Bałkański płomień

Bałkański płomień

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z BORYSEM TRAJKOWSKIM, prezydentem Macedonii
 

Rozmowa z BORYSEM TRAJKOWSKIM, prezydentem Macedonii

Jacek Potocki: - Czy wybuch walk na granicy Macedonii i Kosowa grozi nową wojną bałkańską?
Borys Trajkowski: - Na razie fala niepokojów ogarnęła jedynie rejon Tetowa oraz górskie obszary Szar. Staramy się ją powstrzymać, by nie rozszerzała się na resztę kraju. Sytuacja jest rzeczywiście napięta. Podejmujemy wszelkie niezbędne wysiłki, zarówno dyplomatyczne, jak i w sferze bezpieczeństwa, aby zażegnać niepokoje.
- Co zamierza osiągnąć Armia Wyzwolenia Narodowego, przenosząc konflikt do Macedonii?
- Można przypuszczać, że naruszając stabilizację w regionie, ta grupa terrorystów chce po prostu nadal prowadzić swą przestępczą działalność, zaś używana przez nich retoryka politycznych żądań to listek figowy. Trzeba pamiętać, że mówimy o byłych bojownikach UÇK, którzy uczynili sobie źródło dochodu z kontrabandy oraz handlu narkotykami i żywym towarem. Poczuli się zagrożeni rozszerzaniem się demokracji w regionie, dlatego wypowiedzieli jej wojnę.
- Czy UÇK jest zdolna zmobilizować macedońskich Albańczyków do wystąpienia przeciwko państwu, w którym żyją?
- Działalność terrorystów stwarza wprawdzie poważny problem, lecz nie zagraża integralności terytorialnej naszego kraju. Poradzimy sobie z tym. Doszły do nas informacje, że terrorystom udało się zwerbować do współpracy pewną liczbę macedońskich Albańczyków, ale taka sytuacja może się przecież wydarzyć wszędzie. Niektórzy z nich brali już zresztą udział w wojnie w Jugosławii.
- Czy Macedonia zdoła sobie sama poradzić z tą trudną sytuacją?
- Damy sobie radę, ale oczywiście będziemy wdzię-czni za poparcie i pomoc ze strony przyjaciół i sojuszników. Mam na myśli zarówno wsparcie polityczne, jak i pomoc materialną oraz techniczną.
- Macedońscy Albańczycy domagają się wprowadzenia zmian w konstytucji, a przede wszystkim przywrócenia we wstępie do niej sformułowania, że "Macedonia jest państwem Macedończyków i Albańczyków". Może taka poprawka wytrąciłaby argumenty UÇK?
- Rzeczywiście w czasach, gdy byliśmy republiką Jugosławii, w macedońskiej konstytucji istniało takie sformułowanie. Od pewnego czasu rozważamy jednak usunięcie wstępu do konstytucji, podobnie jak to uczyniła Chorwacja. Mogłoby to stanowić początek długiej drogi w kierunku utworzenia państwa, którego podmiotem są obywatele, a nie grupy etniczne.
- W jakim stopniu niezadowolenie wśród Albańczyków i ich podatność na hasła Armii Wyzwolenia Narodowego wywołane są kłopotami gospodarczymi Macedonii?
- Trudna sytuacja ekonomiczna Macedonii i całego regionu utrzymuje się od czasu rozpadu Jugosławii. Ucierpiały na tym wszystkie bez wyjątku narody. Z tego właśnie powodu ludzie niezależnie od przynależności etnicznej są podatni na niebezpieczną i jątrzącą retorykę. My jednak chcemy budować państwo oparte na gospodarce rynkowej. Jest to moim głównym celem jako prezydenta tego kraju. Oczywiście nie możemy tego osiągnąć z dnia na dzień. Cieszymy się z istnienia paktu stabilizacyjnego dla Bałkanów, lecz jego działalność powinna być bardziej widoczna i odczuwalna.
- Czy siły KFOR będą zdolne zapobiec przenikaniu bojówek UÇK z Kosowa do Macedonii?
- Jesteśmy wdzięczni KFOR i NATO za wszystko, co robią. Niestety, nasza granica jest długa i niezbyt dobrze chroniona. Uważamy, iż można ją uszczelnić, i wiemy, że KFOR podejmie odpowiednie kroki.
- Czy władze Macedonii współdziałają z Tiraną i Belgradem w celu zahamowania działalności UÇK? Jakie jest stanowisko Albanii w tej sprawie?
- Współpracujemy z Tiraną i Belgradem w wielu sprawach. Obie stolice już nam pomogły, wyrażając polityczne poparcie dla władz Macedonii i potępiając terrorystów. Zresztą podczas narastania kryzysu osobiście rozmawiałem z przywódcami obu krajów i poprosiłem ich o wsparcie. Szczególnie chodziło mi o wyjaśnienie stanowiska Tirany. Mogę panu powiedzieć jedno: oni nie popierają terrorystów. Mało tego - potępiają ich działalność w najostrzejszych słowach.
- Czy oznacza to, że idea tak zwanej Wielkiej Albanii trafiła do lamusa historii?
- Niestety, idea Wielkiej Albanii jest nadal żywa w niektórych kręgach, ale grupa jej wyznawców powoli się kurczy. Na Bałkanach nie chcemy więcej słyszeć ani o Wielkiej Albanii, ani o Wielkiej Macedonii, Wielkiej Serbii czy Wielkiej Chorwacji. Żyjemy w Europie, gdzie granice stają się coraz mniej istotne, a wszystkie kraje naszego regionu, łącznie z Macedonią, pragną być uczestnikami tego wielkiego procesu integracji. Widzieliśmy już fiasko różnych idei opartych na kryterium grup etnicznych oraz takich czy innych "wielkich" obszarów narodowych. Przetrwać może wyłącznie państwo naprawdę demokratyczne.
- Czy uważa pan, że demokratyczne przemiany w Serbii ułatwią trwałą normalizację sytuacji na Bałkanach?
- Normalizację sytuacji w południowej Europie można osiągnąć tylko dzięki budowie państw opartych na idei społeczeństwa obywatelskiego, na rządach prawa, poszanowaniu praw człowieka i gospodarce rynkowej. W tym kierunku zmierzają dzisiaj wszystkie rządy w krajach naszego regionu. Niestety, ciągle są również tacy, jak występujący przeciw naszemu państwu terroryści, którzy boją się demokracji i wszystkiego, co reprezentuje gospodarka rynkowa. Oni wolą żyć przeszłością, nie zaś dla przyszłości. Oni wciąż podsycają bałkański płomień.

Więcej możesz przeczytać w 13/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.