Nauka fruwania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Psychologowie stali się potężnymi sprzymierzeńcami gwiazd sportu. "Ten facet zwariował" - powiedział o Adamie Małyszu austriacki skoczek Andreas Goldberger. Zagraniczni trenerzy rozkładają ręce, dziennikarze podejrzewają polskich naukowców o dokonanie jakiegoś przełomowego odkrycia. Niemiec Martin Schmitt, dotychczas najlepszy na świecie, tylko się uśmiechał i z niedowierzaniem kiwał głową. Tymczasem Małysz nie przybył z kosmosu.
 

Pochodzi z kraju, który w narciarskim świecie ma opinię bliską afrykańskiej prowincji; z kraju bez obiektów, zawodników, a nawet przyzwoitych wyciągów dla turystów. Polska gwiazda nie korzysta z zaawansowanych programów komputerowych do symulacji lotu, nie ma ergometru izokinetycznego określającego prędkość skracania mięśni, nie ćwiczy jak niektórzy rywale w tunelach aerodynamicznych. Gdy polski trener powiedział fińskim dziennikarzom, że nasza ekipa dysponuje budżetem niespełna miliona złotych (na zgrupowania, konsultacje, starty, badania, płace, stypendia dla zawodników), zarzucono mu, że stroi sobie żarty. - Nie mając innych możliwości, pokonaliśmy świat głową. Zrobiliśmy to samo co inni, ale lepiej i mądrzej - mówi Apoloniusz Tajner. Na czym ta mądrość polega?
Zmniejszono liczbę skoków w okresie przygotowawczym. Skoczkowie dźwigali mniejsze ciężary, lecz z większą dynamiką. Prof. Jerzy Żołądź opracował dla zawodników maksymalne, ale krótkotrwałe obciążenia treningowe. Czy to jednak możliwe, by takie rozwiązania nie były znane bogatszym ekipom z Finlandii, Niemiec czy Austrii? Być może kluczem do sukcesu okazały się zajęcia z psychologiem? Opiekujący się skoczkami Jan Blecharz ma kontakty z fachowcami z całego świata, nawet z byłym terapeutą Carla Lewisa. - W treningu psychologicznym dążymy do tego, by zawodnik był jednocześnie rozluźniony i skoncentrowany, panował nad swoim umysłem i mięśniami - mówi Blecharz.
- W zawodowym sporcie najlepsi prezentują podobny poziom wytrenowania, największe rezerwy tkwią więc dziś w psychice. Stymulacja psychiczna stała się legalnym i skutecznym dopingiem. Trwa wyścig specjalistów szukających nowych metod szlifowania talentów - mówi prof. Tadeusz Rychta z warszawskiej AWF, przewodniczący Sekcji Psychologii Sportu Polskiego Towarzystwa Naukowego Kultury Fizycznej. - Przygotowując Małysza do startów, korzystano prawdopodobnie ze wszystkich technik relaksacyjnych: progresywnej relaksacji polegającej na napinaniu i rozluźnianiu mięśni, treningu autogennego opartego na autosugestii, wewnętrznego treningu umysłowego czy wyobrażeniowego, polegającego na analizowaniu w myślach kolejnych etapów skoku. Dzięki wysiłkom specjalistów Małysz znalazł się prawdopodobnie w tak zwanym psychologicznym stanie szczytowym, charakteryzującym się między innymi zmienioną percepcją odległości i poczuciem utraty ciężaru ciała.
Psychologowie stali się potężnymi sprzymierzeńcami sportowców. Już podczas igrzysk w Atlancie z ekipą USA pracowało ich dwudziestu. Pomagali zdobywać medale i ratowali życie pechowcom takim jak Gruzin Dawidow Kakaleiszwili, który spóźnił się na zawody i chciał popełnić samobójstwo.
Gdy dżudoka Paweł Nastula osiągał największe sukcesy, podczas seansów z psychologiem wyobrażał sobie wymarzone miejsca. Artur Partyka przed skokami chował się w czarnym kapturze Robina z Sherwood i słuchał muzyki elektronicznej. Renata Mauer dzięki pomocy terapeuty potrafiła w tydzień przeboleć porażkę i zdobyć w Sydney złoto. Psychologom wdzięczna jest również Alicja Pęczak, pływaczka, która pod koniec kariery wywalczyła tytuł mistrzyni Europy.
