Pątnik z Watykanu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W czasie swych pielgrzymek papież przebył już 1 099 360 kilometrów. To daje ponad 27 okrążeń Ziemi . Przed pontyfikatem Jana XXIII papieże niezwykle długo nie opuszczali Watykanu z wyjątkiem wyjazdów do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Dopiero Jan Paweł II - jak wskazują statystyki - podróże zagraniczne uznał za normalny i stały sposób sprawowania papieskiej posługi. Właściwie to nawiązał w ten sposób do początków chrześcijaństwa, do I wieku po śmierci Chrystusa, gdy apostołowie bez ustanku wędrowali po ówczesnym świecie, głosząc naukę Mistrza.
 

Podróżnik do świata
Określenie papieskich podróży mianem apostolskich lub nazywanie ich pielgrzymkami nie wyczerpuje treści papieskiego wędrowania. Jako następca św. Piotra jest on biskupem Rzymu i dlatego jego podróże są apostolskie. Ale każdy papież jest również głową państwa watykańskiego. Dziwne to jest co prawda państwo, którego armią są ubrani w renesansowe mundury szwajcarzy, a jego obszar jest miniaturowy. Niemniej jednak gdy papież udaje się gdziekolwiek z wizytą poza granice Włoch, wymaga to nie tylko zaproszenia ze strony lokalnej hierarchii Kościoła, ale i władz państwowych odwiedzanych krajów.
Jubileuszowa pielgrzymka śladami św. Pawła - jak oficjalnie nazywa się podróż do Aten, Damaszku i na Maltę - jest dziewięćdziesiątą trzecią podróżą apostolską Jana Pawła II. Do tej pory był on gościem 123 narodów, wygłosił do słuchaczy nie zawsze należących do Kościoła rzymskokatolickiego 2276 homilii i przemówień. Łącznie podróże te trwały 537 dni 23 godziny i 10 minut (statystyczne dane Watykanu). Papież pokonał już 1 099 360 kilometrów poza granicami Włoch, co odpowiada ponad 27 okrążeniom Ziemi lub prawie trzykrotnemu pokonaniu dystansu między Ziemią i Księżycem.
Liczne podróże o tak różnym charakterze wymagają bardzo skomplikowanych przygotowań ze strony Kurii Rzymskiej. W Watykanie po wyborze kardynała Wojtyły i po pierwszych jego podróżach mawiano, że liczni kurialni duchowni mogą odpocząć od intensywnej pracy jedynie wówczas, gdy Ojciec Święty jest gdzieś w świecie. Przed każdą taką podróżą bowiem bardzo wiele osób w kurii zajętych jest przygotowywaniem materiałów do licznych przemówień i homilii. Najważniejsze teksty są autorstwa samego papieża. Pisze je po polsku, co wymaga tłumaczeń na wiele języków nie tylko na użytek tych, do których mówi, ale i dla mediów. Wszystkie enuncjacje papieskie zachowywane są w języku włoskim, poza tym istnieją serwisy informacyjne w głównych językach międzynarodowych: francuskim, angielskim, niemieckim, hiszpańskim i portugalskim. Bywa, że potrzebne są tłumaczenia na bardziej egzotyczne języki. Czasami Jan Paweł II sam uczy się tych języków, aby osobiście zwrócić się do witających go ludzi. Tak było na przykład przed podróżą do Japonii w 1981 r.

Wierni i niewierni
Jako reporter "Tygodnika Powszechnego" albo reprezentant wydawnictwa Biały Kruk brałem udział w kilkunastu podróżach papieża. Byłem z nim również w Japonii, a owa japońska podróż odsłania kulisy wędrówek Jana Pawła II po Kościele Powszechnym. Nie wszędzie przebiegają one wśród rozentuzjazmowanych tłumów wiernych, takich jak w Polsce, Meksyku, Brazylii czy na Filipinach. W boeingu lecącym z Guam do Tokio zdałem sobie sprawę, że papież leci trasą bombowca, który wystartował z tej wyspy, by zrzucić pierwszą w dziejach ludzkości bombę atomową na Hiroszimę. Na tokijskim lotnisku nie było witających tłumów. Była tylko oficjalna delegacja ministra spraw zagranicznych i towarzyszące im śliczne panie w kimonach. W Japonii większość ludności nie wie, że istnieje papiestwo, a w stumilionowym kraju katolików jest 1,2 proc. Samolot "przycumował" przy kolejnym rękawie jak turystyczny charter. Przewieziono nas olbrzymimi i zamkniętymi dla ruchu estakadami autostrad do katolickiej katedry. Znaleźliśmy się w bardzo nowoczesnym wnętrzu betonowej świątyni. Nagle rozległ się u wejścia głos papieża witającego zebranych po japońsku. Potem królowała łacina. Gregoriański śpiew w tokijskiej katedrze, gdzie liturgia była częściowo w miejscowym języku, to niezwykłe przeżycie momentu mieszania się czasów i kultur.
O ile pobyt w Japonii miał charakter podróży ewangelizacyjnej, o tyle wizyta w krajach Beneluksu (rok 1985), zwłaszcza w Holandii, była odwiedzinami jednego z najszybciej laicyzujących się krajów Europy. Za tło nie tylko tej podróży, ale i obecnego pontyfikatu należy uznać jego kontestację, zwłaszcza przez nieposłusznych Stolicy Apostolskiej teologów takich jak Hans Küng. W Holandii - podobnie jak wcześniej w wielu krajach - Küng z całym obozem swych zwolenników, zazwyczaj intelektualistów, urządził "antypapieski synod". Gdy Jan Paweł II pojawił się w Utrechcie, po mieście krążył samochód z napisem reklamowym: "Polska wódka lepsza niż polski papież", co podobno było inicjatywą ówczesnego PRL-owskiego attaché handlowego w Holandii. Z biura prasowego w Utrechcie my, dziennikarze, przedzieraliśmy się przez niezwykły tłum kontestujących papieża i papiestwo homoseksualistów obojga płci.

