Nowi nomadowie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeszło pół miliona specjalistów dojeżdża codziennie do pracy w firmie odległej nawet o kilkaset kilometrów. Milion Polaków codziennie pokonuje kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów, by dotrzeć do pracy. Dla osób pochodzących z małych miast to sposób na uniknięcie bezrobocia. Dla rosnącej grupy specjalistów o wysokich kwalifikacjach - cena, jaką muszą zapłacić za możliwość wykonywania satysfakcjonującej i dobrze opłacanej pracy.
 

Szybko upodabniamy się więc do zachodnich społeczeństw "nowych nomadów", dla których najważniejsze nie jest miejsce zamieszkania, ale własne aspiracje i styl życia.
Do pracy dojeżdżano masowo także w czasach PRL, lecz wtedy robili to głównie robotnicy zatrudnieni w wielkich kombinatach i fabrykach. O ile jednak w czasach Polski Ludowej ponad 80 proc. dojeżdżających do pracy stanowili robotnicy i niżsi urzędnicy, a tylko 20 proc. specjaliści, o tyle teraz wysoko wykwalifikowani pracownicy stanowią ponad połowę dojeżdżających.

Ekspres do Warszawy, czyli życiowa szansa
W regionach szczególnie dotkniętych plagą bezrobocia są miejscowości, z których nawet połowa mieszkańców dojeżdża do pracy poza miejscem osiedlenia. - Myślę, że przynajmniej co drugi dorosły mężczyzna z mojej miejscowości próbował pracować w Warszawie - mówi Roman Dziedzina z Rytra koło Nowego Sącza. - Wiele brygad budowlanych zdecydowało się na "życie w drodze". Cieśle, murarze i inni pracownicy budowlani budują dziś w Warszawie i innych dużych miastach - potwierdza Władysław Wnętrzak, wójt gminy Rytro. Podobnie jest w innych gminach Nowosądecczyzny, na przykład w Piwnicznej i Szczawnicy. Do Warszawy dojeżdżają także osoby pracujące w innych zawodach: elektrycy, pracownicy gastronomii, recepcjonistki. Między szóstą a siódmą zapełniają się więc dworce w odległych o 100 km od stolicy Siedlcach, Radomiu, Łodzi czy Mławie.
Pracy w stolicy poszukują nie tylko bezrobotni, ale i osoby złaknione większych pieniędzy i szybszego awansu. Dojeżdżają zatem dziennikarze, informatycy, ekonomiści i wykładowcy akademiccy.
- Bilet miesięczny kosztuje około 200 zł, ale warto wydać te pieniądze, bo zarobki w Warszawie są kilka razy wyższe niż w Radomiu - mówi Jan Walkiewicz, grafik komputerowy, pracujący w niemieckim wydawnictwie H. Bauer. Z Radomia do Warszawy dojeżdża codziennie tym samym pociągiem ośmiu specjalistów tej branży. - Wcześniej pracowaliśmy w radomskiej firmie, która wydawała kilka lokalnych tytułów. Spółka jednak zbankrutowała i trzeba było szukać pracy w Warszawie - tłumaczy Krzysztof Podlewski, grafik komputerowy w piśmie "Kaleidoscope", wydawanym przez PLL LOT.
Dariusz Strzałkowski, pracownik biura części zamiennych firmy Nissan Polska, poświęca na dojazd do pracy półtorej godziny dziennie. Mieszka w miejscowości Siennica, 10 km za Mińskiem Mazowieckim (dawne województwo siedleckie). - Mam do pracy około 60 km. Dojeżdżam od kilku lat. Dziś nie wyobrażam już sobie pracy poza Warszawą. Tu są najlepsze perspektywy i możliwości rozwoju - mówi Strzałkowski.

