Użyć życia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z roku na rok przybywa ludzi żyjących samotnie. Oni sami tłumaczą swój styl życia zapracowaniem, wygodą, wysokimi wymaganiami. Psycholodzy ostrzegają jednak przed poważnym kryzysem relacji międzyludzkich. Gdy dwa lata temu Michał Piegat, 27-letni pracownik agencji reklamowej z Warszawy, urządzał nowe mieszkanie, robił to z myślą o dwóch osobach - kupił szerokie małżeńskie łóżko, duży stół do jadalni, dodatkowe regały. - Na razie niepotrzebnie. Utwierdzam się w przekonaniu, że mieszkanie w pojedynkę jest dla mnie najlepszym wyjściem - mówi Michał.


 Do domu wraca późno, a gdy ma trochę wolnego czasu, woli go przeznaczyć na jazdę na rowerze albo samotne wyjście do kina. Lubi sam decydować o swoim czasie. Nie wyklucza, że gdy się zakocha, jego wybranka będzie mogła z nim zamieszkać. Próby, które podejmował do tej pory, były nieudane. - Często nudziłem się z dziewczyną, z którą mieszkałem, co nigdy nie zdarza się, gdy jestem sam - zapewnia Michał.
Spośród 6 mln gospodarstw 2,5 mln prowadzonych jest przez jedną osobę. Coraz częściej to osoby młode i samodzielne finansowo, tzw. single, którzy mówią o sobie: "na stałe z nikim nie związani". Na ogół mieszkają w dużych miastach i są dobrze wykształceni. Do tej pory było to zjawisko charakterystyczne dla państw Europy Zachodniej, szczególnie Francji, Skandynawii i Wielkiej Brytanii. Samotnie żyje dziś 7,3 mln Francuzów, 7 mln Brytyjczyków, 40 proc. Szwedów. - Szybko ich gonimy. Za 10-15 lat gospodarstwa jednoosobowe zdominują demograficzny krajobraz Polski - prognozuje Wiesław Łagodziński z Głównego Urzędu Statystycznego.
Powodów życia w pojedynkę jest pewnie tyle, ilu samotnych. Wbrew stereotypom większość nie skarży się na swój los. 58 proc. ankietowanych przez Instytut Gallupa uważa, że życie bez pary to wybór, nie przymus. Wielu mówi, że tak jest po prostu wygodniej. Są wystarczająco bogaci, żeby ponieść koszty życia w pojedynkę, i wystarczająco niezależni psychicznie, by się na nie zdecydować. Nikomu nie muszą tłumaczyć, dlaczego późno wracają do domu, z nikim nie negocjują wyboru kafelków, miejsca weekendowych wypadów, tego, co będzie na obiad. Mają czas na hobby, uprawianie sportów i towarzyskie spotkania.
Wojciech Ślifirski, asystent dyrektora dużej warszawskiej firmy, zrezygnował ze wspólnego mieszkania po kilku latach małżeństwa. - Przychodziłem z pracy bardzo późno. Chciałem jeszcze trochę pomieszkać, ale rodzina kładła się wcześnie spać. To powodowało konflikty. Takie drobiazgi się nawarstwiały, coraz trudniej było nam razem żyć - mówi Wojtek. Trzy lata temu zdecydował się zamieszkać sam. - I jest mi z tym dobrze. Nie rozwiodłem się, utrzymuję kontakt z rodziną, ale nie muszę się z niczego spowiadać, niczego ukrywać, nikomu niczego obiecywać.
Single najczęściej tłumaczą swoją samotność coraz większą dyspozycyjnością wymaganą w pracy. Twierdzą, że pracują tak dużo i ciężko, że ich związek tylko by na tym cierpiał. - Przy moim trybie życia brak towarzystwa jest zaletą. - mówi Adam Pobielski, 28-letni dyrektor finansowy ogólnopolskiej firmy. Z pracy wychodzi najwcześniej o ósmej wieczorem. Umówić się z nim można dopiero po dziesiątej, bo wcześniej odreagowuje codzienny stres na korcie tenisowym. Od roku jest zaręczony, ale z narzeczoną widuje się tylko w weekendy. - To idealny układ dla obu stron. Oszczędzamy sobie niepotrzebnych konfliktów. Nie czekamy na siebie wieczorami, mamy czas na przygotowanie się do następnego dnia w pracy, na naukę i czytanie książek - dodaje Adam. Według demografa prof. Marka Okólskiego, ta nowa forma życia, nazywana na Zachodzie LAT (living alone together), upowszechnia się w Polsce bardzo szybko. Lepiej dobrze żyć razem na odległość, niż kłócić się o byle co, mieszkając pod jednym dachem.
Z badań przeprowadzonych przez Pentor dla miesięcznika "Playboy" wynika, że mężczyźni, którzy decydują się na samotne mieszkanie, po pierwsze - nie chcą mieć zobowiązań, po drugie - uważają, że życie w pojedynkę jest łatwiejsze, po trzecie - chcą "użyć życia". Na czwartym miejscu pojawiła się chęć robienia kariery.