Zaproszenie do domu papieża
Ważną rolę odgrywają w podróżach papieskich i w ogóle w sprawowaniu papieskiego urzędu media. Papież lubi dziennikarzy i jedna z pierwszych audiencji pontyfikatu była przeznaczona właśnie dla nich. Ze światem mediów obsługujących podróże Jana Pawła II zetknąłem się w czasie pierwszej jego pielgrzymki - w lutym 1979 r. na San Domingo, do Meksyku i na Wyspy Bahama. Od tamtych czasów "rytuał" akredytacji na volo papale, czyli papieski samolot, w niczym się nie zmienił. Przekonałem się o tym, lecąc znów z papieżem do Egiptu w zeszłym roku. Na pokład papieskiego samolotu, który wtedy nazywał się "Dante Alighieri", przyjmuje się po selekcji około 60 dziennikarzy, fotoreporterów, telewizyjnych prezenterów wraz z obsługą. Są to przeważnie akredytowani na stałe przy Watykanie korespondenci wielkich agencji oraz wysłannicy ważnych dzienników i tygodników z całego świata. Orientacja polityczna i światopoglądowa w zasadzie nie ma znaczenia przy selekcji dokonywanej przez Watykańskie Biuro Prasy. Jedyny wymóg to respektowanie tzw. embarga, czyli nierozpowszechnianie mów papieskich przed zakończeniem ich wygłaszania, no i szacunek okazywany w zachowaniu oraz interpretacji wydarzeń (chociażby krytycznej) wobec osoby Ojca Świętego i Kościoła, którego jest głową. Dopuszczenie do lotu papieskiego jest zaproszeniem jak gdyby do prywatnego domu papieża.
Pogarszające się zdrowie nie zawsze pozwala papieżowi wychodzić do dziennikarzy zaraz po starcie - jak w czasie pierwszych pielgrzymek. Samolot jest podzielony na trzy części. Pierwsza to gabinet i ewentualnie sypialnia papieska, gdzie przebywa z sekretarzem osobistym i sekretarzem stanu, dalej siedzi kilkudziesięciu duchownych Kurii Rzymskiej, wśród nich kardynałowie, biskupi i prałaci odpowiedzialni za merytoryczne cele podróży. Dziennikarze zajmują tylną część samolotu, oddzieleni przepierzeniem od "watykańczyków". Wszystkie te części przedzielają nie tylko ścianki i kotary, ale także cywilni agenci watykańscy. To także szwajcarzy, tylko wykonujący poważniejsze zadanie niż ich koledzy z barwnej gwardii reprezentacyjnej. Oni odpowiadają za bezpieczeństwo papieża w samolocie i w czasie obrzędów liturgicznych w strefie ołtarzy, poza nimi odpowiedzialność tę ponoszą służby specjalne goszczących papieża państw.

Światełka Meksyku
Szczególnie wspominam pierwszą podróż z Ojcem Świętym do Meksyku. W Mexico City i na ulicach witało nas wtedy około 9 milionów wiernych. Byli wszędzie: na dachach domów, autobusów, na tarasach i autach. Gdy odlatywaliśmy po wielu dniach na Wyspy Bahama, samolot zrobił rundę nad miastem i pobliskimi wulkanami, a na ziemi rozbłysły miliony światełek. Były to odbicia słońca w lusterkach setek tysięcy ludzi wyległych na ulice i place. Takimi "zajączkami" do tej pory porozumiewają się na pustyni i w górach meksykańscy Indianie. Światło jako sygnał obecności człowieka.

Więcej możesz przeczytać w 18/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.