Midasowie giełdy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto najlepiej potrafi pomnożyć nasze pieniądze. Jeden z maklerów giełdowych z USA przeprowadził eksperyment - zarządzanie akcjami powierzył grupie wielokrotnych zwycięzców amerykańskiego odpowiednika teleturnieju "Jeden z dziesięciu", szczycących się wysokim IQ. Podobne zadanie zlecił kilku weteranom wojny w Wietnamie. Okazało się, że naukowe i racjonalne podejście omnibusów do giełdy doprowadziło ich do rychłego bankructwa.
 

Lepiej poradzili sobie żołnierze, ufający raczej instynktowi i potrafiący w odpowiednim momencie przyznać się do porażki. Zarządca kapitału to jeden z najtrudniejszych i najbardziej odpowiedzialnych zawodów. Specjaliści pracują w firmach lub oddziałach domów maklerskich tzw. asset management zajmujących się indywidualnymi portfelami klientów, którzy mogą zainwestować więcej niż 50 tys. złotych. Czy w Polsce wykształciła się grupa profesjonalistów, którym bez większych obaw możemy powierzyć własne pieniądze?

Widmo Leesona
- Badania prowadzone w USA pokazują, że jedynie 10 proc. zarządzających udaje się przeskoczyć benchmark (portfel wzorcowy, na przykład indeks giełdy) i na dłużej utrzymać dobre wyniki. Świadomość, że możemy się znajdować wśród pozostałych 90 proc., działa paraliżująco - przyznaje Piotr Kauba z TFI Skarbiec.
- Zawód maklera czy doradcy dostarcza sporej dawki adrenaliny, zwłaszcza wtedy, gdy nasza koncepcja zaczyna się burzyć. Potrzeba silnej psychiki, by przetrzymać bessę, wierząc, że ostatecznie to my mamy rację - mówi Krzysztof Rogalski z PBK Asset Management.
Jak czuje się człowiek decydujący codziennie o losie kilkuset milionów złotych? - Trochę jak kierowca rajdowy. Chwila nieuwagi, drobny błąd i już po wyścigu - wyznaje Paweł Buchla, zarządzający portfelem akcji w Pioneer Pekao Investment Management (poprzednio w Centralnym Domu Maklerskim Pekao SA). - Sytuacja na giełdzie zmienia się jak w kalejdoskopie, a przetrwać mogą jedynie naprawdę odporni psychicznie - dodaje. PPIM ulokował w akcjach przeszło miliard złotych. - Gra na giełdzie to nie hazard, ale może się stać zgubnym nałogiem. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy poniesie się dużą stratę i za wszelką cenę chcemy się "odkuć" - uważa Buchla. W ten sposób w 1995 r. działający w Singapurze 28-letni Nick Leeson, ryzykownie grając na tzw. instrumentach pochodnych, stracił w ciągu kilku tygodni 1,38 mld USD i doprowadził do upadku swego pracodawcę - bank Barings, najstarszy i najszacowniejszy w Anglii. W Polsce na razie nie doszło do podobnego skandalu, bo zarządzający nie mają zwykle pełnej swobody, a strategiczne decyzje podejmowane są zazwyczaj przez komitety inwestycyjne. W maju 2000 r. fundusz emerytalny Commercial Union przyznał jednak, że jeden z jego dealerów dokonywał zbyt ryzykownych operacji i naraził firmę na stratę prawie miliona złotych.
- Podstawą sukcesu jest odpowiedzialność. Nie wolno zapominać, że nie bawimy się cyferkami, lecz realnymi pieniędzmi ludzi, decydując często o pomyślności ich dalszego życia - przypomina Michał Słysz z Domu Maklerskiego BIG BG.

Czekając na Warrena Buffeta
Klienci coraz częściej kojarzą sukcesy w pomnażaniu swoich pieniędzy z konkretnymi osobami - doradcami i maklerami inwestującymi ich kapitał. Na rodzimego Warrena Buffeta, amerykańskiego inwestora, który lokując pieniądze w małych spółkach, dorobił się 10,7 mld USD, będziemy musieli jednak poczekać. Polscy doradcy na budowanie reputacji mieli zaledwie dwa, trzy lata. Mimo to niektórych z nich zaczyna już otaczać legenda. Należy do nich Robert Nejman, który od 1997 r. pracował w funduszu DWS, a w zeszłym roku przeszedł do konkurencyjnego CA IB Investment Management. Pod jego kierownictwem w ciągu trzech lat fundusz akcji w DWS osiągnął zysk w wysokości 136 proc., fundusz zrównoważony - 114 proc., a aktywa wzrosły do miliarda złotych. Inwestorzy nazywali go "maszynką do robienia pieniędzy" i opowiadali, że pieniądze trzymają "u Nejmana". Jego odejście do konkurencji w listopadzie 2000 r. spowodowało spore zamieszanie i obawy, że wraz z nim odejdą najlepsi klienci. Rzeczywiście, kursy spółek, w które wcześniej inwestował Nejman, spadły. Sam zainteresowany ocenia jednak, że nadal bardziej liczy się firma.
- Nazwiska rzeczywiście przyciągają klientów, ale są oni bardzo konserwatywni i trudno im podjąć decyzję o zmianie funduszu, gdy zarządzający przechodzi do innej firmy - uważa Nejman. Podstawą powodzenia, jak twierdzi, jest cierpliwość. - Boję się zbyt spektakularnych sukcesów. Wolę powolne ciułanie - tłumaczy. Nowych zarządzających w DWS, Pawła Bogusza i Jarosława Niedzielewskiego, nie zraża jednak sława poprzednika. - Ostatni okres uważam za najlepszy w swojej karierze. Zauważyliśmy nadciągającą recesję i dopasowaliśmy nasze inwestycje do nowych okoliczności, chroniąc klientów przed stratami - mówi Niedzielewski.

