Dura lex

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skutki lustracji Janusza Tomaszewskiego. Jeśli działający na zamówienie przeciwników lustracji byli oficerowie SB chcieli za pomocą sprawy Janusza Tomaszewskiego rozbić AWS lub doprowadzić do spadku jej znaczenia, to im się w pewnym stopniu udało. Nie udało się natomiast skompromitować procesu lustracyjnego - Janusz Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w Sądzie Lustracyjnym i doczekał się korzystnego orzeczenia szybciej, niż stałoby się to w sądzie cywilnym
 

Uniewinniające orzeczenie sądu dowodzi też, że Tomaszewski nie miał żadnego interesu, by w połowie 1999 r. organizować partię antylustracyjną, o co oskarżała go część polityków akcji, ani przygotowywać - wespół z KPN - przewrotu w AWS. Akcja jako jedyna siła w parlamencie udowodniła, że rozliczenie z przeszłością traktuje poważnie, że lustracja ma sens.

Akcja SB?
Wiele wskazuje na to, że akcję przeciwko lustracji, AWS i Januszowi Tomaszewskiemu zapoczątkowano już wiosną 1997 r. Byli oficerowie SB - S. i P. - sami zgłosili się wówczas do zajmujących się służbami specjalnymi polityków SLD. Pierwszy twierdził, że zwerbował Tomaszewskiego do współpracy w 1982 r. w Łowiczu (miejscu internowania) i zarejestrował go jako tajnego współpracownika, nadając mu kryptonim Bogdan, lecz w sądzie oznajmił, iż widzi byłego wicepremiera po raz pierwszy. Drugi utrzymywał natomiast, że prowadził Bogdana aż do 1989 r., kiedy go wyrejestrował. To samo obaj powtórzyli w 2000 r. w sądzie podczas kolejnych rozpraw. Jedynym dowodem na potwierdzenie ich słów była kserokopia karty ewidencyjnej, przekazana w październiku 1997 r. prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu razem z materiałami dotyczącymi kandydatów na stanowiska ministerialne w rządzie Jerzego Buzka. Niektóre dane na karcie nie zgadzały się z rzeczywistością, wypełniono ją różnymi charakterami pisma, brakowało na niej pieczątki naczelnika wydziału, w którym kartę rejestrowano.
Kiedy byli oficerowie SB zgłosili się do sprawujących wtedy władzę polityków SLD, do centrali UOP (na stanowisko trzeciego zastępcy) awansował Paweł Pruszyński, szef łódzkiej delegatury, gdzie znajdowały się materiały obciążające rzekomo Tomaszewskiego. Do Warszawy przeniósł się też naczelnik biura ewidencji łódzkiej delegatury. W czerwcu 1997 r. jeden z zastępców szefa UOP spotkał się z ważnym działaczem śląskiej "Solidarności" i ostrzegł go przed konfidentem SB w najwyższych władzach związku. Sugerował, że osobą tą jest Tomaszewski.

Polityczny układ
Przed powołaniem nowego rządu (był już premier, nie skompletowano natomiast gabinetu) do Jerzego Buzka zwrócił się Andrzej Kapkowski, ówczesny szef UOP. Poinformował premiera, że urząd dysponuje informacjami, jakoby Tomaszewski współpracował w latach 1982-1989 ze Służbą Bezpieczeństwa. Informacje o domniemanej współpracy Tomaszewskiego z SB pojawiły się ponownie wiosną 1998 r.
Wszystko to sprawiło, że Janusz Tomaszewski zaczął tracić poparcie kierownictwa związku, a potem odwrócili się od niego szefowie AWS i premier. Wtedy też w AWS zaczęto mówić o spisku zmierzającym do obalenia Jerzego Buzka. Na jego czele miał stać Tomaszewski. Były wicepremier dobrze pamięta, że kiedy odchodził ze stanowiska, ani premier Buzek, ani Marian Krzaklewski nie podali mu ręki.
Proces byłego szefa MSWiA był najdłuższym w dotychczasowej historii polskiej lustracji. - Powinno się dofinansować Sąd Lustracyjny, żeby procesy toczyły się szybciej. Nie życzę nikomu, by był poddany tak długiej lustracji jak ja - mówi Janusz Tomaszewski. Mimo przykrych doświadczeń Tomaszewski rozumie konieczność przeprowadzenia w Polsce lustracji. Jest też zadowolony z tego, że byłym funkcjonariuszom SB, nie rozliczonym z przeszłości i nie zweryfikowanym w 1990 r., nie udało się oczernić tych, którymi się w czasach PRL zajmowali. Gdy w 1997 r. przygotowywano sprawę Tomaszewskiego, byli oficerowie SB byli przekonani, że uda im się do lustracji nie dopuścić. Kiedy jednak parlament przyjął stosowną ustawę, chcieli - przy pomocy polityków - udowodnić, że lustracja nie będzie normalną procedurą sądową, lecz sądem kapturowym. Wyrok w procesie Janusza Tomaszewskiego te nadzieje ostatecznie przekreśla. Sam Tomaszewski nie stał się największym przegranym lustracji, może się natomiast okazać jej największym zwycięzcą.

Więcej możesz przeczytać w 9/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.