Przejrzystość

Dodano:   /  Zmieniono: 
Część elektoratu może uważać, że bezpieczniej powierzyć swoje losy osobie bogatej niż być może szlachetnej, ale ubogiej, która nie potrafiła zadbać nawet o własną rodzinę. Wielu czytelników lubi, gdy prasa w ich imieniu zagląda politykom do portfela. Właśnie tej zbożnej czynności oddał się niedawno tygodnik "Le Point". W związku ze zbliżającymi się wyborami do rad miejskich zwrócił się do 179 merów i kandydatów na merów miast liczących ponad 50 tys. mieszkańców z prośbą o podanie wysokości rocznych dochodów oraz wartości posiadanego majątku. Zdarzyło się to we Francji po raz pierwszy, gdyż do tej pory sferę tę otaczała gęsta mgła tajemnicy, a zarobki od niepamiętnych czasów stanowią temat tabu.
Choć nastąpił już pierwszy wyłom w postaci utworzenia Komisji Przejrzystości Finansowej przy Radzie Państwa. Organ ten zbiera deklaracje majątkowe od kilku tysięcy osób pełniących funkcje z wyboru lub kierujących ważnymi instytucjami i firmami państwowymi po objęciu tych stanowisk i pod koniec kadencji. Porównanie obu deklaracji pozwala wykryć ślady nielegalnego wzbogacenia się. "Le Point" na razie nie ma czego porównywać, ale od 109 ankietowanych uzyskał odpowiedzi - i to pełniejsze niż komisja, która ma prawo pytać o wartość posiadanego majątku, ale nie o dochody bieżące. Tymczasem redakcja nie omieszkała zapytać również o te drugie - co jest o tyle istotne, że jeżeli okaże się, iż w czasie pełnienia funkcji majątek danej osoby wzrósł nieproporcjonalnie do deklarowanych dochodów, można sobie zadawać pytanie, czy ów wzrost na pewno zawdzięczają czystym źródłom.
70 notabli odmówiło odpowiedzi - większość zasłaniała się przy tym argumentem, że wszystko już zeznali komisji, więc spełnili wymagania prawa i nie mają zamiaru tłumaczyć się jeszcze przed publicznością.
Bardzo trudno przewidzieć, jaki wpływ na postawy wyborców może mieć zaznajomienie się z oficjalnymi zeznaniami kandydatów na temat ich majątku. W zasadzie - jeśli elektorat jest pewny uczciwości danego notabla - jego zamożność może się łatwo przekształcić w atut wyborczy. Po pierwsze, lepiej, żeby osoba pełniąca odpowiedzialną funkcję kierowniczą lub samorządową była niezależna finansowo, a tym samym odporniejsza na pokusy przekupstwa i troszczenia się o interesy inne niż publiczne. Po drugie, osiąg-nięcie wysokiego statusu majątkowego może być uznane za pośredni dowód dobrego zorganizowania i - ogólnie - dawania sobie rady w życiu. Co najmniej część elektoratu może uważać, że bezpieczniej powierzyć swoje losy komuś takiemu niż osobie być może szlachetnej, która nie potrafiła jednak zadbać nawet o własną rodzinę. Dopuszczenie do zrodzenia się w wyborcach podejrzeń o pazerność i skupienie wyłącznie na sobie też może zaszkodzić - podobnie jak ostentacyjne afiszowanie się ze swoimi możliwościami finansowymi, prowadzące do zdławienia podziwu przez zazdrość i irytację. Nic więc dziwnego, że odpytywani przez "Le Point" notable przyjmują w większości taktykę złotego środka: owszem, deklarują zarobki na ogół wyższe od średniej krajowej, ale podawana przez nich wartość majątku rzadko wskazuje na posiadanie czegokolwiek poza mieszkaniem lub domkiem jednorodzinnym, samochodem i ewentualnie pakietem akcji lub kontem oszczędnościowym. Do wyjątków należy kandydat na mera Cannes, biznesmen Bernard Brochard, który śmiało wyznaje, że zarabia rocznie 11 mln franków (ponad 6,5 mln zł), a wartość jego majątku sięga 160 mln franków (prawie 100 mln zł).
Użyteczność takich publikacji jest zatem wątpliwa. Prasowe zeznania wszystkich kandydatów należy i tak przyjmować na słowo honoru. Są to rzeczy nie do sprawdzenia. Najciekawsze pozostaje pytanie o możliwości wprowadzenia skutecznego mechanizmu kontroli. Z tego punktu widzenia interesująca jest zamieszczona w tym samym bloku materiałów rozmowa z przewodniczącym wspomnianej Komisji Przejrzystości Finansowej. Wynika z niej, że odmawianie odpowiedzi prasie pod pretekstem przekazania informacji komisji nie ma sensu, bo ma ona bardzo ograniczone uprawnienia. Pozyskiwane przez nią dane nie mogą być opublikowane przed upływem 60 lat. Komisja nie może się zwracać o informacje uzupełniające do władz podatkowych. Może jedynie prosić o dodatkowe wyjaśnienia samego zainteresowanego. Oznacza to znaczne skrępowanie, ale nie całkowitą bezsilność. Osiem spraw skierowano już do prokuratury. Jedna dotyczyła osoby stojącej na czele samorządu terytorialnego, która była właścicielem akcji firmy zależnej od zamówień składanych przez ten samorząd. Mnożąc zlecenia, mogła zatem napędzać obroty firmy i jej notowania giełdowe, zwiększając wartość swoich akcji. Inna sprawa dotyczyła mera, który zaciągnął pożyczkę w instytucji zależnej od swojego urzędu i do dziś jej nie zwrócił, traktując uzyskane pieniądze jak włas-ne. Nie jest pewne, czy w wypadku tych osób wyborcy docenią przede wszystkim pomysłowość i zaradność.

Więcej możesz przeczytać w 5/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.