Kwiaty w garniturach

Kwiaty w garniturach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pokolenie ’68 nie zrewolucjonizowało świata, ale przyczyniło się do jego korzystnej ewolucji. Czy Joschka Fischer był terrorystą? Czy Daniel Cohn-Bendit jest pedofilem? Od takich pytań zaczął się niedawno we Francji, a wcześniej w Niemczech, sąd nad generacją zwaną umownie "pokoleniem ’68" lub "pokoleniem dzieci-kwiatów", której przedstawiciele stanowią dziś trzon centrolewicowych rządów Europy.
Na przełomie lat 60. i 70. najostrzej i najgłośniej młodzież zaprotestowała w ówczesnych Niemczech Zachodnich.
 Dla jednych masowe wiece stanowiły formę walki o odnowę polityczną, większy udział społeczeństwa w decydowaniu o losie kraju, równouprawnienie kobiet czy ochronę środowiska naturalnego. Inni kontestatorzy poszli krwawym szlakiem terroryzmu, zarzuconego dopiero w 1998 r., gdy członkowie RAF opublikowali formalną deklarację o złożeniu broni. Zanim to jednak nastąpiło, zdążyli zgładzić ponad 60 osób. Na nasilenie się ruchów niemieckiej młodzieży miały wpływ zarówno medialne przekazy z wojny w Wietnamie, jak i relatywnie łagodne wyroki w tak zwanym procesie oświęcimskim w 1965 r. Młodzi demonstracyjnie odcinali się od rodziców, od narzucanych autorytetów. Marzyli o własnym, lepszym świecie, zdrowym, czystym środowisku, przyjaźni i współpracy między narodami. Dla wielu każda droga i każdy sposób osiągnięcia tych ideałów były usprawiedliwione. Negatywnym skutkiem ubocznym takiej postawy była niesłychana naiwność i podatność na manipulacje. Wśród młodych kontestatorów dominowała fascynacja komunizmem, co umożliwiło m.in. służbom Stasi z byłej NRD (przy ścisłej współpracy z Moskwą i jej satelitami) okresową destabilizację sytuacji społeczno-politycznej w RFN.

Wyzwanie Bettiny Röhl
We Francji o wiele silniej dała o sobie znać obyczajowa strona ówczesnej kontestacji. Nic zatem dziwnego, że "dyskusja pokoleniowa", jaka przetoczyła się niedawno przez francuską prasę, rozpoczęła się właśnie od tego wątku. Bezpośrednie przyczyny debaty są dość miałkie. Z jednej strony, podobnie jak w Niemczech, chętnie podsyca ją prawica z powodów politycznych. Przedstawiciele generacji ’68 stanowią obecnie trzon lewicowych elit władzy i kręgów intelektualnych kontynentu, więc ich polityczni przeciwnicy wykorzystują sposobność, by przypomnieć ich burzliwe życiorysy. A nadarzyła się po temu doskonała okazja, bowiem niemiecka dziennikarka Bettina Röhl (córka Ulrike Meinhof, jednej z najbardziej znanych skrajnie lewicowych terrorystek wyrosłych z pokolenia 1968 r.) postanowiła przeprowadzić swoisty rozrachunek z rówieśnikami matki, którzy 30 lat temu mieli być może podobnie radykalne poglądy jak ona, ale potem poszli zupełnie inną drogą i powiodło im się w życiu nieporównanie lepiej. Jej ofiarą padł obecny niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer, oskarżony przez nią - a następnie przez prasę i chadecką opozycję - o udział w ulicznych burdach i powiązania z terrorystami. Fischer nigdy nie krył swej lewackiej przeszłości, udziału w bojówkarskich ugrupowaniach i ulicznych bijatykach. Rozpoznał siebie na zdjęciach opublikowanych w "Sternie" i przeprosił pobitego przez siebie policjanta. Niezależnie od wyniku toczącego się obecnie dochodzenia odpowiedź na pytanie, jak głęboko Fischer ugrzązł w ówczesnym bojówkarskim nurcie, zna zapewne tylko on.

