Kopalnie złotówek

Kopalnie złotówek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak zarobić miliony na interesach z przynoszącymi ogromne straty spółkami górniczymi. Zadłużenie górnictwa przekroczyło już 20 mld zł. To mniej więcej tyle, ile rocznie wydajemy na ochronę zdrowia. Górnictwo jest więc najkosztowniejszym działem gospodarki. Jednocześnie ów de facto bankrut pozwala zarabiać krocie na handlu długami, pośrednictwie w sprzedaży węgla i doradztwie. W związku z tym procederem mogła zostać zmarnowana czwarta część funduszy przeznaczonych na uzdrowienie branży.
 
O skali nieprawidłowości świadczą wyniki inspekcji NIK. Prawie wszystkie kończyły się wnioskami do prokuratury. W 1995 r. ujawniono, że pośrednicy zarobili nielegalnie na handlu węglem ponad 430 mln zł. W tym samym roku wyszło na jaw, że z kopalń wyłudzono surowiec za prawie 58 mln zł. Kontrola w 1998 r. dowiodła, że ponad 125 mln zł zamiast na likwidację kopalń przeznaczono na wynagrodzenia, diety i różne koszty administracyjne. W 1999 r. inspektorzy NIK wyliczyli, że spółki węglowe straciły 40 mln zł z tytułu nieuzasadnionych upustów udzielanych pośrednikom.

Węglowi baronowie okradają własne firmy
Największą inicjatywę w szastaniu publicznym groszem wykazali szefowie Bytomskiej Spółki Węglowej, którzy przez ostatnie lata wręcz pomagali w okradaniu własnego przedsiębiorstwa. Firma Modus dostała z kasy BSW około 3 mln zł za fikcyjne pośrednictwo w zawieraniu umów. W ostatnich tygodniach za kratki trafiło kilka osób, które zajmują lub zajmowały wysokie stanowiska w górnictwie.
Już w kwietniu ubiegłego roku policjanci z Centralnego Biura Śledczego przekazali prokuraturze materiały obciążające węglowych baronów, wnioskując o aresztowanie m.in. byłego prezesa i wiceprezesów BSW oraz właścicieli spółki Modus. Przez kilka miesięcy prokuratura ociągała się z podjęciem śledztwa. Sprawa ruszyła z miejsca dopiero niedawno, gdy minister spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki i minister sprawiedliwości Lech Kaczyński zażądali na posiedzeniu rządu, by się nią zajęto. - Minister Kaczyński wydał wyraźne polecenie przyspieszenia śledztwa - potwierdza jego rzeczniczka Anna Kamińska.
Dwa tygodnie temu na wniosek Prokuratury Okręgowej w Katowicach aresztowano Leszka K., byłego prezesa BSW, obecnie członka zarządu Związku Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego i likwidatora Kopalni Niwka-Modrzejów. Za kraty trafili też byli wiceprezesi BSW Tadeusz P., obecnie wiceprezes Bytomskiej Spółki Restrukturyzacyjnej, i Wiesław K., aktualnie dyrektor Węglokoksu, a także jeden z byłych dyrektorów bytomskiej spółki, Bernard S., dziś prezes Rybnickiej Spółki Węglowej. Jeden z aresztowanych był niedawno poważnie brany pod uwagę jako kandydat na stanowisko wiceministra gospodarki. Zatrzymano też Artura P. z firmy Modus. Jego żona, współwłaścicielka spółki, uniknęła aresztu w zamian za 500 tys. zł poręczenia majątkowego (ze względu na opiekę nad dzieckiem).
Prokuratura zarzuca zatrzymanym niekorzystne rozporządzanie mieniem BSW. Chodzi o wypłacanie Modusowi pieniędzy za fikcyjne pośrednictwo w zawieraniu umów na sprzedaż węgla z elektrowniami Łagisza, Kozienice, Połaniec i Siersza. Do firmy Modus trafiały prowizje dwojakiego rodzaju: 2 proc. od wartości kontraktu i 1,5 proc. od każdej dostarczonej tony węgla. W latach 1998-2000 dzięki kontraktowi BSW z elektrownią Łagisza Modus wzbogacił się o 850 tys. zł, na umowie z Sierszą - o 230 tys. zł, z Połańcem - o 1,7 mln zł. Prokuratura ocenia, że Modus zarobił na tym interesie łącznie co najmniej 3 mln zł.