Polscy siatkarze, aby poszerzyć pole widzenia i opanować stres, podbijają piłkę w pirackiej opasce i wpatrują się w płomień świecy. Szwedzkie gwiazdy skoku wzwyż codziennie rano oglądają teledyski zmontowane ze swoich najlepszych występów. Członkowie norweskiej kadry narciarzy w sezonie odbywają każdego dnia półgodzinny seans z psychologiem. Piłkarze Brazylii przed najważniejszymi występami korzystali z pomocy Evandro Motty, znanego w Ameryce Południowej autora książek psychologicznych.
Być może gdyby Andrzej Gołota korzystał z rad psychologa, a nie właściciela warsztatu samochodowego, nie waliłby poniżej pasa w walce z Riddickiem Bowe’em i nie uciekałby z ringu przed Mikiem Tysonem. Gdyby Olivier McCall zatrudnił specjalistów, nie płakałby zapewne jak dziecko w czwartej rundzie walki o mistrzostwo świata z Lennoxem Lewisem. Marlene Ottey, dumna i samotna sprinterka z Jamajki, świetnie radziła sobie na mityngach, ale na najważniejszych imprezach, gdy w grę wchodziła sława i prestiż, traciła nerwy. Gdy Carl Lewis przegrał na igrzyskach w Seulu z Benem Johnsonem (później zdyskwalifikowanym za doping), pytał swojego psychologa: "Dlaczego tak się stało, przecież jestem najlepszy?". Odpowiedź brzmiała: "Przegrałeś, bo nie biegłeś dla siebie, tylko przeciw rywalom na sąsiednich torach. Zabrakło ci skupienia, oderwania od zewnętrznych bodźców".
Przed laty Jennifer Capriati, wówczas nastoletnia gwiazda kortów, nie wytrzymała stresu i uciekła z domu. Być może nie sięgnęłaby po marihuanę i nie uczestniczyłaby w narkotycznych party przy muzyce Kurta Cobaina, gdyby słuchała rad profesjonalnego psychologa zamiast taty.
Adam Małysz wieczorami wkłada słuchawki i słyszy: "Zamknij oczy, usiądź wygodnie i rozluźnij się. Odtwórz w pamięci swój najlepszy skok. Popatrz w myślach na rozbieg i pomyśl, w którym miejscu będziesz jutro lądować". Na drugiej stronie taśmy nagrano muzykę specjalnie dobraną do wszystkich faz skoku. - Wypracowaliśmy techniki budowania odporności na stres, izolowania zawodnika od bodźców zewnętrznych. Mówimy o tym niechętnie, gdyż chcemy strzec naszych tajemnic - mówi Tajner.
Podczas Turnieju Czterech Skoczni Niemcy za wszelką cenę pragnęli zburzyć pewność siebie Małysza. Prasa pisała, że po zawodach Polak uspokaja się przy wódce. Faworyt Martin Schmitt zrezygnował w jednym z konkursów z eliminacji specjalnie po to, by następnego dnia spotkać się w parze z Małyszem. Chciał go pogrążyć; chłopak z Wisły miał paść na kolana przed gwiazdą. Polak tymczasem ucieszył się z takiego obrotu sprawy i wygrał zdecydowanie.
Skoki stały się przemysłem i skutecznie rywalizują o widzów z innymi konkurencjami narciarskimi. Przyciągają sponsorów i pobudzają wyobraźnię. Tętno zawodnika na górze skoczni wynosi 120 uderzeń na minutę, tuż przed startem - 180 uderzeń na minutę. Odbicie trwa 0,17 sekundy. Wychodząc z progu, skoczek osiąga prędkość 94 km/h, a leci jeszcze szybciej, na skoczniach mamucich nawet 120 km/h. Biorąc to wszystko pod uwagę, psycholog jest zawodnikom niezbędny jak powietrze. Zetknięcie nart z ziemią wydaje się lekkie i naturalne, dla skoczków to jednak ogromne obciążenie. W trakcie sezonu dopada ich zawodowa choroba: zapalenie okostnej kości piszczelowych. Po sezonie Polacy jadą na trzytygodniowe zgrupowanie w celu podratowania zdrowia. I choć po takim sukcesie, jaki odniósł Adam Małysz, skoczek zarabia na dom w górach, trenerzy i psycholodzy zgodnie twierdzą, że wynagrodzenie to jest nieadekwatne do ryzyka.

Więcej możesz przeczytać w 3/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.