Przedszkole Czerwonego Daniego
Kolejnym obiektem ataku stał się Daniel Cohn-Bendit, przyjaciel Fischera, czołowa postać ruchu studenckiego w maju 1968 r. we Francji, zwany wówczas Czerwonym Danim. Obecnie Cohn-Bendit jest deputowanym do Parlamentu Europejskiego i pierwszoplanowym działaczem Zielonych. Bettina Röhl przypomniała na swojej stronie internetowej fragmenty jego wydanej w 1975 r. książki "Wielki bałagan". Trzydzieści lat temu nikt nie zwrócił na nie uwagi, ale w dzisiejszym kontekście społecznym stawiają one autora w trudnej sytuacji. Cohn-Bendit pisał w pierwszej osobie o zabawach erotycznych z dziećmi w czasach, kiedy pracował jako wychowawca w jednym z organizowanych wówczas tak zwanych samorządnych przedszkoli. Wspomniane fragmenty zajmują w "Wielkim bałaganie" marginalne miejsce, ale można tam przeczytać m.in.: "Zdarzyło mi się parę razy, że niektóre dzieci rozpinały mi rozporek i zaczynały mnie łaskotać. (...) Jeśli nalegały, to jednak je pieściłem. (...) Naprawdę czułem, że pięcioletnie dziewczynki nauczyły się już, jak mnie podrywać". Cohn-Bendit wyjaśnia - opierając się na świadectwach dorosłych dziś podopiecznych z tamtego przedszkola - że nie był to opis realnych zdarzeń, tylko jedna z jego licznych wówczas... "prowokacji werbalnych wobec zastanego porządku".
Wypowiedzi te przedrukowało w atmosferze skandalu kilka wpływowych pism europejskich, ale właściwie nikt nie potraktował poważnie domniemania, że Cohn-Bendit jest lub był pedofilem, choć dla wielu czytelników lektura była z pewnością szokująca. Na szczęście dyskusja nie zmieniła się w nagonkę. Zamiast tego postawiono kilka pytań o rzeczywisty dorobek pokolenia, które Cohn-Bendit reprezentuje. Czego dokonało, jakie wartości stworzyło, jakie zniszczyło, dlaczego to zrobiło i jakie są tego skutki w obecnym życiu społecznym i politycznym.

Terror przyjemności
Prasa przywołała liczne szczegóły z okresu po 1968 r., o których dzisiaj się już nie pamięta, a które wtedy wpływały na kształtowanie postaw i umysłów. Przypomniała więc przede wszystkim, że co najmniej do połowy lat 70. naczelną ideą młodego pokolenia było zwalczanie "represji moralnych i opresji instytucjonalnej". Ówczesna generacja była "córką społeczeństwa zastygłego w wartościach XIX-wiecznych", a jej główną zasługą było wysadzanie w powietrze licznych "rygli i blokad", czasami - jak przyznaje "L’Express" - "aż do szaleństwa". Pojawiły się m.in. dziesiątki petycji z żądaniem przyznania... większej swobody seksualnej dzieciom. Dziś mogą być one odczytywane jako pochwała pedofilii, lecz wtedy miały na celu zwrócenie uwagi na to, że każdy, nawet dzieci, ma własną podmiotowość, której nie należy tłumić. W jednej z najbardziej znanych petycji postawiono dość trzeźwe pytanie: "Jeżeli trzynastoletnia dziewczyna ma prawo zażywać pigułkę anytkoncepcyjną, to właściwie po co?". Pod tą petycją znajdujemy m.in. podpisy Louisa Aragona, Jeana-Paula Sartre’a, Simone de Beauvoir, Philippe’a Sollersa i dwóch obecnych ministrów - Bernarda Kouchnera (zdrowie) i Jacka Langa (edukacja). Gorąca atmosfera obalania wszelkich tabu prowadziła do licznych skrajności. Atmosferę tę dobrze opisuje jeden z uczestników ówczesnych wydarzeń, pisarz Pascal Bruckner: "Wszelkie wspomnienie o autorytecie lub władzy było synonimem nadużycia. Wszelka aluzja do reguł, ram czy norm była czymś nie do zniesienia. Wszelkie napomknienie o edukacji czy granicy między ciałami było uważane za przejaw faszyzmu. (...) Stworzono nowy terroryzm pod hasłem przyjemność dla wszystkich, pod groźbą powrotu w mroki średniowiecza".

