Szach rządowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z WIKTOREM JUSZCZENKĄ, premierem Ukrainy

Jacek Potocki: Czy czuje się pan odpowiedzialny za fatalny stan gospodarki ukraińskiej?
Wiktor Juszczenko: Rząd wykonał swoje zadanie. W ciągu roku osiągnęliśmy niezłe wyniki nie tylko z punktu widzenia Ukrainy, ale i na tle całej Europy Środkowo-Wschodniej. Prawie sześcioprocentowy roczny wzrost PKB (w I kwartale 2001 r. wyniósł on nawet 7 proc), wzrost produkcji przemysłowej w I kwartale tego roku o 17 proc. - to ogromna dynamika. Terminowo wypłacane są wynagrodzenia oraz emerytury, które ponadto zostały podniesione. Odnotowujemy realny wzrost poziomu życia. Gospodarka funkcjonuje dobrze zarówno na rynku wewnętrznym, jak i międzynarodowym. Krótko mówiąc, nasz rząd nie obawia się pociągnięcia do odpowiedzialności ani za program, ani za jego realizację.
- Dlaczego zatem stał się pan obiektem ostrej krytyki ze strony oligarchów i większości parlamentarnej?
- Czyż nie jest to dziwny sojusz? Oto do lewej części parlamentu, tradycyjnie demonstrującej negatywny stosunek do programu reform, przyłączają się siły, które w swoim czasie reprezentowały dość postępowy nurt zarówno w polityce, jak i gospodarce. Nie ma wątpliwości, że główną rolę odgrywał tu czynnik polityczny. Połączył on niektóre ugrupowania - jak choćby socjaldemokratów, mających dość chwiejne zasady i dość awanturnicze podejście do bieżącej polityki. Dzięki temu siły te w istocie mogły otwarcie wyrazić sprzeciw nie tylko wobec rządu, ale i wobec programu przedstawionego kilka lat temu przez prezydenta Kuczmę.
- W dniu głosowania nad waszym stanowiskiem poparcie dla pana demonstrowały tłumy. Czy oznacza to groźbę konfrontacji społeczeństwa z parlamentem?
- Jestem przekonany, że to, co wydarzyło się 19 kwietnia w parlamencie i przed jego gmachem, przede wszystkim przypomina o rozdźwięku między poglądami większości ukraińskiego społeczeństwa a stanowiskiem tych, którzy reprezentują dość jednoznaczne interesy w sferze gospodarki, dążąc do "sprywatyzowania" ukraińskiego rządu. Nie mam wątpliwości - to nie jest żadna platforma polityczna, ale rzucające się w oczy prywatne interesy.
- Czy pański gabinet się utrzyma?
- Powiem wyraźnie: rząd może realizować tylko ten program, z którym przed rokiem wystąpił na forum parlamentu. Sugestie, byśmy byli "bardziej elastyczni", to dość osobliwe podejście. Jesteśmy gotowi dokonać przeglądu propozycji kompromisowych, zgłoszonych przez wspomnianą grupę sił politycznych. Jeśli jednak okażą się one z punktu widzenia rządu nie do przyjęcia, mój gabinet pozostanie na swoich pozycjach. Wówczas niech parlament decyduje, co zrobić.
- Jakie stanowisko może w takiej sytuacji zająć prezydent Leonid Kuczma?
- Liczymy na swoje siły i słuszność naszego stanowiska. Nie uważam za możliwe pozostać w rządzie i realizować mniej efektywny i mniej radykalny kurs. Jasne jest zatem, jak zachowa się rząd, kiedy stanie przed poważnym wyborem: zrezygnować z najważniejszych zasad, na których opiera się jego program, czy kontynuować dotychczasowe działania. Najlepiej, gdyby przestano nas szantażować. Ale jeśli wszelaki możliwy "kompromis" ma się opierać na szantażu, rząd nie będzie mógł tego zaaprobować.
- Jakie mogą być skutki ewentualnej dymisji pańskiego gabinetu?
- W obecnej sytuacji, kiedy kraj przeżywa poważny kryzys polityczny, byłoby to chyba najgorsze rozwiązanie. Ukraina mogłaby być skazana na rządy oligarchów. Grupy te starają się wykorzystać kryzys rządowy do uzyskania wpływu na nominacje kadrowe we władzach lokalnych, wykonawczych i na szczeblu centralnym, by w ten sposób, niejako od kuchni, zrealizować swoje plany.
