Dwa światy

Dwa światy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Byłbym spokojniejszy, gdybym mógł być pewien, że rodzice wiedzą, co robią ich dzieci, a szkoła wie, co robią uczniowie. Kiedy pojawia się policja i telewizja, na ogół nie ma się już czego dowiadywać. Chanteloup les Vignes to niebrzydka miejscowość w Yvelines, jednym z najładniejszych departamentów regionu paryskiego. Niedaleko leży zdecydowanie brzydsze miasto - Mantes la Jolie. Gdyby chcieć na siłę (ale naprawdę bardzo na siłę) przełożyć te nazwy na polski, to w pierwszym wypadku otrzymalibyśmy coś w rodzaju Śpiewaj Wilku o Winoroślach, a w drugim - Śliczna Narzutka. Nazwy te, jak widać, nie mają z sobą nic wspólnego.
 
Chanteloup les Vignes to niebrzydka miejscowość w Yvelines, jednym z najładniejszych departamentów regionu paryskiego. Niedaleko leży zdecydowanie brzydsze miasto - Mantes la Jolie. Gdyby chcieć na siłę (ale naprawdę bardzo na siłę) przełożyć te nazwy na polski, to w pierwszym wypadku otrzymalibyśmy coś w rodzaju Śpiewaj Wilku o Winoroślach, a w drugim - Śliczna Narzutka. Nazwy te, jak widać, nie mają z sobą nic wspólnego. Od razu wiadomo, że to dwa różne światy. Wilk - i to w dodatku rozśpiewany - nigdy nie znajdzie wspólnego języka z narzutką, choćby była najśliczniejsza. Czy można się zatem dziwić, że obywatele tych miast, szczególnie młodzi, nie lubią się i starają się podkreślić swą odrębność, by nie powiedzieć wyższość?
Okazało się niedawno, że oba miasta mogą liczyć na swoją młodzież, jeśli chodzi o wykazanie tej wyższości czynem. Jest to młodzież kulturalna i patriotyczna, więc - świadoma pewnego zamieszania, jakie ów czyn mógłby spowodować na ulicach - postanowiła oszczędzić ewentualnych niedogodności miejscowej ludności i przenieść czyn gdzie indziej. Ponieważ zaś jest to zarazem młodzież nowoczesna, zatem przemyślała również sprawę od strony marketingowej, public relations i strategii wobec środków przekazu. Dlatego miejsce i czas czynu nie są przypadkowe.
Dojrzały strateg nie robi jednak niczego pochopnie i bez należytych przygotowań. Najpierw więc stosunkowo nieduża grupa ofiarnych nastolatków ze Śpiewaj Wilku o Winoroślach podjęła 20 stycznia próbę dobitnego udowodnienia swojej wyższości rówieśnikom ze Ślicznej Narzutki, podróżującym tym samym pociągiem podmiejskim. W celu przywrócenia nieco zachwianej równowagi podczas rozgrywanego 24 stycznia międzyszkolnego turnieju piłki nożnej kibice ze Ślicznej Narzutki podjęli próby przekonania zawodników ze Śpiewaj Wilku o Winoroślach o swojej przewadze. Przekonujących było tym razem już czterdziestu i mieli znacznie bardziej przemawiające do wyobraźni argumenty niż ich koledzy z pociągu: noże, kije baseballowe i pojemniki z gazem łzawiącym.
Wielki finał czynu nastąpił w sobotę 27 stycznia. Jak wspomnieliśmy, czas i miejsce nie były przypadkowe, a sztabom public relations obu stron, złożonym w większości z osób nieletnich, należą się wyrazy szczerego uznania. Przez następne trzy dni ów finał stanowił przedmiot głównych doniesień prasy, radia i telewizji, jak również gorących dyskusji w mediach z udziałem dziennikarzy, psychologów, socjologów, polityków i urzędników państwowych. Finał polegał na tym, że mniej więcej po sto pięćdziesiąt osób z każdego z miast przybyło po południu do jednego z największych centrów handlowych w Europie, znajdującego się w podparyskiej dzielnicy La Défense. Był to kolejny weekend zimowych wyprzedaży, można więc było mieć pewność, że publiczność dopisze. Ponadto w sąsiednim kompleksie akurat składał wizytę minister miasta, odpowiedzialny przede wszystkim za rozwiązywanie problemów społecznych związanych z galopującą urbanizacją.
Z jednej strony młodzi starali się wyświadczyć mu przysługę, dostarczając okazji do popisania się umiejętnościami w tej dziedzinie. Z drugiej strony - mogli mieć pewność, że będzie tam dużo policji, więc spektakl będzie przedni.
Prasa przedstawiała to potem dosyć nudno. Że dwie ponadstuosobowe bandy młodych ludzi przyjechały z miejscowości odległych od Paryża o 40 km, by przeprowadzić regularną bitwę w dzielnicy La Défense. Że bandy były uzbrojone w kije baseballowe, siekiery, kastety i noże. Że dziesięć osób zostało rannych, w tym jedna ciężko. Że trzydziestu uczestników zajść aresztowano, ale szybko wypuszczono. Że podnoszą się zaniepokojone głosy, iż chodzi o zjawisko zupełnie nowe we Francji i dotyczące w dużej mierze nieletnich. Że specjaliści są zatrwożeni, bo jest to kolejny dowód na to, iż gwałtownie obniża się wiek osób dopuszczających się najbrutalniejszych form przemocy - przy ewidentnym niezdawaniu sobie sprawy z jej możliwych skutków.
Ale tak właściwie, proszę szanownego państwa, o co chodzi? O co tyle szumu? Centrum handlowe nie zostało zdemolowane i żaden z klientów nie odniósł obrażeń. Jeden ciężko ranny przy trzystu osobach z nożami, siekierami i kijami baseballowymi - to prawdziwy triumf cywilizacji XXI wieku. Oni sobie chyba tymi toporkami robili manicure. Młodzieży ze Śpiewaj Wilku o Winoroślach i Ślicznej Narzutki chodziło o idee w postaci czystej: o pokazanie siły. Policja wypuściła zatrzymanych, bo w państwie prawa nie wolno więzić kogoś, przeciwko komu nie ma się dowodów jakiejś konkretnej winy. Czyli w sumie wszystko gra. No, ale kto wie, czy nie byłbym spokojniejszy, gdybym mógł być pewien, że rodzice wiedzą, co robią ich dzieci, a szkoła wie, co robią uczniowie. Kiedy pojawia się policja i telewizja, na ogół nie ma się już czego dowiadywać.

Więcej możesz przeczytać w 6/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.