Sąd Elektromisu

Sąd Elektromisu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto naprawdę kieruje poznańskim wymiarem sprawiedliwości? Skandal wokół wyroku w sprawie Elektromisu może się okazać największą aferą w historii wymiaru sprawiedliwości III RP. Urząd Ochrony Państwa, prokuratura oraz Ministerstwo Sprawiedliwości sprawdzają obecnie, czy i w jakim zakresie poznańscy sędziowie, prokuratorzy i adwokaci działali na korzyść trzynastu oskarżonych. W grę mogą wchodzić łapówki sięgające siedmiocyfrowych sum, próby szantażu, zastraszenia, celowe ukrywanie dowodów, umyślne błędy proceduralne i skandale obyczajowe.

 - Sytuacja w Poznaniu jest trudna, wręcz dramatyczna. Toczą się postępowania dotyczące zarówno sędziów, jak i prokuratorów - mówi Lech Kaczyński, minister sprawiedliwości.
Kto przekracza te progi i jest lojalny, nigdy nie zostanie sam - tak Mariusz Świtalski, twórca Elektromisu, a obecnie największy udziałowiec spółki Kuchnia Polska, wita przyjmowanych do pracy. Zasada ta dotyczy także tych, którzy znaleźli się w areszcie bądź na ławie oskarżonych. Jedenastu spośród trzynastu oskarżonych w procesie Elektromisu, skazanych w pierwszej instancji, może uniknąć kary. Pozornie z powodu błędu formalnego - "niewłaściwego" składu orzekającego. Okazało się, że dwóch sędziów awansowało w czasie procesu do sądu wyższej instancji, więc jeden z nich powinien zostać wyłączony ze sprawy. Nie został, zatem wyrok może być uchylony.

Wszystkie pieniądze świata za uniewinniający wyrok
Kilka dni przed wydaniem wyroku sędziego Piotra Michalskiego, orzekającego w sprawie, odwiedziła mecenas Katarzyna K.-Z. Jak potem zeznał sędzia Michalski, zaproponowała "wszystkie pieniądze świata" za werdykt uniewinniający. Miała dodać, że pozostali członkowie składu orzekającego "swoje już wzięli". Minął ponad tydzień, zanim sędzia poinformował o incydencie Mariusza Tomaszewskiego, prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu. Dopiero po miesiącu prezes zawiadomił prokuraturę. Z powodu tej zwłoki został wezwany przez ministra sprawiedliwości do złożenia wyjaśnień. Wkrótce podał się do dymisji.
Mecenas K.-Z. trafiła do aresztu (obecnie przebywa na wolności za poręczeniem Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu). Podczas przesłuchania nie przyznała się do próby przekupstwa. Swoje zachowanie wobec sędziego Michalskiego nazwała żartem. W tym czasie UOP dokonał przeszukania w jej mieszkaniu. Nie znaleziono dowodów planowania przekupstwa ani niczego szczególnego. Następnego dnia w środowisku poznańskich prawników pojawiła się jednak plotka, jakoby w mieszkaniu znajdowały się taśmy wideo z nagraniami kompromitującymi miejscowych sędziów oraz przedstawicieli palestry. Jak się później okazało, plotka nie pojawiła się przypadkowo. Jej sensacyjność miała przyćmić pierwsze ustalone fakty.
A fakty świadczą o tym, że wszelkimi sposobami starano się uniemożliwić prawomocne skazanie pracowników Elektromisu, doprowadzić do przedawnienia sprawy. Są na to ogromne szanse, gdyż nastąpi ono za niecałe dwa lata. Wcześniej zadbano o to, by oskarżeni nie siedzieli w areszcie - wszyscy wyszli na wolność za poręczeniem majątkowym. Starano się też - z sukcesem - maksymalnie przedłużać proces. Akt oskarżenia sporządzono już w 1994 r., a wyroki w pierwszej instancji zapadły po ponad sześciu latach. Jeszcze w październiku roku 2000 doszło do próby zerwania procesu. Oskarżyciel przedłożył bowiem nowy (korzystny dla oskarżonych) dowód w sprawie: faktury i kontrakty z 1992 r., przetrzymywane przez prokuratora Jacka Tylewicza, który wcześniej prowadził sprawę Elektromisu, a obecnie jest sędzią.

