można postawić na wynik wyborów parlamentarnych.

Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.