Wyjść czy zostać, oto jest pytanie

Wyjść czy zostać, oto jest pytanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielka Brytania, flaga (fot. Iakov Kalinin/fotolia.pl) 
Po miesiącach nerwowego oczekiwania, niezliczonych prognozach i sondażach wreszcie nadszedł dzień decyzji Brytyjczyków. To dzisiaj odpowiadają na pytanie postawione w piosence zespołu The Clash „Should I Stay Or Should I Go“.

Niezależnie od ostatecznego wyniku (ostatnie sondaże wskazują, że może skończyć się minimalnym zwycięstwem zwolenników pozostania w UE) nie będzie wróżonego przez media trzęsienia ziemi. Wielka Brytania nawet poza Unią nie odfrunie od Europy i chcąc, nie chcąc pozostanie istotną częścią Zachodu, choć zmiana paradygmatów politycznych i gospodarczych musiałaby wywołać sporo kłopotów. Ważne są jednak wnioski jakie wszyscy będą musieli wyciągnąć z całego zamieszania.

Zjawiska takie jak postawienie na porządku dziennym kwestii Brexitu, ale też załamanie się tradycyjnego systemu politycznego i wykwit populizmów od Hiszpanii po Stany Zjednoczone pokazują, że tradycyjną demokracja zachodnia najwyraźniej zaczęła odklejać się od rzeczywistości. W Wielkiej Brytanii jak na dłoni widać, że ludzie mają już dość „wiecznej dwupolówki“ torysów i labourzystów, zamazały się granice tradycyjnej lewicy i prawicy, a istniejące od XIX wieku siły polityczne nie reprezentują już fundamentalnych interesów grup społecznych. Zdezorientowani wyborcy kierują się ku postaciom takim jak Nigel Farage (albo np. Donald Trump w Ameryce czy Beppe Grillo we Włoszech) chcąc przede wszystkim zanegować obecny układ, choć nie wiedzą dobrze co powinno go zastąpić.

Wnioski dla siebie wyciągnąć musi Unia Europejska. Tyle, że jeśli uda się zachować jedność to błędem byłoby założenie, że buntownicy przegrali więc trwać może „business as usual“. Takim samym błędem byłoby założenie, że po ewentualnym pożegnaniu Anglików jeszcze intensywniej kontynuować należy obecny kierunek integracji pod dyktando najsilniejszych. Tylko ślepiec nie zauważa, że nie tylko Brytyjczycy zbuntowali się przeciwko sklerotycznej eurokracji symbolizowanej najlepiej przez obecną Komisję Europejską kierowaną przez tyleż nieudolnego co przekonanego o własnej wielkości Jean-Claude’a Junckera. Nawet w euroentuzjastycznej zwykle Francji 70 proc. ankietowanych uważa, że UE nie reprezentuje zwykłych obywateli.

Niezależnie od tego jak dziś wieczorem skończy się „londyńska rebelia“ Brytyjczycy już odegrali rolę whistle-blowera, tego który podnosi alarm w razie kłopotów. Dobrze byłoby gdyby ów alarm doprowadził do zmiany myślenia i ozdrowieńczych reform. Mimo popełnionych błędów i jak najbardziej uzasadnionej krytyki integracja europejska jest nam potrzebna w świecie globalnej konkurencji. Jak bardzo pokazują choćby niedawne wojaże przywódców Rosji i Chin po europejskich stolicach. Oni wolą rozmawiać z każdym z osobna i rozgrywać rozdrobnionych partnerów dla swoich interesów. 

Źródło: Wprost