Bilans rewolty
Laurent Joffrin przyznaje na łamach "Le Nouvel Observateur", że generacja ’68 "musi się wytłumaczyć", tym bardziej że jej część wpadła nie tylko w skrajności obyczajowe, ale - co dobrze widać na przykładzie niemieckim - także polityczne. "Lata 70. - pisze Joffrin - lata wymarzonej rewolucji, były wyrozumiałe dla niektórych dyktatur. Wytworzyły skrajnie lewicowy terroryzm, zaakceptowały twarde narkotyki i pedofilię. Jednakże większa część pokolenia wyrzekła się tego. Dziś trudno znaleźć większych demokratów niż oni". Upadła też ideologia zwana "liberalolibertynizmem", oparta na alergii na wszelkie zakazy. "Ideologia ta - stwierdza Joffrin - była cenna w epoce społeczeństwa zamkniętego na kłódkę, moralności państwowej i autorytarnej lewicy. W czasach wszechmocy rynku, pod rządami ultrakonkurencyjnego indywidualizmu, nie pasuje ona do niczego". Jeśli zatem pokolenie 1968 r. ma się tłumaczyć przed trybunałem opinii publicznej, niech nie waha się tego zrobić, bo "akta" jego sprawy nie zawierają o nim najgorszego świadectwa. W końcu - pisze Joffrin - "zawdzięczamy mu wyzwolenie w życiu codziennym oraz spektakularny postęp kulturalny i społeczny".
Bezpośredni bilans maja 1968 r. we Francji był bardzo niejednoznaczny. W warstwie politycznej nastąpiło osłabienie pozycji międzynarodowej kraju i samego prezydenta de Gaulle’a, który rok później ustąpił. System polityczny nie uległ jednak większym zmianom, zaś po de Gaulle’u prezydentem został dotychczasowy premier Georges Pompidou. W dziedzinie ekonomiczno-finansowej ustępstwa poczynione przez premiera Pompidou wobec związków zawodowych spowodowały spadek kursu franka i - rok później - jego dewaluację. W sferze społecznej bezpośrednim skutkiem była demokratyzacja, decentralizacja i autonomizacja uniwersytetów, ale po 30 latach widać, że dało to także niepożądane efekty uboczne: mnożenie dyplomów, za którymi nie kryją się realne kwalifikacje, a także problemy budżetowe. Rok 1968 bardzo przyspieszył również laicyzację społeczeństwa, co jedni przedstawiają jako postęp, a inni jako wielkie zło.

Wyrok historii
Dziś generacja 1968 r. w przytłaczającej większości odrzuciła wszelkie formy buntu i wraz z innymi korzysta ze zwiększenia zakresu szeroko rozumianych wolności, nie okupiwszy tego ani wielkimi tragediami, ani katastrofalnym przelewem krwi. Ale to właśnie w wydarzeniach z roku 1968 w różnych częściach Europy tkwią korzenie tak zasadniczych procesów, jak ostateczna kompromitacja i dezintegracja komunizmu, poszerzenie dialogu społecznego i redukcja "tematów tabu", zredukowanie barier międzypokoleniowych, nasilenie kontroli polityków przez media i sądy, większa swoboda w kontaktach ze światem i w twórczości artystycznej, dalsza emancypacja kobiet. Generacja ta uderzyła w zastany porządek i system wartości, ale starczyło jej rozsądku, by się ustabilizować, stworzywszy nowe zasady po wycofaniu się ze skrajności. Bohaterowie ulicznych awantur i głosiciele "nowego porządku" zeszli z barykad i włożyli garnitury. Nie zrewolucjonizowali świata, ale przyczynili się do jego korzystnej ewolucji. Z tego punktu widzenia wyrok historii na pokolenie ’68 - przy wszystkich jego błędach i wycieczkach na manowce - niekoniecznie musi być skazujący.

Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.