Grodzisk, czyli stolica biznesu
Chcąc poprawić swój los, wiele osób decyduje się na tymczasową rozłąkę z rodziną, by pracować tam, gdzie zarobić można więcej. Dlatego w każdy poniedziałek rano zapełniają się pociągi InterCity jadące do Warszawy z Poznania, Gdańska, Wrocławia, Krakowa, Łodzi. - Zdecydowałem się ze względu na korzyści finansowe, ale i dlatego, że w Warszawie są większe możliwości rozwoju - mówi Artur Rumianek z Krakowa. Do stolicy przeniósł się po wygraniu konkursu na reportera TVP. Dziś jest wydawcą internetowej wersji "Wiadomości" i prowadzi programy telewizyjne. Z Krakowa pochodzi również Jan Malkiewicz, zastępca dyrektora sekretariatu premiera Jerzego Buzka. - Wybrałem pracę w Warszawie, choć w moim rodzinnym mieście życie jest spokojniejsze - mówi Malkiewicz.
Coraz częściej Polacy pokonują też opór wobec pracy "na prowincji". - Codziennie 400-500 pracowników dojeżdża z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego. Prawie wszyscy z nich to wysoko kwalifikowani fachowcy zatrudnieni w dziewięciu wielkich koncernach międzynarodowych, które zdecydowały się zainwestować w naszym mieście - mówi Grzegorz Benedykciński, burmistrz Grodziska. Politycy, aktorzy i biznesmeni nie widzą też problemu, by zamieszkać w Grodzisku i dojeżdżać do pracy w stolicy.

Globalna wioska
Wiele osób decyduje się na "życie w drodze" nie dlatego, że musi szukać dobrze płatnego zajęcia. Biznesmeni, menedżerowie robią to, bo taka jest specyfika ich pracy. Tomasz Kurzewski, współwłaściciel firmy ATM z Wroccławia, niemal codziennie lata do pracy samolotem. W poniedziałek pracuje we Wrocławiu, gdzie produkuje programy telewizyjne, m.in. serial komediowy "Świat według Kiepskich" czy teleturniej "Życiowa szansa". Przygotowuje też reality show "Dwa światy". Wieczorem leci do Warszawy. Tu kieruje stacją telewizyjną TV 4. Noc z wtorku na środę spędza już jednak w Wilnie, gdzie nadzoruje działalność miejscowej stacji telewizyjnej, której właścicielem jest Polsat. Kolejne dni zajmują mu podróże do Rygi i Tallina, gdzie również działają stacje należące do Polsatu. W piątek jest znów w Warszawie, wieczorem wraca do Wrocławia. - To znak czasów. Dzięki komunikacji lotniczej mam możliwość skutecznego zajmowania się kilkoma przedsięwzięciami naraz - mówi Kurzewski.
Coraz więcej przedsiębiorców i menedżerów decyduje się na kupno własnych samolotów lub helikopterów, dzięki czemu nie są uzależnieni od rozkładu lotów. - Własny helikopter umożliwia mi dotarcie na Mazury w kilkadziesiąt minut. Samochodem jechałbym kilka godzin - mówi Rudolf Skowroński, prezes firmy Inter-Commerce. Jego firma posiada na Mazurach kilka dużych gospodarstw rolnych, które prezes osobiście wizytuje.

Praca ważniejsza niż mieszkanie
Polska znalazła się w fazie typowej dla reformujących się gospodarek - ludzie znajdują dobrą pracę, ale nie stać ich jeszcze na mieszkanie w jej pobliżu. Wraz z poprzednim systemem skończyło się jednak przypisanie ludzi na całe życie do jednej pracy, mieszkania czy miasta - także poprzez obowiązek meldunkowy ograniczający mobilność wielu osób. Niektóre firmy, chcąc ułatwić pracownikom osiedlenie w nowym mieście, decydują się nawet na założenie własnych spółdzielni mieszkaniowych. Za kilka lat zapewne większość pracowników dojeżdżających do Warszawy z Radomia, Siedlec czy nawet Krakowa zamieszka w stolicy na stałe. Zawsze będą jednak tacy jak Tomasz Kurzewski czy Rudolf Skowroński, dla których "życie w drodze" nie wynika z konieczności, ale z wyboru.
Badania CBOS dowodzą, że Polacy z roku na rok wykazują coraz większą mobilność. John Naisbitt, analityk zmian zachodzących we współczesnej gospodarce, zauważa, że modna dziś "dyspozycyjność" za kilka lat oznaczać będzie nie wielogodzinną pracę za biurkiem, ale zdolność do doglądania kilku przedsięwzięć naraz. Słowo "biznes" już dziś jest synonimem chwytania każdej nadarzającej się okazji. Przestaje mieć znaczenie, że szansa ta może zostać wykorzystana jedynie w odległym o 200 km mieście.

Więcej możesz przeczytać w 9/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.