Test z Jedwabnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Tomasz Gross dokonał rzeczy niebywałej. Jego 120-stronicowa książka o zagładzie żydowskiego miasteczka wywołała reakcję łańcuchową, która powiedziała o Polakach więcej niż setki badań opinii publicznej. Sprawa mordu w Jedwabnem stała się probierzem polskich dusz i charakterów, wielkim konfesjonałem i zbiorową kozetką psychoanalityka.
Sąsiedzi" ukazali się w maju ubiegłego roku w nakładzie zaledwie dwóch tysięcy egzemplarzy. Do 1 marca tego roku w polskiej prasie ukazało się na temat tej książki - według rejestru prowadzonego przez jej wydawcę, sejneńską oficynę Pogranicze - prawie 150 wypowiedzi. Ponad połowa to listy od czytelników. Łączny nakład gazet i czasopism z publikacjami w sprawie Jedwabnego przekroczył 50 mln egzemplarzy. Nie sposób policzyć, do ilu widzów i słuchaczy dotarły telewizyjne i radiowe wzmianki o Jedwabnem. Biorąc pod uwagę, że pojawiały się głównie w serwisach informacyjnych i rozmowach dnia nadawanych w prime time, można przyjąć, że trafiły do każdej pary uszu. Dziś nie ma w Polsce chyba nikogo, kto by się nie orientował, przynajmniej z grubsza, co się wydarzyło 60 lat temu w Jedwabnem.

Sieć nienawiści
To drugi taki test naszych sumień. Dyskurs o bierności Polaków wobec zagłady Żydów wywołany czternaście lat temu przez artykuł Jana Błońskiego w "Tygodniku Powszechnym" odbył się jednak wyłącznie w gronie elit. Dyskusja wokół zbrodni w Jedwabnem trafiła pod strzechy. Głównie za sprawą Internetu, w którym można bezpłatnie dotrzeć do książki Grossa i wypowiedzieć się na jej temat. Taką możliwość stworzył każdy z dziesięciu najważniejszych polskich portali. Powstało kilkaset list dyskusyjnych i chat-roomów o sprawie Jedwabnego. Wątek ten przewija się też w grupach dyskusyjnych poświęconych historii, polityce i społeczeństwu. Dyskusja pt. "Mord w Jedwabnem" na forum "Wprost" trwa nieprzerwanie od 1 grudnia 2000 r. Odnotowano już na niej ponad półtora tysiąca opinii. Gdyby je spisać, powstałaby książka cztery razy grubsza od "Sąsiadów". A są jeszcze grupy dyskusyjne "Jedwabne", "Książka Jana Grossa", "Uaktywnienie Żydów w świecie" i kilka innych.
Przeglądanie tych list jest równie frapujące, jak czytanie napisów na murze stadionu ŁKS. Temat "Jedwabne" - tak jak wszelkie tematy żydowskie - pobudził tych, których poglądy syntetycznie wyraża malunek szubienicy z powieszoną gwiazdą Dawida. "Za mała była ta stodoła. Ogłaszam zrzutkę na wybudowanie takiej, w której zmieści się reszta". "To Żydzi powinni przeprosić za swe zbrodnie przeciw Polakom". "Żadnej zbrodni w Jedwabnem nie było. Rządy UE przygotowały to oszczerstwo, aby Polacy grzecznie na kolanach czekali, aż ich włączą do tej nowej międzynarodówki". Od tego typu spostrzeżeń już tylko krok do słynnego kłamstwa oświęcimskiego: "Rzekomo piece były skonstruowane do palenia ludzi. Prawda jest inna: piece były do ogrzewania".
To głosy skrajne, ale trudno o nich powiedzieć "margines", chyba że założymy, iż margines zajmuje pół kartki. Obok pojawiają się głosy "tak, ale", przyznające, że w Jedwabnem dokonano zbrodni, a nawet, że jej ofiarami byli Żydzi, ale na pewno nie tylu, ilu wylicza Gross. Sprawcami na pewno byli Niemcy, a w ogóle to Żydzi sami sobie na to zasłużyli.
Wypowiedzi drugiej strony są jak z innej planety. "Nie jesteśmy narodem aniołów, też mamy krew na rękach". "Polacy mordowali Żydów? Mordowali. Powinni przeprosić? Powinni". "Mógł przeprosić Jan Paweł II? Mógł przeprosić prezydent Kwaśniewski? To i chyba żadnemu Polakowi nie spadnie korona z głowy, jak na niedzielnej mszy uderzy się w pierś i powie: Moja wina". "Oburza mnie fakt, że niektórzy bronią oprawców spod Jedwabnego, próbując wytłumaczyć hańbę ich postępku okolicznościami wojny". Zamiast dyskusji dwa monologi, które łączy tylko język: "Przyjdzie i na was czas, żydowskie pachołki", a w odpowiedzi: "Dobrze, że teraz nie ma wojny, bo poglądy, jakie wyznajecie, są niedalekie od poglądów Hitlera i jemu podobnych".
Jeśli nawet istniały wątpliwości, czy do takiej zbrodni jak w Jedwabnem (a po wojnie w Kielcach) Polacy są zdolni, to rozwiewają je tysiące postów internetowych, przepojonych zoologiczną nienawiścią do Żydów.

