Orwell 2001

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zwalczanie przestępczości zorganizowanej wkrótce nie będzie zadaniem państwa, lecz obywateli. Pięć lat więzienia - to kara, na jaką może zostać skazany polski obywatel za odmowę donoszenia na swych klientów i współpracowników. W czerwcu wejdzie w życie ustawa "o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub niejawnych źródeł". Powołuje ona instytucję generalnego inspektora informacji finansowej (współpracującego z policją, prokuraturą, kontrolą skarbową i UOP) i zobowiązuje tysiące osób do przekazywania mu wszelkich dostępnych danych.
 

Obowiązek donoszenia obejmuje pracowników banków, domów maklerskich, Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, podmiotów prowadzących działalność w zakresie gier losowych i gier na automatach, zakładów ubezpieczeń, pośredników ubezpieczeniowych, funduszy inwestycyjnych i powierniczych, towarzystw emerytalnych, kas oszczędnościowych, Poczty Polskiej, przedsiębiorstw leasingowych, kantorów wymiany, notariuszy i pośredników obrotu nieruchomościami. Osoby te, "przyjmując dyspozycję (zlecenie) klienta do przeprowadzenia transakcji, której wartość przekracza 10 000 euro", mają obowiązek "zarejestrować taką czynność" i "udostępnić dokumenty dotyczące transakcji generalnemu inspektorowi informacji finansowej". Klienta należy wylegitymować, spisać jego dane, PESEL, cechy dokumentu, numer konta bankowego.
Konieczność przekazania informacji obowiązuje także przy transakcjach o mniejszej wartości, a nawet "ustnym zleceniu". Ustawowi donosiciele dodatkowo będą więc odgrywać rolę śledczych, tym bardziej że przyjęte prawo nakazuje im także ustalić "beneficjantów transakcji" i zdobyć ich dane osobowe. To nie wszystko: za powiadomienie klienta o tym, że się na niego donosi, grozi kara więzienia do lat trzech.

Donosicielstwo w imieniu prawa
Na całym świecie policja gospodarcza i służby kontroli skarbowej mogą sprawdzać treść zawieranych umów, a przedsiębiorstwa (wszystkie) mają obowiązek przechowywać i księgować stosowne dokumenty. Polska ustawa odwraca jednak role. To nie służby policyjne będą obserwować podejrzane środowiska i zdobywać o nich informacje. To spora grupa obywateli z racji wykonywanego zawodu ma obowiązek podjąć tajną i świadomą współpracę z aparatem ścigania. Wciąga on w swoje działania ludzi zupełnie do tego nie przygotowanych i nie przeszkolonych, wystawiając ich na niebezpieczeństwo odwetu świata przestępczego. Gangster, który wpadnie dzięki donosowi i współpracy agenta ubezpieczeniowego lub pośrednika w handlu nieruchomościami, będzie chciał się na nim zemścić. Świat przestępczy będzie starał się te osoby skorumpować lub zastraszyć.
- Rozwiązania ustawy idą za daleko - twierdzi Arkadiusz Protas, dyrektor Biura Interwencji Business Centre Club. Jego zdaniem, zbyt niski wydaje się zastosowany próg wartości transakcji (około 35 tys. zł). Niektóre firmy, na przykład sprzedające samochody, będą musiały przekazywać informacje niemal o każdej zawartej umowie sprzedaży. Istnieje też poważne niebezpieczeństwo powstania czarnego rynku informacji finansowych, bardzo przydatnych dla świata przestępczego oraz nieuczciwej konkurencji. Jeśli tysiące osób będą dysponowały wiedzą o naszych poczynaniach finansowych, jest tylko kwestią czasu, kiedy tym towarem zaczną handlować.
Monika Grudzińska-Leśniak z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwraca uwagę, że nie wiadomo, kto będzie odpowiadał za straty wynikające z zawieszenia transakcji (co przewiduje ustawa), gdy poddana "prześwietleniu" osoba okaże się niewinna. Ustawa nakłada też obowiązek rejestrowania i przekazywania danych organom administracji rządowej przez osoby nie będące urzędnikami służby cywilnej.

Polski patent, czyli jak państwo wysługuje się obywatelami
W większości krajów wysoko rozwiniętych istnieją instrumenty prawne ograniczające możliwość wprowadzania do obrotu pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Podstawowym narzędziem jest zakaz płacenia dużych sum gotówką, by ślady transakcji pozostały w dokumentach. W niektórych krajach funkcjonuje centralna ewidencja obrotu finansowego, tworzona komputerowo na podstawie operacji bankowych i zgłoszeń podatkowych. Różnica między tymi rozwiązaniami a polskim polega na tym, że tworzeniem takiej ewidencji zajmują się wyspecjalizowane organy państwa, a nie na przykład pracownicy banków, podważający w ten sposób swą wiarygodność wobec klientów.
Intencją autorów ustawy było zwalczanie przestępczości zorganizowanej i jest to cel ze wszech miar słuszny. Sprzeciw budzi zastosowane rozwiązanie. To nie organy ścigania mają tropić przestępców i uniemożliwiać pranie brudnych pieniędzy, lecz pracownicy instytucji zajmujących się obrotem finansowym i gospodarczym. Jak wytłumaczą się oni przed przyszłym sądem lustracyjnym? Przecież do donoszenia zostali zobowiązani przez prawo.

Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.