Zasłona dymna, czyli sensacyjne okoliczności próby przekupstwa
Jedna z hipotez śledztwa zakłada, że nagłośnienie roli mecenas K.-Z. w sprawie domniemanego przekupstwa miało przyćmić odkryte tuż po ogłoszeniu wyroku błędy proceduralne. Oznaczało też, że zarówno sędziowie wydający wyrok, jak i ich przełożeni są poza podejrzeniem, bo w końcu to oni złożyli doniesienie do prokuratury. Opóźnienie z tym związane bez trudu można wyjaśnić względami formalnymi, na przykład procedurami obiegu dokumentów. W dodatku udowodnienie ewentualnej winy mecenas K.-Z. będzie niezwykle trudne - jedynym dowodem jest wszak oświadczenie sędziego Michalskiego.
Sędzia Michalski sugerował, że zdaniem mecenas K.-Z., wyrok pierwszej instancji i tak nie ma znaczenia, bo sprawa została załatwiona w sądzie odwoławczym. Przewodniczącym Wydziału IV Karno-Odwoławczego Sądu Okręgowego w Poznaniu jest sędzia Tadeusz Jaworski, więc musiałoby to zależeć od jego decyzji. Skoro sprawa nie znalazła się jeszcze w sądzie odwoławczym, decyzji takiej nie mógł podjąć, a nikt nie może odpowiadać za czyny nie popełnione. Ale zamieszanie zaczęło ogarniać coraz szersze kręgi. Z pewnością przyczyni się ono do przedłużania sprawy Elektromisu. Po uchyleniu wyroku, co jest bardzo prawdopodobne, proces rozpocznie się od nowa. Nie trzeba specjalnie wyrafinowanych sztuczek prawniczych, aby sprawa uległa przedawnieniu. Jeśli - jak zakłada prokuratura i UOP - ktoś chciał taki efekt uzyskać, to mu się udało.

Premia za lojalność, czyli swoim nie może włos spaść z głowy
Uchybienie proceduralne jest oczywiste nawet dla studenta prawa, ale odpowiedzialnych za to sędziów funkcyjnych - przewodniczącego wydziału karnego, w którym toczyła się sprawa, oraz prezesa sądu rejonowego - można ukarać co najwyżej dyscyplinarnie (wkrótce spodziewane jest ich odwołanie). Gdyby rzeczywiście doszło do przekupienia sędziego lub sędziów, to i tak przecież nie byłoby wyroku uniewinniającego w sprawie Elektromisu. Chodziło tylko o stworzenie przesłanek do przewlekania sprawy. Czy nie spełnia się w ten sposób obietnica, że nikt z Elektromisu nie trafi do więzienia? I że każdy lojalny pracownik może liczyć na pomoc - jak jeden z ochroniarzy Mariusza Świtalskiego. Miał on ciężki wypadek samochodowy, lecz zanim zmarł w szpitalu, do ratowania go ściągnięto najlepszych specjalistów, sprzęt i leki, oddano do dyspozycji nieograniczone środki finansowe.
Takie postępowanie utrwala mit, że Elektromis i jego mutacje to państwo w państwie - nietykalne nawet dla wymiaru sprawiedliwości. Także dlatego, że zatrudnia znanych prawników (Mariusza Świtalskiego reprezentują adwokaci Wiesław Michalski - zbieżność nazwisk z sędzią Michalskim przypadkowa - i Andrzej Reichelt), że lista płac firmy jest długa i obejmuje ludzi, którzy mogą załatwić wszystko. Na Ogrodowej, gdzie urzęduje Mariusz Świtalski, pracują byli prokuratorzy oraz byli wysocy oficerowie Służby Bezpieczeństwa i milicji (funkcjonuje tam nawet swoista komórka kontrwywiadu, która analizuje i doradza, kto ma przycichnąć na jakiś czas, jeśli interesuje się nim wymiar sprawiedliwości, UOP czy policja).
Jednym z najbliższych współpracowników Świtalskiego jest były prokurator Jarosław Duszyński, przez wiele lat kierujący sektorem prasowym Elektromisu (był m.in. redaktorem naczelnym "Poznaniaka" i szefem wydawnictwa Presspo), a obecnie pełniący funkcję prezesa spółki Żabka Polska SA, najnowszego pomysłu biznesowego Świtalskiego. Do tych współpracowników należy też były prokurator Paweł Dębski, swego czasu redaktor naczelny "Dziennika Poznańskiego" i "Poznaniaka". Część tych ludzi nadal ma dobre kontakty z wymiarem sprawiedliwości. W ostatnich latach poznańska delegatura Urzędu Ochrony Państwa odnotowała co najmniej kilka prób wyciągnięcia z prokuratury i UOP informacji o stanie śledztwa w sprawie Elektromisu.

Niebezpieczne związki poznańskiej Temidy z imperium Świtalskiego
Zastanawiająca życzliwość poznańskiej Temidy wobec Mariusza Świtalskiego i jego interesów nie jest kwestią ostatnich miesięcy (o niektórych sprawach pisaliśmy na łamach "Wprost" już w 1993 r.). Sąd Rejestrowy w Poznaniu nie dociekał pochodzenia gigantycznych, choć tylko papierowych kapitałów wnoszonych do spółek holdingu. W 1992 r. dokonano bezprecedensowego w historii polskiego systemu bankowego "podwyższenia kapitału" Banku Posnania drogą wniesienia doń przez Elektromis JV "aportu w postaci nieruchomości" - paru blaszanych wiat wycenionych przez sześciu biegłych sądowych z listy poznańskiego sądu na 173 mld starych złotych.
W grudniu 1997 r. nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy Elektromisu SA podjęło uchwałę o podwyższeniu kapitału akcyjnego Elektromisu SA o 301,75 mln zł, wniesionych "aportem w postaci handlowego know-how przez Elektromis Dom Inwestycyjny sp. z o.o.". Na ów aport składały się biznesplan, standardy dotyczące marketingu, konsumenta, towarów itp. Słowem - zasady prowadzenia sklepu. Sąd Rejonowy w Poznaniu odmówił wpisu operacji tak przeprowadzonego podwyższenia kapitału, jednak Sąd Wojewódzki uznał odwołanie Elektromisu za uzasadnione i wpisu dokonano. Dzięki temu właściciele firmy mogą zastawić akcje, na przykład biorąc kredyt, a w razie czego wierzycielowi zostanie w ręku przepis na prowadzenie sklepu wart przeszło 300 mln zł.
Kiedy Mariusz Świtalski zażądał od "Rzeczpospolitej" i "Wprost" 2 mln zł zadośćuczynienia, Wydział Cywilny Sądu Apelacyjnego w Poznaniu zwolnił go z opłaty, choć wcześniej Sąd Wojewódzki ustalił ją na 100 tys. zł. Uzasadniono to w ten sposób, że "domaganie się zadośćuczynienia jest immanentną częścią procesu o ochronę dóbr osobistych", więc wystarczy, że żądający 2 mln zł Świtalski uiści wpis tymczasowy w wysokości 600 zł. Wszyscy inni, nie wyłączając prezydenta RP, muszą w takim wypadku wpłacić 8-5 proc. dochodzonej sumy (gdy suma przekracza pewną granicę, opłata maleje).

Nietykalni, czyli czy Elektromis stoi ponad prawem?
O niebezpiecznych związkach pracowników wymiaru sprawiedliwości z firmami i interesami Elektromisu oraz Mariusza Świtalskiego mówi się od lat. Przez te lata nikomu niczego nie udowodniono, a nawet nie spróbowano tego zrobić. Tym razem zagrożona jest jednak reputacja całej trzeciej władzy. Sprawa Elektromisu jest największą aferą gospodarczą początków III RP. Gdyby z powodu "błędu" sędziów zakończyła się przedawnieniem, oznaczałoby to kompromitację wymiaru sprawiedliwości. A także przyznanie, że istnieją w Polsce nietykalne syndykaty, że Polska nie jest państwem prawa.

Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.