Nie ma na razie tego typu badań dotyczących polskich kobiet, ale - jak podkreślają socjolodzy i demografowie - to właśnie emancypacja najsilniej wpływa na upowszechnianie się modelu życia w pojedynkę. - Jeszcze kilka lat temu w Polsce wśród singli przeważali mężczyźni. Ostatnio jednak zasilają tę grupę przede wszystkim młode kobiety - mówi Wiesław Łagodziński z GUS.
I one, i oni uważają, że aby zamieszkać wspólnie, trzeba osiągnąć wysoką pozycję materialną. - Młodzi Polacy chcą pod każdym względem żyć na wysokim poziomie. Coraz staranniej szukają przyszłych partnerów, zdolnych sprostać ich wymaganiom. Krąg osób, z którymi mogliby się związać, coraz bardziej się zawęża - ocenia prof. Zbigniew Nęcki, psycholog.
Z raz zasmakowanej wolności trudno zrezygnować. "Nawet w wolnych związkach oczekuje się od kobiety bycia gospodynią domową" - twierdzi francuski socjolog Jean-Claude Kaufmann, który od kilku lat bada zjawisko singli. Nie łudźmy się, że w Polsce jest inaczej.
- Gdy mieszkałam z moim byłym chłopakiem, cały czas czułam, że muszę go zabawiać, robić herbatę, wymyślać, co mamy razem robić. Bardzo mnie to męczyło, bo stawałam się nudną babą i nie mogłam być sobą - mówi 27-letnia Jus-tyna Friedrich z Warszawy. Od siedmiu lat mieszka sama. Nigdy nie narzekała na brak towarzystwa. - Codziennie ktoś do mnie przychodził, bo byłam jedną z pierwszych osób, które miały własne mieszkanie. Teraz goście pojawiają się trochę rzadziej, raz na dwa, trzy dni.
Na początku nie było jej łatwo finansowo. Studiowała odpłatnie na SGH i pracowała w banku jako stażystka. Ledwo udawało się jej opłacać czynsz. Przez dwa lata nie miała lodówki, przez trzy - pralki. Uznała jednak, że gra jest warta świeczki. Dziś nie wyobraża sobie, żeby tę ciężko wypracowaną niezależność miała porzucić. - Wolność ma ogromną wartość, a ja jestem coraz mniej zdolna do kompromisów. Nie potrafię już chyba z nikim na tyle się zbliżyć, by zaproponować wspólny dach - przyznaje Justyna. Taki stan mógłby dla niej trwać jeszcze długo. Obawia się jedynie tego, że w końcu wszyscy znajomi założą rodziny i nie będą mieli dla niej czasu.
- Nie jest prawdą, że jesteśmy samowystarczalni pod względem uczuciowym. Nawet osoby introwertyczne nie mogą wyeliminować potrzeby bliskości - ostrzega Barbara Smolińska, psychoterapeutka z Laboratorium Psychoedukacji. Choć samodzielne prowadzenie gospodarstwa jest według niej zjawiskiem pozytywnym - młody człowiek szybko się uczy niezależności, sprawdza w nowych rolach - to przedłużanie się tego stanu może być niebezpieczne. - Mieszkanie w pojedynkę może wzmocnić tkwiące w nas lęki przed potencjalnym partnerem - uważa Smolińska.
Zdaniem psycholog Anny Majewskiej z Centrum Mabor, wzrastająca liczba singli świadczy o kryzysie relacji między kobietą a mężczyzną i załamaniu poczucia wspólnoty międzyludzkiej. - To kolejna iluzja stworzona przez coraz bardziej zabiegane społeczeństwo. Ubieranie samotności w ideo-logię to przykrywka dla lęków przed związkami - ocenia Majewska. O tym, że te lęki naprawdę istnieją, świadczy m.in. niezwykła popularność internetowych biur matrymonialnych. Z jednej strony miliony osób szukają partnera, z drugiej - wybierają najbardziej dyskretnego i zapewniającego anonimowość swata.
Tygodnik "L’Express" opisuje jeden z odcinków popularnego we Francji programu telewizyjnego "Sex and the city". W studiu zgromadziły się osoby samotne - zarówno te znane z pierwszych stron gazet, jak i zupełnie obce szerszej publiczności. Jak na balu kotylionowym, każdy z nich miał przypięty do ubrania numerek. Do ustawionej w studiu skrzynki zaproszeni goście mieli wrzucać anonimowe karteczki z numerem osoby, która im się spodobała. Po długich dyskusjach przed kamerami nad różnymi aspektami samotności otworzono skrzynkę. Okazało się, że jest pusta.
Według psychologów, młodym zapracowanym ludziom coraz trudniej jest budować trwałe związki. Samotność w nowym wydaniu nie oznacza jednak rezygnacji z seksu, który - z przyczyn oczywistych - jest wszak dość przypadkowy. Tylko 40 proc. samotnych uprawiających seks jest z niego zadowolonych. W wypadku osób żyjących w stałych związkach odsetek ten wynosi 80 proc. - cytuje badania niemieckiego seksuologa Güntera Schmidta tygodnik "Newsweek".
Życie w pojedynkę może przynieść wolność, ale niekoniecznie zdrowie. Statystyki pokazują, że samotni z długoletnim stażem są bardziej skłonni do chorób, nałogów, a także samobójstw. Może jednak warto przemęczyć się we wspólnym gnieździe. Przynajmniej dla zdrowia.

Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: