Telewizja Putina

Telewizja Putina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z SIERGIEJEM KOWALIOWEM, rosyjskim obrońcą praw człowieka
 

 

Grzegorz Ślubowski: Czy wojna wokół NTW oznacza ostateczną rozprawę Kremla z wolnymi mediami?
Siergiej Kowaliow: Spór wokół telewizji NTW napawa mnie obawą, że prawdziwie niezależni dziennikarze będą musieli odejść z zawodu. Najlepsi z tych, którzy pracowali w NTW, już to zrobili. Boję się, że Kreml rozpędzi następnych. Zupełnie nieoczekiwanie jednak budzi się rosyjski naród, a władze są tym zaskoczone. Sam nie oczekiwałem takich mityngów w obronie NTW i wolności słowa. Tymczasem setkom tysięcy ludzi w Mos-kwie, Petersburgu, Twerze nie jest obojętne, co się dzieje z podstawowymi prawami, w tym prawem do wolności słowa. Zaskakująca jest reakcja młodzieży, która spontaniczne demonstrowała na placu Puszkina czy przed Ostankino. Przypomina mi to początek praskiej wiosny w 1986 r. Mam nieodparte wrażenie, że w Rosji w bólach rodzi się dziś społeczeństwo obywatelskie.
- Jakie polityczne konsekwencje będzie miało to "przebudzenie"?
- Na początku lat 90. pół miliona mieszkańców Mos-kwy wyszło na ulice dlatego, że w Wilnie podczas szturmu wieży telewizyjnej zginęło czternaście osób. Później tysiące ofiar w Czeczenii nikogo już nie wzruszało: uznano, że tak być musi. Dziś ponownie okazuje się, że władza może się spotkać ze społecznym oporem, że nawet w Rosji opinia publiczna coś znaczy. Kreml będzie musiał zacząć się z tym liczyć. Fakt, że manifestacje pokażą zagraniczne stacje telewizyjne, na przykład CNN, będzie musiał być brany pod uwagę przy podejmowaniu politycznych decyzji. Nie znaczy to, że nagle popularność zyskają demokratyczne partie, takie jak Jabłoko. Ważna jest raczej atmosfera. To, że ludzie zaczynają sobie opowiadać publicznie dowcipy o Putinie. Nie potrafię jednak przewidzieć, czym to się skończy.
- Czy w sporze wokół NTW chodzi tylko o próbę przejęcia przez władze niezależnej stacji, czy także o pieniądze, czyli prawo własności prywatnych akcjonariuszy?
- Finansowe pretensje do telewizji NTW i do Media Mostu nie mają z zaistniałą sytuacją nic wspólnego. Być może operacje finansowe NTW czy Władimira Gusinskiego nie były zgodne z prawem, nie zmienia to jednak istoty problemu. Chodzi o to, że Kreml i drużyna Putina reagują alergicznie na samą ideę wolnych mediów. Sami przyznają - w rzadkich chwilach szczerości - że potrzebna im jest "sterowana demokracja" i "informacyjne bezpieczeństwo". Zarówno ja, jak i większość obywateli nie wiemy, co to znaczy. Wie natomiast Siergiej Iwanow, nasz minister obrony, generał KGB. Twierdzi on, że można ograniczyć swobodę słowa w sytuacjach wyższej konieczności państwowej. Dodaje także, że jest to zgodne z prawem. Czasem jednak prawo nie nadąża za rzeczywistością i z taką sytuacją mamy do czynienia w wypadku NTW.
- Pan sam wielokrotnie krytykował tę telewizję. Dlaczego teraz jej pan broni?
- Zgadza się, krytykowałem. Tyle że ja nie zarzucałem dziennikarzom NTW napastliwości, lecz zbytnią lojalność wobec Kremla. Podczas pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej to były dwie różne telewizje. Podczas pierwszej wojny NTW była niezależna i wiarygodna, nie odrzucała niewygodnych informacji. Podczas drugiej wyraźnie wyczuwało się, że w NTW jest pewna granica, której nie można przekroczyć; moim zdaniem, było to wbrew standardom obowiązującym w Polsce czy na Zachodzie.
- Może Tedowi Turnerowi, który chce zainwestować w NTW, uda się zneutralizować cenzorskie zapędy Kremla?
- Boję się, że Turner będzie zbyt zależny od władz Rosji. George Soros, który również ma brać udział w tym przedsięwzięciu, stwierdził kiedyś, że osoba z obcym paszportem może się przyczynić do budowy społeczeństwa obywatelskiego w danym kraju tylko wtedy, gdy ma poprawne stosunki z jego władzami. To jest bardzo pragmatyczne podejście, może nawet za bardzo. Jeśli jednak głównym zadaniem przyszłych właścicieli będzie niezadrażnianie stosunków z władzą, to - moim zdaniem - nie będzie można mówić o wolnych mediach i wolności słowa. Takiej telewizji jak dawna NTW w naszym kraju już nie będzie.
- W Rosji są jeszcze inne niezależne od władzy stacje.
- Owszem, jest kanał TV-6, należący do Borysa Bieriezowskiego. Jego zasięg jest jednak dużo mniejszy niż stacji państwowych i już choćby z tego powodu nie może z nimi konkurować. Jeżeli dziennikarze tej telewizji twierdzą, że teraz będą mówić prawdę o sytuacji w Czeczenii, o życiu ludzi na Dalekim Wschodzie, o łamaniu praw człowieka - to wspaniale. Zastanawiam się jednak, dlaczego wcześniej tego nie robili.
- Robiły to prywatne stacje radiowe i gazety, które bywają bardzo kąśliwe wobec władzy, lecz ta im się nie rewanżuje. Dlaczego Kreml skupił swój atak na NTW?
- W Rosji radia mało kto słucha, a gazety czyta niewielu. W moim kraju rynek medialny to przede wszystkim telewizja. Może dlatego tak ostro zaatakowano NTW. Putin obawia się bowiem, że telewizja, która kiedyś wyniosła go na szczyt, teraz może go zniszczyć.
- Także NTW próbuje niszczyć swoich oponentów. Jewgienij Kisielow, dyrektor generalny stacji, nazywa swojego głównego adwersarza, Alfreda Kocha z Gazprom Media, "żulikiem" i "drobnym złodziejaszkiem".
- Może Kisielow ma rację i Koch jest żulikiem, nawet jeśli opowiada się za gospodarką rynkową. Koch jest zainteresowany nie tyle ekonomią wolnego rynku, ile takim systemem, który jemu samemu przynosi zyski, i to nie tylko finansowe. Jestem jednak przekonany, że to jedynie statysta w przedstawieniu reżyserowanym przez Kreml. Na dodatek nie czuje się on w swojej roli zbyt pewnie. Nie wszystko podoba mi się w NTW, na przykład pozy, które Jewgienij Kisielow przyjmuje przed kamerą. Nie mogę też ręczyć za uczciwość Władimira Gusinskiego. Tyle że teraz nie ma to żadnego znaczenia. Gra toczy się o dużo większą stawkę niż zmiana dyrekcji jednej z telewizji. Tą stawką jest wolność słowa w Rosji. Dlatego tej gry nie można przegrać.

Więcej możesz przeczytać w 16/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.