"Na akt agresji należy z równą siłą odpowiedzieć agresją. Człowiek ma do tego prawo"

"Na akt agresji należy z równą siłą odpowiedzieć agresją. Człowiek ma do tego prawo"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Polacy powinni wiedzieć, jak się bronić przed terroryzmem? Jaki jest stan bezpieczeństwa w Polsce i w Europie? Dlaczego na teren Uniwersytetu Warszawskiego można wejść z bronią? Na te i wiele innych pytań odpowiada były zawodnik karate i MMA, obecnie autor szkoleń z samoobrony i trener krav magi – Maciej "Highlander" Górski.

Maria Kądzielska: Byłeś zawodnikiem karate, mistrzem polski wagi lekkiej. Jak to się łączy z tym, co robisz obecnie? 

Maciej "Highlander" Górski: Warto zacząć od tego, że sztuki walki są bardzo mocno w swej historii powiązane z militariami, potyczkami i obroną kogoś lub czegoś. W tym celu zostały wymyślone. Karate powstało na Okinawie, bardzo małej wyspie, gdzie ścierały się notorycznie wpływy chińskie i japońskie. Dosłownie oznacza ono „puste ręce”. Istniała tam tak duża przestępczość, że cesarz Japonii zabronił posiadania jakiejkolwiek broni. W związku z tym ludzie nauczyli się bronić rękoma. Kwestie obrony siebie i innych były dla mnie zawsze bardzo intuicyjne, będąc już małym chłopcem rozumiałem ich potrzebę. Trafiłem jednak do klubu sportowego zamiast do organizacji paramilitarnych, ponieważ wywodzę się z rodziny sportowej. Jednym z moich trenerów był pułkownik Leszek Drewniak, współzałożyciel jednostki GROM. Uczył karate sportowego i bojowego. Dzięki niemu zainteresowałem się bojowymi sztukami walki. Chciałem nauczyć się, jak bronić innych, ale nie w sytuacjach typowo konfliktowych, ale raczej jak działać prewencyjnie. Zająłem się szkoleniami w dziedzinie „close protection” oraz „high risk protection”, czyli ochroną w strefie wysokiego ryzyka. Podjąłem pracę w biurze bezpieczeństwa ambasady Izraela. Obecnie chronię dyplomatów państw zagrożonych. Zajmuję się również ochroną osobistą oraz ochroną strategiczną.

Na czym polega ochrona osobista?

Najczęściej kojarzy się nam z dużym panem, który chodzi wokoło gwiazdy i robi groźne miny. W rzeczywistości w tej pracy kierujemy się zasadą „niewidzialnej ręki”- czyli działania w tle, które pozwala płynnie wydarzać się całej rzeczywistości w sposób niezakłócony, ale jednocześnie bezpieczny. To nie jest proste. Kiedy przyglądamy się wizytom głów państw lub członków rodzin królewskich, wokół nich nie buduje się fortecy; osoby te poruszają się w sposób naturalny, wykonując swoje obowiązki reprezentacyjne. Naszym zadaniem jest reagowanie prewencyjne na zagrożenia. Posiadanie umiejętności obronnych i wiedzy na ten temat nie jest życiem w schizofrenii, że za chwilę za rogiem coś się wydarzy. Jest życiem z poczuciem komfortu, że jeśli się coś wydarzy, to my będziemy gotowi. To jest właśnie izraelski światopogląd odnośnie „close protection”. W Izraelu każdy obywatel posiada pewne pojęcie na temat samoobrony.

Sam organizujesz szkolenia z samoobrony i krav magi dla studentów. Dlaczego twoim zdaniem Polacy powinni się tego uczyć? 

Należy się zastanowić, jakie Polska ma położenie geopolityczne, geostrategiczne, ile mamy surowców, jakie mamy ukształtowanie terenu i w jaki sposób możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo. Aby osiągnąć ten cel, powinniśmy posiadać 350 tysięcy wyszkolonej armii oraz przynajmniej 10 milionów rezerwistów, którzy są gotowi w każdej chwili podjąć służbę wojskową lub działania obronne. Uważam, że elementy walki wręcz i elementy obronności, powinny być w obowiązkowym programie już szkoły podstawowej. Tak jak to się dzieje w Izraelu. Tam dzieci uczą się obowiązkowo krav magi, karate lub judo.

Dlaczego zaczyna się od sportów obronnych? 

Z tego powodu, że one uczą określonego rodzaju zachowań, reagowania na różne sytuacje, odpowiedniej mentalności i rywalizacji. Dzieci zyskują świadomość, że są takie sytuacje, w których muszą podjąć działania obronne. Nie chodzi o to, by każdy w Polsce był komandosem, lecz aby każdy z nas znał dziesięć lub dwadzieścia procent tego, co potrafią komandosi, wówczas staniemy się siłą nie do pokonania. Współczesny świat  udowadnia nam, że zdolność reagowania na różnego typu zagrożenia jest ogromnie potrzebna w miejscach oddalonych od nas zaledwie dwie godziny drogi samolotem. Zgodnie z prawem Webera: największy i najgroźniejszy atak terrorystyczny przychodzi w momencie, kiedy się go najmniej spodziewamy.

W jakich najbardziej ekstremalnych sytuacjach znalazłeś się podczas wykonywania swojej pracy?  

Nie mogę mówić o szczegółach. Ewakuowałem kilkakrotnie w sposób natychmiastowy placówkę dyplomatyczną. Mieliśmy sytuację wymagającą ewakuacji VIP-a, z bezpośrednim zagrożeniem życia jednego z pracowników ochrony, co spowodowało konieczność dobycia broni. Znalazłem się również w sytuacji, kiedy nie wiedzieliśmy, czy człowiek, który podszedł do obiektu jest zamachowcem-samobójcą. To są pewne sploty wydarzeń, którymi jednak nie należy się chwalić, gdyż dobry ochroniarz to taki, który nie reaguje. Najlepszą ochroną jest wiedza. Reagowanie w sytuacji zagrożenia jest ostatecznością. Nie poszedłem ścieżką militarną, ale wykształcenia w zakresie ochrony. Nie zajmuję się, zatem szturmowaniem obiektów, jestem wyszkolony w zakresie ewakuacji i umiem przekazać zwykłym ludziom, co robić w takich sytuacjach. Każdy obywatel naszego kraju najpierw powinien nauczyć się uciekać i chować, a potem reagować, a na sam koniec stawiać opór, czyli walczyć.

Czy popierasz prawo posiadania broni przez obywateli?    

Wiem, że ta sprawa jest teraz głośna i próbuje się z niej uczynić kwestię polityczną. Biorąc pod uwagę racjonalne podejście, jeśli aparat państwowy mógłby nadal wnikliwie weryfikować, kto tę broń posiada, to jak najbardziej popieram to prawo. Druga poprawka do konstytucji amerykańskiej, która legitymizuje prawo do posiadania broni przez obywateli, jest gwarantem demokracji. Bardzo trudno jest przeciwstawiać się społeczeństwu, które pozostaje uzbrojone. Trochę śmieszą mnie i dziwią opowieści o zagrożeniach, jakie niesie za sobą broń i o wzroście przestępczości, skoro historia Polski ukazuje, że nasz naród miał bogatą kulturę broni. Kiedyś mieliśmy w domach broń. Pięćdziesiąt lat komunizmu zabiło w nas tę kulturę. W PRL-u broń posiadali niektórzy funkcjonariusze, żołnierze i myśliwi. Odwoływałbym się ponownie do idei, którą próbuję promować podczas szkoleń: posiadanie umiejętności obronnych, w tym obsługiwania broni palnej, nie powoduje życia w niepokoju, ale życie w komforcie.

Czy uważasz, że Polska jest przygotowana na atak terrorystyczny?

Nie, nie jest. Opowiem szerzej, w jaki sposób ten mechanizm funkcjonuje. Gdy obserwujemy zagrożony obiekt, pod który podjeżdża delegacja, a przed tym obiektem leżą trzy kartony, to dla większości Polaków te trzy kartony można kopnąć, zgnieść i wyrzucić. Pomimo tego, że wyglądają w specyficzny sposób, znajdują się w miejscu i czasie, w którym nie powinny, nikomu nie przejdzie nawet przez myśl, że nie są to jednak śmieci i należałoby je sprawdzić. Polskie społeczeństwo ma uśpione reakcje zwracania uwagi na  potencjalne zagrożenia. Jeśli przy temperaturze dwudziestu stopni ciepła na teren uniwersytetu wchodzi człowiek w pikowanej kurtce, to obowiązkiem ochrony jest zwrócić na niego uwagę. Taką wiedzę zdobywa się poprzez uważność i wyczulenie na podobne symptomy.

Wiem, że podczas jednego z waszych szkoleń wnieśliście na teren Uniwersytetu Warszawskiego atrapy broni i strzelaliście z nich w Auditorium Maximum, przy czym nikt was nie zatrzymał i nie skontrolował. Czy ten incydent portretuje szerszy problem?

Tak potwierdzam, że wnieśliśmy na teren UW atrapy broni, które jeden do jeden przypominają prawdziwą i nikt nas nie zatrzymał. Poinformowaliśmy o tym władze AZTS-u oraz dziekanów niektórych wydziałów, którzy popadli w pewnego rodzaju konsternację. Zdali sobie sprawę, że na teren uniwersytetu można po prostu wnieść wszystko. Teraz istnieje moda na krytykowanie wszystkiego i wszystkich. Nam jednak nie o to chodzi. Polska w przeciwieństwie do Europy zachodniej posiada wciąż możliwość zmiany. Warto zatem skorzystać z doświadczenia innych krajów, po to aby nie wydarzyły się u nas te same sytuacje, co w Paryżu czy Brukseli.    

Jakie błędy twoim zdaniem zostały popełnione na wyspie Utoja w Norwegii, że jednemu uzbrojonemu mężczyźnie udało się zabić tak wiele osób?

Wszystko zaczyna się od braku uwagi. Zjazd młodzieży, na którym nagle pojawia się pojedynczy policjant z długą bronią. Raczej to się nie zdarza. Najczęściej podobnie uzbrojona policja pojawia się w grupie. On z pewnością musiał w jakiś sposób przedostać się na tę wyspę, musiał wyjść z łódki, gdzieś szedł, ktoś powinien na niego zwrócić uwagę. Zawiodły elementy prewencji. Myślę, że to był początek tej tragedii.

Podaj więc przykład prawidłowej reakcji.  

Zapamiętałem pewną sytuację. Do Polski przyjeżdżają izraelskie dzieci, które są chronione. Zachowują się jak wszystkie dzieci – jedne mniej, inne bardziej grzecznie. Miało miejsce zdarzenie, że na warszawskiej starówce w ich grupę weszło dwóch podejrzanie wyglądających mężczyzn. Jedna dziewczynka w bardzo dyskretny sposób podeszła do mnie i dała sygnał, że coś takiego się dzieje. To wystarczyło. Ja zareagowałem, zapytałem panów, czy w czymś pomóc. Nie wiem, czego oni chcieli: może ukraść portfel, może kogoś porwać. Jednak szybko zauważyli, że my ich widzimy, to zaś posiada bardzo silne prewencyjne działanie.

Czego nie wolno robić w przypadku zagrożenia terrorystycznego lub obecności active shooter’a?

Po pierwsze panikować, co jest bardzo trudne. Po drugie zgrywać bohatera. Warto również mierzyć siły na zamiary, bo czasem naszym działaniem możemy przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeśli jednak ludzie nie są przeszkoleni, to przede wszystkim powinni reagować grupą. Obezwładnienie takiego człowieka jest bardzo proste, wystarczy go mocno uderzyć czymś w głowę – nawet szklaną butelką. Trzeba podjąć jednak taką decyzję, być pewnym tego ruchu i go wykonać. Jeśli cztery osoby rzucą się z butelką na napastnika, to któraś go obezwładni, ponieważ nawet najbardziej wyszkolony napastnik ma tak samo twardą głowę, jak ty czy ja. Nie należy jednak dotykać broni, jeśli nie umiemy jej używać.

Czy warto wdawać się w dyskusje z napastnikiem? 