Mistrzowie timingu
Bardzo dobre wyniki osiągnęli w Fortis Securities Polska Jacek Koczwara i Marek Fido, którzy obracają ponad 100 mln zł. - Stosujemy timing, czyli częste różnicowanie składu portfela w zależności od sytuacji. Nigdy też nie lokujemy więcej niż 10 proc. funduszy w walorach jednej spółki, choć niektórzy skupiają na wybranej firmie nawet 40 proc. pieniędzy. Dywersyfikacja portfela i nieufność wobec spółek tzw. nowej gospodarki, jak widać uzasadniona, zapewniła nam sukcesy - zdradza Koczwara. - Nie ma uniwersalnej recepty na powodzenie w zarządzaniu aktywami. Należy się po prostu uważnie przyglądać wielu spółkom, zwłaszcza teraz, gdy wiele z nich jest niedowartościowanych i pojawia się szansa na udane zakupy - przyznaje Krzysztof Rogalski (zarządzający portfelami w PBK). Za największy sukces uważa decyzję o wyprzedaży akcji tuż przed kryzysem rosyjskim w 1998 r.
- Klienci coraz częściej kojarzą sukcesy z poszczególnymi doradcami, interesują się tym, kto obraca ich pieniędzmi - uważa Michał Słysz, zarządzający wraz z Jarosławem Obarą aktywami o wartości 100 mln zł. Wspólnie zwiększyli od 1998 r. zyski klientów od 63,5 do 78,5 proc., w zależności od strategii inwestycyjnej. - W samym szczycie internetowej hossy wyszliśmy z tego sektora ze sporymi zyskami. W portfelu większego ryzyka więcej niż inni inwestujemy w mniejsze, obiecujące spółki - wyjaśnia Słysz.
Sławomir Gajewski zarządzający portfelami timingowymi w Credit Suisse Asset Management w 1998 r. zwiększył kapitał klientów o 40,1 proc., rok później - o 41,2 proc., a w 2000 r. - o 34,5 proc. - Timing wymaga wszechstronnej analizy giełdy i jej otoczenia makroekonomicznego oraz szybkich reakcji na codzienne zmiany notowań. Najważniejsza jest w tym wypadku decyzja, ile akcji chcemy mieć w portfelu, mniej liczy się, czyje to są akcje - wyjaśnia Gajewski. Credit Suisse ma tylko 30-40 klientów, ale za to niezwykle bogatych. Firma zarządza aktywami o wartości ponad 500 mln zł.

Inwestowanie indeksowe
Na polskim rynku jedną z największych instytucji zarządzających pieniędzmi jest Pioneer Pekao Investment Management. Na skutek przejęcia The Pioneer Group przez UniCredito Italiano, głównego akcjonariusza banku Pekao SA, najdłużej działające w Polsce towarzystwo inwestycyjne przejęło portfele klientów indywidualnych Centralnego Domu Maklerskiego Pekao SA. W sumie PPIM zarządza aktywami o wartości 11,5 mld zł. - Opieramy się na inwestowaniu indeksowym, tzn. w walory największych, płynnych spółek. W naszym wypadku mniejsze inwestycje nie mają sensu - wyjaśnia Paweł Buchla.
- Siedem lat temu ja i moi koledzy po fachu marzyliśmy, że znajdziemy małą spółkę, która wkrótce zrobi furorę, a my będziemy mieli mnóstwo pieniędzy i zyskamy sławę wśród inwestorów. Teraz widzę, że rynek kapitałowy w Polsce jest zbyt płytki i trzeba stawiać na sprawdzone spółki - dodaje. Wraz z zespołem CDM Pekao przez ostatnie dwa lata udało mu się zarobić dla klientów agresywnego portfela akcji 90 proc. powierzonego kapitału. - Każdy z polskich zarządzających jest jednak święcie przekonany, że w końcu na giełdzie zdarzy się coś, co pozwoli mu dostąpić zaszczytów i zdobyć pieniądze godne Buffeta - mówi Buchla.

Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: