Szeremietiew krytykuje koncepcję Macierewicza i wskazuje, jak Polska powinna bronić się przed ewentualną agresją

Szeremietiew krytykuje koncepcję Macierewicza i wskazuje, jak Polska powinna bronić się przed ewentualną agresją

Ćwiczenia organizacji proobronnych
Ćwiczenia organizacji proobronnych Źródło: Newspix.pl / Krzysztof Burski
Dodano:   /  Zmieniono: 
Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej oraz propagator idei stworzenia oddziałów Obrony Terytorialnej jako elementu strategicznego odstraszania potencjalnego przeciwnika w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" skrytykował koncepcję powołania OT wdrażaną w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Edyta Żemła, "Wprost": Amerykański strateg prof. George Friedman powiedział: "Z amerykańskiego punktu widzenia ważne jest to, by Polska mogła się obronić przez trzy miesiące sama. Inaczej pomoc po prostu nie będzie mogła nadejść". Co to oznacza dla nas?

Romuald Szeremietiew: Polska musi mieć system obrony przekonujący potencjalnego agresora, że jest krajem bardzo trudnym do zdobycia. Z tym, co mamy w wojsku, wprowadzając na uzbrojenie więcej czołgów, rakiet, śmigłowców  nie odstraszymy agresora. On zawsze będzie miał liczebniejsze wojsko, więcej czołgów, rakiet i nowoczesnych technologii militarnych. Więc nie tędy droga. Nie jesteśmy mocarstwem. Druga strona będzie miała liczebniejsze wojsko, więcej czołgów, rakiet, więcej nowoczesnych technologii militarnych. Nas nie stać, by z nimi konkurować.

Na co więc nas stać?

Musimy wyciągnąć wnioski z wojen, które toczyły się po 1945 r., a zwłaszcza tych z XXI wieku. Większość z nich to tzw. konflikty asymetryczne. Z jednej strony występuje nowoczesna, dobrze uzbrojona armia, a z drugiej nieregularne formacje z przysłowiowymi „kałachami”. W tych konfliktach uzbrojeni nowocześnie „zawodowcy” nie mogą poradzić z marnie wyposażonymi asymetrycznymi „amatorami”., Przykłady: Irak, Afganistan, ISIS. Wniosek? Jeśli pojawia się „asymetryczny przeciwnik”, rodzaj współczesnego partyzanta, to nowoczesna armia sobie nie radzi. Taka wojna trwa długo i jest bardzo kosztowna. Wszyscy dziś wiedzą, że w rejon konfliktu asymetrycznego lepiej nie wysyłać wojsk lądowych. Dobrym przykładem jest Syria, gdzie ograniczono się do działań lotnictwem. Uważam, że powinniśmy w planowanej obronie uwzględnić możliwość działań asymetrycznych.

Obawy przed interwencją lądową mają państwa Zachodu, ale czy ma je też Rosja?

Oczywiście, szczególnie po Afganistanie. Rosja tam przegrała i dodatkowo ta wojna zrujnowała kraj, była jednym z czynników, który doprowadził do upadku ZSRR. Czeczenię Rosjanie co prawda spacyfikowali, ale to mały naród i Rosja mogła dzięki ogromnej przewadze złamać Czeczenów. Inaczej jednak już jest na Ukrainie. Nie ma tam wyprawy wojsk rosyjskich, tylko działają jakieś „zielone ludziki” i konflikt trwa bez widocznych szans na rosyjskie zwycięstwo. Skoro więc na Kremlu to wiedzą, to jak mogliby decydować się na zaatakowanie Polski w sytuacji, gdy do obrony stanie zjednoczony 38-milionowy naród? Dlatego, zamiast czekać aż napastnik rozbije nasze wojska operacyjne – bowiem nie stać nas na wystawienie wielkich sił  - już teraz przygotujmy strukturę, która będzie gotowa podjąć walkę asymetryczną, partyzancką na wypadek, gdyby Polska została zaatakowana. Nieprzyjaciel kalkulując wojnę, będzie musiał wówczas rozważyć, czy ma dość sił, aby taki opór zgnieść. Taką obronę mogą wykonać siły obrony terytorialnej, które powinny być głównym elementem naszego sytemu militarnego. Wówczas to wojska operacyjne będą elementem pomocniczym.

Minister Macierewicz buduje przecież odziały obrony terytorialnej.

Obawiam się, że koncepcja przyjęta w MON jest niewłaściwa. Według tego, co do mnie dociera, OT ma w czasie wojny wspierać wojska operacyjne. Tymczasem trzeba budować OT jako podstawę obrony w wymiarze strategicznym – mamy nią odstraszyć nieprzyjaciela. Nie chodzi o lepsze przygotowanie się do wojny, ale żeby jej nie było. Potrzeba nam nowej strategii obrony kraju. Nie słyszę jednak, aby w MON czy w BBN podjęto prace nad strategią.

Może więc rację mają byli ministrowie obrony, którzy w liście otwartym domagają się dymisji Antoniego Macierewicza?

Rzeczywiście wystąpili z takim żądaniem, uważając, że spotkały ich niesłuszne zarzuty. Zapewniają, że działali zgodnie z interesem państwa. Ale przecież budowali armię, która miała uczestniczyć w misjach zagranicznych. Uważali, że Europa jest ustabilizowanym kontynentem i nie grożą poważne konflikty. Panowała wiara w Sojusz, który na zawsze zagwarantuje Polsce bezpieczeństwo. Politycy budując polską armię, wychodzili z założenia, że najważniejszą jest nasza wiarygodność w NATO. Sojusz zaś szczególnie po 11 września 2001 r. podjął się utrzymywania ładu międzynarodowego poza granicami państw NATO. Miały miejsce działania wojenne w Iraku i Afganistanie. Panowie ministrowie, sygnatariusze wspomnianego listu, wychodzili z założenia, że skoro nie ma bezpośredniego zagrożenia dla granic RP, to wystarczy nieduża armia zdolna do udziału w misjach zagranicznych. Z tego wynikały konsekwencje takie jak „uzawodowienie”, likwidacja poboru, rezygnacja ze szkolenia rezerw i zmniejszenie liczebności wojska. A tu nagle obudził się niedźwiedź…

Przespano ten moment?

Zdecydowanie. A ostrzeżeniem była Gruzja. W 2008 r. Rosja weszła w granice europejskiego państwa, które wówczas zabiegało o członkostwo w NATO. Nie obudziło to jednak czujności polskich polityków.

Nie zmieniono strategii, nie budowano armii na nowych zasadach, ale ruszyły rozmowy z NATO o uruchomieniu planów na wypadek ataku na państwo członkowskie.

Rzeczywiście polska strona domagała się opracowania tzw. planów ewentualnościowych, które zawierają koncepcje działań NATO w razie czyjegoś ataku na państwa Sojuszu. Takie plany były tworzone w okresie zimnej wojny. Kiedy rozpadł się Związek Radziecki uznano, że nie ma potrzeby robić tego dalej.  Dopiero wojna w Gruzji sprawiła, że NATO wróciło do opracowywania takich planów. W Polsce nie wyciągnięto jednak dalszych wniosków na nasz własny użytek. Z lektury „Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego” opracowanej w BBN w 2013 r. wynika, że Polska ma siły zbrojne zdolne zapewnić jej bezpieczeństwo, co nie odpowiadało prawdzie. Panowie byli ministrowie nie rozumieją, że gdyby posłuchali tych wszystkich, którzy mówili: „Uważajcie… trzeba zmienić widzenie spraw obronnych, opracować nową strategię, itp.” to minister Macierewicz nie miałby o czym mówić.


Cały wywiad dostępny jest w 21/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.