Rozmowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stosunki rosyjsko-polskie najbardziej ucierpiały wskutek braku rozmów przy nadmiarze monologów

Co za szczęście, że mieszkam wystarczająco daleko od Warszawy, aby uprawiać sztukę rozmowy. Siedząc przy stole, w ciszy panującej wokół możemy słyszeć swoje głosy. Telefony komórkowe, przypadkowi intruzi, szum telewizora - te zagrożenia możemy sami wykluczyć. Prawdziwa rozmowa musi mieć chwile milczenia, żeby móc się wsłuchać w głos innych. Komfort czasu i przestrzeni powoduje, że przerwa jest swobodą, a nie zagrożeniem.
Obco brzmiące słowa "dialog" czy "konwersacja" nie zastąpią rozmowy. Dialog bardzo często jest sumą monologów; strony przystępują do niego okopane na swoich pozycjach. Nawet gdy dialog przejdzie w konwersację, jego sztywność czy wystudiowana błyskotliwość nie wytwarza zbliżenia i ciepła. To nie przypadek, ale sztuka kulinarna wspomaga sztukę rozmowy.
Myślę, że świat obrazu - film i telewizja - pomógł sztuce dialogu, ale nie rozmowy. Rozmowę doskonaliła sztuka epistolarna. Częsta wymiana listów, fakt, że nie widzi się partnera, pobudza wyobraźnię, a szczerość (lub fałsz) nie wylewają się z ekshibicjonizmem, którego nie zabronią ustawy. Papier dyscyplinuje bardziej niż obraz. Ciekawe, jaki wpływ na sztukę rozmowy będzie miała ekspansja Internetu? Czy będzie to skonwencjonalizowana slangiem skrótów komunikacja krótkofalowców, czy powrót do rozmowy między przyjaciółmi, którą zniszczył telefon - zmniejszając odległość, i telewizja - pozbawiając spotkania przy stole minimum wizualnej i akustycznej intymności. Piszę to z niepokojem, gdyż im bardziej nasila się szum informacyjny, tym częściej chce się tylko nadać sygnał SOS, co w rozwinięciu oznacza Save Our Souls - ratujcie nasze dusze.
Można powiedzieć, że stosunki rosyjsko-polskie najbardziej ucierpiały właśnie na skutek braku rozmów przy nadmiarze monologów. Dobrze się więc stało, że Sejm i Komisja Spraw Zagranicznych oraz grupa polsko-rosyjska Unii Międzyparlamentarnej zaprosiły naszych partnerów do sąsiedzkiego stołu.
Myślę, że jeszcze gorzej wyglądają stosunki polsko-polskie. Gdy słucham kolejnych zaproszeń na kolejne spotkania i enuncjacji o kolejnych kandydatach na fotel prezydenta RP, szybko wracam do siebie na wieś. Tu mogę porozmawiać z przyjaciółmi, co nie jest możliwe w życiu publicznym. Większość ambitnych polityków nie może się przecież wyżywać w monologach o dialogu. To nie mniejszość, lecz milcząca większość woli po prostu rozmawiać i - przede wszystkim - słuchać, co inni mówią przy stole.

Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.