Artur P. - szara eminencja Śląska
Dochodzenie prowadzone przez śląski oddział CBŚ ujawniło sieć nieformalnych powiązań, które pozwoliły niewielkiej grupie osób wyciągać miliony złotych z kopalń. Operacje koordynowała wspomniana spółka Modus. Jej współwłaściciel, Artur P., był na Śląsku osobą prawdopodobnie bardziej wpływową niż opisywany przez "Rzeczpospolitą" Aleksander Ćwik. Wcześniej zajmował się windykacją wierzytelności Banku Współpracy Regionalnej w Krakowie i śląskiego oddziału BWR w Katowicach. Oba obsługiwały górnictwo. - Artur P. powoływał się na znajomości z ministrami, posłami, ostentacyjnie rozmawiał z nimi przez telefon komórkowy - opowiada policjant biorący udział w śledztwie. Artur P. był tak pewny siebie, że złożył doniesienie do prokuratury przeciwko funkcjonariuszom CBŚ prowadzącym dochodzenie w jego sprawie. Zarzucił im narażanie żony na problemy zdrowotne i uniemożliwianie mu prowadzenia działalności gospodarczej.
Od jednej z firm budowlanych otrzymał 2 mln zł prowizji za pośrednictwo w negocjacjach i doradztwie przy zawieraniu umowy na budowę szybu kopalnianego. Tymczasem decyzja, że to przedsiębiorstwo będzie wykonawcą, zapadła wcześniej. Artur P. dowiedział się o tym od znajomych z Bytomskiej Spółki Węglowej. Ta sama firma zapłaciła Modusowi jeszcze 200 tys. zł za pośrednictwo przy in-nym kontrakcie. W latach 1997-1999 Modus zyskał na fikcyjnym pośrednictwie ponad 10 mln zł.
Deficytowe kopalnie stały się żyłą złota. Jednocześnie spółki węglowe nie płaciły kontrahentom odsetek od wierzytelności, zalegały z wpłatami na ZUS i kasy chorych. Na kopalnie nałożono więc ograniczenia. Każda umowa, jaką zawierały, miała klauzulę zabraniającą sprzedawania długów bez zgody spółki, do której należały. Z kolei wierzyciele nie chcieli się procesować o odsetki, wiedząc, że ich odzyskanie jest mało prawdopodobne, a poza tym obawiali się, iż oddając sprawy do sądu, nie mają szans na wygrywanie następnych przetargów.
Z pomocą pospieszyła im firma Modus, która zaczęła odkupywać wierzytelności. Często za pół ceny. Od firmy górniczej w Katowicach Modus kupił w ten sposób dług wart 824 tys. zł. Co interesujące, nie miał problemów z odzyskaniem pieniędzy. Jedną z wierzytelności - 468 tys. zł - nabył za 50 proc. tej kwoty i tego samego dnia odsprzedał Bankowi Współpracy Regionalnej za 98 proc. wartości (420 tys. zł). Spółka węglowa wpłaciła do banku 100 proc. tej należności.

Pełzająca restrukturyzacja, czyli kopalnie strat
Interesy Modusa ze spółkami węglowymi na Śląsku pokazują, ile można zarobić w sektorach gospodarki poddawanych transformacji. W 1991 r. dotacje dla górnictwa przekraczały 700 mln zł. Sytuację miał uzdrowić program restrukturyzacji z 1993 r. Powstało siedem spółek skarbu państwa, grupujących 56 kopalń. Dzięki temu na rynku miała powstać zdrowa konkurencja, a ceny węgla miały spaść. Program zakończył się fiaskiem. Od sierpnia 1993 r. do stycznia 1995 r. surowiec zdrożał o 200 proc.
Kolejną reformę zaczęła wdrażać koalicja SLD-PSL. Sprowadzała się ona do wpompowania w górnictwo 8 mld zł. Jej realizację wstrzymała koalicja AWS-UW. W 1998 r. ogłoszono jednak, że na uzdrowienie sytuacji trzeba wydać jeszcze 15 mld zł. Inspektorzy NIK starają się dociec, jak to możliwe, że choć kopalnie przynoszą 3 mld zł strat rocznie, a ich długi przekraczają 20 mld zł, w ostatnich latach górnikom wypłacano co roku około miliarda złotych nagród. W 1999 r. na wypłatę barbórkową wydano 500 mln zł. Prawie drugie tyle poszło w lutym 2000 r. na wypłatę "czternastki".
Fatalne zarządzanie, nadzwyczajna hojność w nagradzaniu pracowników i ciemne interesy z zaprzyjaźnionymi firmami doprowadziły polskie górnictwo na skraj bankructwa. Policjanci i prokuratorzy są przekonani, że robienie kokosowych interesów nie byłoby możliwe bez politycznej osłony parlamentarzystów i wysokich urzędników państwowych. Obecnie sprawdza się, czy ich bliscy nie czerpali korzyści z tego procederu. W kręgu podejrzeń znalazły się firmy należące do członków rodzin czterech byłych i obecnych wiceministrów oraz pięciu parlamentarzystów.

Więcej możesz przeczytać w 6/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.