Auto na rzepak

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ciągu trzech lat od obniżenia akcyzy na biopaliwo powierzchnia upraw rzepaku mogłaby się w Polsce podwoić. Przychody z produkcji tej rośliny wzrosłyby niemal o miliard złotych. Tyle samo uzyskaliby producenci roślinnego oleju napędowego, używanego jako domieszka do standardowego paliwa.
Dodatkowo zarobiliby kilkadziesiąt milionów złotych na sprzedaży odpadów powstających przy tłoczeniu oleju z nasion, które posłużyłyby jako pasza dla zwierząt. Jeszcze większe dochody osiągnęliby ci producenci roślinnego paliwa, którzy zainstalowaliby przy agrorafineriach małe elektrociepłownie opalane słomą rzepakową. Francuzi wyliczyli, że wytworzenie tysiąca litrów paliwa oznacza miejsca pracy dla jedenastu osób.

Akcyza a priori
Ten sposób radzenia sobie z problemem bezrobocia na wsi i zarabiania niezłych pieniędzy wybrali m.in. Francuzi, Niemcy, Włosi, Austriacy, Czesi i Słowacy. W Niemczech produkuje się ponad 290 tys. ton paliwa rzepakowego rocznie, we Włoszech - 530 tys. ton, w malutkiej Belgii - 240 tys. ton, w Czechach - 62 tys. ton. W Polsce roślinnego oleju napędowego w ogóle się nie wytwarza. - Ministerstwo Finansów woli owcę zarżnąć, niż strzyc - komentuje obciążenie akcyzą biopaliwa prof. Mirosław Dakowski, znany zwolennik wykorzystywania energii odnawialnej. - Najdziwniejsze jest to, że podatkiem obłożono paliwo, którego w Polsce jeszcze się nie produkuje.
Rzepak uprawiany jest u nas na 450 tys. hektarów. - Każdego roku agrorafinerie mogłyby produkować 400-500 tys. ton biodiesla - ocenia Mariusz Olejnik, przewodniczący Krajowego Związku Producentów Rzepaku.

Zarobić na biodieslu
Paliwo roślinne stosuje się w mieszankach z olejem napędowym z ropy naftowej. We Francji do oleju dodaje się 5 proc. biodiesla (w wypadku pojazdów komunikacji miejskiej - 30 proc.), a w Czechach - 30 proc. Biodiesel nie szkodzi środowisku i w ciągu 30 dni ulega biodegradacji. Bilans emisji dwutlenku węgla jest zerowy, bo tyle samo, ile wyleci z rury wydechowej, wchłonie rzepak uprawiany w następnym sezonie.
Ekologia to nie wszystko. Na produkcji biopaliwa można po prostu zarobić. Po wejściu do Unii Europejskiej weźmiemy na siebie obowiązek pozostawiania odłogiem 10 proc. uprawianej ziemi. Unia dopłaca do każdego nie wykorzystanego hektara 63 ecu. Na tej ziemi, nie tracąc uprawnień do dopłat, można jednak siać rośliny przeznaczone do wykorzystania technicznego (na przykład rzepak na biopaliwo). Rolnicy unijni zarabiają więc podwójnie. Dostają pieniądze za rzepak wyhodowany na odłogach i dodatkowo dopłaty z UE. - To m.in. ten mechanizm spowodował tak znaczny rozwój produkcji bodiesla we Francji - uważa dr Ewa Rosiak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.

Czołg na rzepak
Na roślinnym paliwie wyprodukowanym w Polsce w eksperymentalnych warunkach jeździł już czołg T-72, a polonez pokonał 170 tys. kilometrów. Instytut Lotnictwa badał zastosowanie biodiesla w silniku samolotu własnej konstrukcji I-23 Manager i w poduszkowcu PRP 560. Eksperymenty się powiodły, ale paliwa jak nie było, tak nie ma. Być może jednak niedługo powstanie pierwsza w Polsce komercyjna agrorafineria. W jej budowę zaangażowała się Dolnośląska Rada Energii Odnawialnych. - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska przyznał nam preferencyjną pożyczkę. Mamy jednak trudności z pokonaniem barier stawianych przez banki komercyjne - narzeka Aleksander Hager, przewodniczący DREO. Agrorafineria ma być połączona z niewielką elektrociepłownią opalaną słomą rzepakową.
- Rzepak zostanie wykorzystany w stu procentach. Z nasion wyciśniemy olej na biopaliwo; makuchy, czyli pozostałości po tłoczeniu, sprzedamy jako zdrową paszę, a słomą opalimy turbinę elektryczną i kocioł cieplny - tłumaczy Hager.

Jak zwykle - pieniądze
Krajowy Związek Producentów Rzepaku chciałby utworzyć ogólnopolską branżę biopaliwową. W każdym regionie, gdzie dominuje uprawa tej rośliny, miałyby powstać dwie, trzy instalacje agrorafineryjne. Pieniądze na budowę instalacji miałyby pochodzić z "dobrowolnie obowiązkowej" składki, którą obciążano by każdego producenta rzepaku. Dobrowolnej, gdyż wytwórca miałby się na nią zgodzić, a obowiązkowej, bo jej wysokość ustalałby rząd. Firmy skupujące rzepak (na przykład zakłady tłuszczowe) płaciłyby rolnikom mniej o tę składkę i przekazywały te pieniądze określonej instytucji. Producenci wpłacający składki mieliby się z czasem stać udziałowcami agrorafinerii. Oto polski fenomen: zmusić obywateli nakazem do tego, aby w przyszłości stali się bogatsi. Tymczasem na wsi leży odłogiem kilka miliardów złotych, które można uzyskać wyjątkowo łatwo.

Więcej możesz przeczytać w 14/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.