Agresja rozumie jedynie język agresji. Proszenie terrorysty o odłożenie broni nie pomoże. Należy odpowiedzieć wyuczonym, bezpośrednim, pozbawionym zawahania atakiem obronnym. Organizm ludzki reaguje w sposób intuicyjny albo wyuczony. W sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia reakcja intuicyjna to panika. Badania wykazały, że najczęściej akt paniki objawia się w rzucaniu na broń. W bezpośredniej konfrontacji z silnym, wyszkolonym i opanowanym przeciwnikiem nie mamy szans. Dlatego należy używać sprytu, a takie zachowanie jest wyuczone. My podczas szkoleń uczymy również, jak zabezpieczyć broń w momencie obezwładnienia przeciwnika. Przy czym radzimy nie trzymać tej broni i nie mierzyć z niej do nikogo. Jak wpadną antyterroryści, usłyszymy komendę rzucenia broni. Jeśli ze względu na stres natychmiast tego polecenia nie wykonamy, to funkcjonariusze spowodują, aby pistolet wypadł nam z ręki. Nikt nie będzie ryzykował, a rekonstrukcja nadgarstka nie jest przyjemna. Jeśli jednak podniesiemy ręce do góry, to gwarantuje, że nikt do nas nie strzeli. Polskie służby antyterrorystyczne i jednostka GROM są w mojej opinii świetnie wyszkolone. Wiedzą, jak reagować w takich sytuacjach, aby obezwładnić przeciwnika, nie robiąc mu przy tym niepotrzebnej krzywdy.

 Co w Polsce zmieniło się od czasów zamachu w Belgii?

Wydaje mi się, że polskie służby podeszły bardzo poważnie do wyciągnięcia wniosków z tych wydarzeń. W mojej opinii Polska obudziła się we właściwym czasie i we właściwy sposób. Sytuacja za naszą zachodnią granicą naprawdę nie jest różowa. Co prawda wiele incydentów nie jest podawane do wiadomości publicznej, ale służby zdają sobie z nich sprawę. Przykładowo, w Berlinie na Kreuzbergu regularnie napada się na kobiety i podpala samochody. Są to akty wandalizmu, realizowane przez określoną grupę osób. Polska jest w stosunkowo dobrej sytuacji, gdyż po prostu takiej grupy u nas nie ma. Nie wiadomo jednak, jak dalekie konsekwencje będą miały obecne decyzje. Planowane jest zamknięcie strefy Schengen. Człowiek, który dokonał zamachu w Belgii posiadał trzy legalne dowody tożsamości, wydane w różnych krajach. Sytuacja w Europie nie jest zatem pod kontrolą. Jeśli w Wielkiej Brytanii żołnierzowi odcina się głowę tasakiem na ulicy, a szef garnizonu na jawne polecenie premiera rządu zabrania żołnierzom wychodzenia w mundurach poza teren jednostki tylko dlatego, aby nie drażnić społeczeństwa, to myślę, że dla każdego żołnierza pozbawienie go munduru jest pozbawieniem go honoru. W Izraelu w momencie ataku palestyńskich nożowników, premier wydał odwrotny dekret.

Co Europa mogłaby zrobić? 

Na akt agresji należy z równą siłą odpowiedzieć agresją, co więcej człowiek ma do tego prawo. Mam wrażenie, że wciąż próbuje się nas przekonać do poglądu, że istnieją gdzieś jakieś służby i rządy, które tę sytuację rozwiążą. To jest ułuda. W Niemczech jest obecnie milion uchodźców, drugi milion zaś przepadł, gdyż nikt go nie zarejestrował. Milion osób przeszło przez niemiecką granicę jak barany przez łąkę. Mnie nie chodzi o żaden ekstremizm, ale o nazywanie rzeczy po imieniu. Pierwszy raz w historii, po ataku na lotnisko w Brukseli, państwo Izrael publicznie zaoferowało swoją pomoc w ochronie strategicznych obiektów w Europie. Na podstawie mojego wyszkolenia wiem, że to będzie bardzo trudne, gdyż izraelskie obiekty są w specjalny sposób budowane. Izrael chroni jednak swoich obywateli wszędzie na świecie. Europa powinna z tej propozycji natychmiast skorzystać. Mam wrażenie, ze europejskie społeczeństwo zachowuje się jak dzieci we mgle, najwyższy czas to zmienić.