Polskie wigilie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wigilia Bożego Narodzenia to głęboki, bardzo polski spektakl. Symbol trwania i silnego poczucia więzi narodowych

Ostatnie święta Bożego Narodzenia w dwudziestym wieku i drugim tysiącleciu. Niezwykła okazja do trochę głębszej zadumy niż w zwykłym, przeciętnym roku.
Jestem zwolennikiem tezy o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy. Baśka jest przeciwnego zdania, a pytana o uzasadnienie odpowiada krótko: "Mniej przygotowań, bieganiny i wysiłku". Dylemat sformułowany przez słynnego profesora mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego długo jeszcze będzie przedmiotem kontrowersji w polskich rodzinach.
Zawsze uważałem Wigilię Bożego Narodzenia za głęboki, bardzo polski spektakl. U schyłku roku 2000 nie mogę powstrzymać myśli o tym, jak bywało dawniej, przed wiekami. Tysiąc, pięćset, sto lat temu. W ten magiczny wieczór zbierali się rodacy przy oświetlonym drzewku i wigilijnym stole, w podniosłym, ale miłym nastroju. Silne poczucie więzi, nie tylko z najbliższymi. Symbol trwania i niezniszczalności.
Przez ostatnie dwa wieki bywały wigilie w niewoli i wigilie na wolności. Tych ostatnich było znacznie mniej i może dlatego niezwykły grudniowy wieczór więcej w Polsce znaczy niż w innych krajach. W społeczeństwie zniewolonym sens wigilijnego spotkania jest głębszy i wielowymiarowy. Ma ono w znacznym stopniu charakter patriotycznej demonstracji, wyzwala i utwierdza uczucia, które na co dzień muszą być tłumione. Pod znakiem takich wigilii upływał w Polsce wiek dziewiętnasty. Kilka pokoleń rodaków każdego roku jednoczyło pragnienie narodzin wolności. Podobne były chyba wigilie czasu pierwszej wojny. Czego pragnęły polskie rodziny, gdy wreszcie przyszła upragniona wolność? Wieczór wigilijny pełen był dumy i radości, ale w wielu sercach czaił się niepokój i obawa o przyszłość. Na jak długo dane są nam wolność i pokój? Czy możemy być pewni swojego losu?
Cud nie trwał długo. Przyszedł niszczący kataklizm kolejnej wojny, a później następny czas zniewolenia. Dziwaczny, dziurawy i siermiężny totalitaryzm Polski Ludowej, rozłażący się powoli od 1956 r. Większość wigilii mojego życia przypada na czasy PRL i może dlatego ten grudniowy wieczór tak bardzo sobie cenię. Bo były to wigilie piękne i podniosłe, przesycone wspólnym, cichym, czasami nawet nie artykułowanym akcentem buntu i nadziei. Podobnie jak w dziewiętnastym wieku. I doczekaliśmy kolejnego cudu.
Dręczy mnie jednak pytanie: czy wigilie na wolności nie są czasem dla wielu Polaków trochę dziwaczne i czegoś pozbawione? Nasze marzenia bledną, stają się bardziej płaskie i przyziemne. Marzymy o pieniądzach, nowym domu, samochodzie, dobrej pracy i przyszłości dzieci. A wszystko to podszyte traumatyczną obawą i poczuciem tymczasowości: jak długo to potrwa i czy w ogóle warto marzyć?
Kończy się wiek dwudziesty, zamykamy szczęśliwie dekadę wolności. A my ciągle mieszkamy w zrujnowanym domu noszącym ślady najnowszej historii. Być może należałoby go zburzyć i postawić nowy, ale na szczęście nie mamy na to pieniędzy. Nie wiemy, co z nim w końcu będzie. Korzystamy więc z tego, co najlepsze: wolności, przestrzeni i poczucia bezpieczeństwa. Od kilku lat mamy wieczerzę wigilijną w prawdziwej ruinie: na pierwszym piętrze, używanym wyłącznie jako składowisko gratów. I może tak jest lepiej, bardziej po polsku. Bo są ślady historii i poczucie tymczasowości, przypominające, że nie możemy się czuć zbyt pewnie.
Wigilie czasu niewoli są pełniejsze i mocniejsze od tych na wolności. W tych pierwszych jest siła, nadzieja i pewność, że w końcu się uda. Na wolności trudniej nam się odnaleźć, bo nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. I dlatego Baśka nie karci mnie zbyt mocno, gdy czasami mówię: "Nie martw się. Gdyby znowu przyszło coś strasznego, to my już mamy własne ruiny: piękny, choć zagrzybiony schron. Będzie łatwiej przetrwać".
Wigilia Bożego Narodzenia w Polsce. Piękne, traumatyczne święto.
Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.