- Czy liczy pan na pomoc zagraniczną w przeprowadzaniu reform, jeśli rząd przetrwa? Jakie kroki zamierza pan podjąć, by uruchomić program pożyczkowy MFW, zamrożony jakiś czas temu?
- Trzeba wznowić wszystkie programy międzynarodowe. Nie chodzi jednak wyłącznie o pieniądze. Przez ostatni rok odnotowujemy bardzo dobre tempo wzrostu rezerw. Jeśli uda się przeprowadzić skuteczną restrukturyzację naszego zadłużenia wobec Klubu Paryskiego, najważniejszą sprawą będzie udział w programach międzynarodowych, a nie po prostu otrzymywanie pieniędzy. Oczywiście, uzyskiwanie takich funduszy jest sprawą ważną, ale najważniejsze jest uczestnictwo w konkretnym programie. Nasze stosunki ze wszystkimi światowymi kredytodawcami są dobre. Z Bankiem Światowym realizujemy trzyletni program współpracy. Został wznowimy program współpracy z MFW; problem dotyczy jedynie obecnej transzy kredytu, wstrzymanej z różnych powodów w styczniu tego roku. Jestem przekonany, że sprawa ta zostanie rozwiązana w najbliższych miesiącach. Wiele naszych programów gospodarczych poparł Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Pragnęlibyśmy, by największe międzynarodowe instytucje finansowe popierały politykę gospodarczą Ukrainy - zarówno wewnętrzną, jak i na rynkach międzynarodowych. To, co teraz się dzieje w sferze politycznej - a mam tu na myśli szantażowanie rządu - uważam za epizod, którego celem jest obniżenie znaczenia i rezultatów skutecznego kursu reform, podjętych w zeszłym roku.
- Jakie środki należałoby podjąć w celu zakończenia kryzysu politycznego na Ukrainie?
- Za najistotniejszy element uważam konieczność wznowienia dialogu politycznego ze wszystkimi ugrupowaniami, które należą do parlamentarnej większości, dotyczącego współpracy przez najbliższe dziesięć miesięcy, czyli do najbliższych wyborów parlamentarnych. Aby to osiągnąć, trzeba doprowadzić do formalizacji stosunków poprzez podpisanie porozumienia politycznego wypracowanego przez rząd. Porozumienie to cieszy się sporym poparciem większości politycznej, z wyjątkiem sił, które dość wyraźnie określiły się w ostatnim okresie. Należy też się wyrzec prób rozwiązania kryzysu przy użyciu siły. Dialog jest jedyną formą mogącą doprowadzić do konsolidacji sił politycznych w celu rozwiązania istniejących problemów. Roztrząsanie, jak kraj znalazł się w sytuacji kryzysu politycznego, nie jest obecnie dla Ukrainy najważniejszą sprawą. Europa będzie przede wszystkim pamiętać, w jakim stylu Ukraina wyszła z kryzysu.
- A jeśli dojdzie do realizacji "czarnego scenariusza"? Co się stanie, jeśli pański rząd upadnie?
- Doszłoby do spowolnienia tempa rozwoju gospodarczego i społecznego, widocznego przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Ludzie przecież wreszcie uwierzyli, że rząd może się wywiązywać z płatności. Od przeszło roku w Kijowie nie było strajków o podłożu ekonomicznym, które przedtem odbywały się na okrągło. Kryzys może doprowadzić do napięć społecznych, a to negatywnie wpłynęłoby na zachowania i oczekiwania kredytodawców i zagranicznych inwestorów. Jeśli jednak sporne problemy polityczne zostaną rozwiązane dzięki dialogowi, uczestnicy rynku kapitałowo-finansowego otrzymaliby pozytywny sygnał i sytuacja znalazłaby się pod kontrolą.
Wyraźnie widać, że systematycznie podejmowane są próby dezinformacji, które prowadzą do przejęcia kontroli nad kanałami informacji na Ukrainie. Wolność słowa jest poważnie zagrożona przez cenzurę ze strony oligarchów i pewnych grup interesów, dlatego środki masowego przekazu muszą podjąć decyzję, czy pójść drogą demokratyczną.
Mimo wszystko jestem optymistą. Ukraina otrzymuje solidną lekcję, ale i szansę. Miliony ludzi zdają sobie sprawę z tego, że los państwa jest w ich ręku, że nie są już bezwładną masą, którą byli przedtem. Ale kto wie, czy to nie ostatnia szansa.

Więcej możesz przeczytać w 17/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.