Czy grozi nam radykalny wzrost bezrobocia?

Czy grozi nam radykalny wzrost bezrobocia?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy spada tempo wzrostu gospodarczego, a rynek pracy jest elastyczny jak kręgosłup osiemdziesięciolatka; kiedy politycy skracają ustawowy tydzień pracy; kiedy stałe koszty pracy myli się ze zmiennymi, co pozwala bajdurzyć, jak to więcej osób może pracować krócej i zarabiać więcej, wytwarzając tyle samo bez podnoszenia cen; kiedy reforma kodeksu pracy staje się zakurzoną legendą, a próba podjęcia wątku negatywnego wpływu płacy minimalnej na bezrobocie wśród młodych kończy się krótkim sądem nad nieroztropnym autorem i szybkim wyrokiem wydanym przez czynniki "społecznie wrażliwe" - wtedy właśnie mamy taki pasztet z bezrobociem jak teraz w Polsce.
JANUSZ JANKOWIAK
główny ekonomista BRE Banku

Kiedy spada tempo wzrostu gospodarczego, a rynek pracy jest elastyczny jak kręgosłup osiemdziesięciolatka; kiedy politycy skracają ustawowy tydzień pracy; kiedy stałe koszty pracy myli się ze zmiennymi, co pozwala bajdurzyć, jak to więcej osób może pracować krócej i zarabiać więcej, wytwarzając tyle samo bez podnoszenia cen; kiedy reforma kodeksu pracy staje się zakurzoną legendą, a próba podjęcia wątku negatywnego wpływu płacy minimalnej na bezrobocie wśród młodych kończy się krótkim sądem nad nieroztropnym autorem i szybkim wyrokiem wydanym przez czynniki "społecznie wrażliwe" - wtedy właśnie mamy taki pasztet z bezrobociem jak teraz w Polsce. Wzrost PKB o 4-5 proc. produkuje nam bezrobotnych, podczas gdy 6-7 proc. wytwarza nierównowagę gospodarczą. Bezrobocie wzrośnie w tym roku do prawie 16 proc. ludności czynnej zawodowo. I jeśli wszystko zostanie po staremu, na tym się nie skończy. Wygląda na to, że przerobimy hiszpański wariant reformy rynku pracy. A to oznacza najpierw recesję i bezrobocie w wysokości 25 proc., a dopiero później zrównoważony budżet i nowoczesny rynek pracy bez muzealnych przywilejów. Jestem przekonany, że zanim bezrobocie zacznie spadać, najpierw musi osiągnąć otrzeźwiający poziom.

STANISŁAW SZWED
wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej

Wzrost bezrobocia o jeden punkt procentowy oznacza, że liczba osób nie mogących znaleźć pracy w naszym kraju zwiększy się o kolejne 200 tys. To tyle, ile mieszka w dużym mieście, na przykład Kielcach, Toruniu, Bielsku-Białej. Wierzę, że do takiego wzrostu nie dojdzie. Nie zgadzam się też z analitykami, którzy przewidują, że liczba bezrobotnych wzrośnie jeszcze bardziej. Tempo rozwoju gospodarczego gwarantujące przyrost PKB o 5 proc. rocznie oznacza w polskich realiach utrzymanie istniejącego poziomu zatrudnienia. Z ostatnich danych na temat naszej gospodarki wynika, że mamy realne szanse na utrzymanie takiego tempa. Na rynek pracy wkracza kolejny rocznik wyżu demograficznego i to jest jeden z czynników pogłębiających nasze kłopoty. Zostanie on jednak złagodzony dzięki temu, że kończy się restrukturyzacja kilku branż polskiej gospodarki. Działają przy tym programy osłonowe pomagające przystosować się do nowych warunków tym, którzy tracą pracę, i ułatwiające wcześniejsze przechodzenie na emeryturę. Czeka nas okres stabilizacji, zamrożenia stopy bezrobocia na obecnym poziomie. To w istocie czarny scenariusz - bezrobocie osiągnęło już w Polsce niepokojące rozmiary, a zamrożenie oznacza, że nie zmaleje. Ale o jeszcze czarniejszym scenariuszu na szczęście nie ma mowy.
Więcej możesz przeczytać w 3/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.