Dialog ślepych i głuchych
Internet rządzi się swoimi prawami: dopuszcza wszelkie słowne ekscesy. Debata w prasie jest bardziej układna, ale tylko w formie. Nie wnosi zresztą niczego nowego. Jest to kolejny pusty dialog przekonanych z przekonanymi, a skład obu "list dyskusyjnych" jest od lat ten sam. Z góry było wiadomo, jakie stanowisko w sprawie Jedwabnego zajmie "Tygodnik Powszechny", a jakie "Nasz Dziennik"; jakimi słowami przemówi biskup Tadeusz Pieronek, a jakich użyje ks. Tadeusz Rydzyk; co na ten temat powie Jacek Kuroń w "Gazecie Wyborczej", a co Antoni Macierewicz w "Głosie". Nie mogło dziwić, że kiedy Stanisław Lem snuł rozważania o polskim "krwawym błocie", Halina Bortnowska o "sąsiedzkiej obcości", prof. Jerzy Jedlicki rozważał, "jak się z tym uporać", a ksiądz Michał Czajkowski przypominał, że "żydowski antypolonizm nie zabił nikogo, gdy antysemityzm zgładził miliony", Adam Cyra kreował jedwabnieńskiego zbrodniarza na bohatera i męczennika, a Jerzy Robert Nowak pisał o "żydowskich kolaborantach" i snuł opowieści o tym, jak "Żydzi całowali sowieckie czołgi". Można się było spodziewać, że jedni naukowcy, jak prof. Tomasz Strzembosz, zarzucą Grossowi nieścisłości, na przykład co do liczby ofiar, inni zaś, jak dr Dariusz Czaja, uznają samo stawianie takiego problemu za hańbę. Nie było zaskoczeniem, że gdy zza oceanu Jan Nowak-Jeziorański apelował o zadośćuczynienie, Edward Moskal po raz kolejny demaskował knowania Żydów, którzy "postanowili, by Polska wyglądała na przedmieście Izraela".
To psychologicznie zrozumiałe, iż mieszkańcy Jedwabnego, którzy jeszcze latem ubiegłego roku mówili dziennikarzowi "Rzeczpospolitej" Andrzejowi Kaczyńskiemu, że "to nie Niemcy, ale oni", kilka miesięcy później w poczuciu osaczenia zawiązali komitet obrony swego dobrego imienia, a proboszcz miejscowej parafii ks. Edward Orłowski stanął murem po ich stronie, sprzeciwiając się wszelkim przeprosinom. Nie powinno też dziwić, że z inicjatywą przeprosin wystąpił prezydent Aleksander Kwaśniewski, mający duże doświadczenie w tej materii, a premier Jerzy Buzek i prymas Józef Glemp zachowują się powściągliwie, nie negując wszakże samej zbrodni.
Swego rodzaju test z Jedwabnego wykazał, a raczej kolejny raz potwierdził, że istnieją dwie Polski, dwa typy polskiej duszy, dwie formacje polskiego sumienia, dwa światy polskiej wrażliwości. Miesięcznik "Midrasz" nazwał je trafnie "jedwabnym" i "wełnianym". Granice między nimi biegną w poprzek różnych grup, warstw i stanów społecznych. Również w poprzek stanu duchownego. Inny jest świat ojca Rydzyka, księdza Orłowskiego i środowiska "Naszego Dziennika", inny biskupów Życińskiego i Pieronka, księży Musiała i Czajkowskiego. Podobnie podzielony jest świat żydowski. Ambasadora Szewacha Weissa, niestrudzonego adwokata Polski i Polaków, z nowojorskim rabinem Weisem, znanym z polakożerczych ekscesów, łączy tylko brzmienie nazwiska. "Jedwabny" Polak łatwiej zrozumie żydowską duszę, niż znajdzie wspólny język z "wełnianą", zgrzebną częścią swojego narodu.

Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.