Rok Andrzeja Dudy

Rok Andrzeja Dudy

Andrzej Duda
Andrzej DudaŹródło:Newspix.pl / ABACA
Dodano:   /  Zmieniono: 
Rok prezydentury Andrzeja Dudy nie był całkowicie przegrany, jak chciałaby opozycja, i nie był pasmem sukcesów, jak twierdzi partia rządząca. Za to z całą pewnością był rokiem zaskoczeń, bo wiele rzeczy zdarzyło się pierwszy raz.

1. Pierwszy raz urzędująca głowa państwa w sposób ostentacyjny zaangażowała się w kampanię wyborczą do parlamentu na rzecz swojej formacji. Chodzi o żądanie rozpisania referendum w sprawie wieku emerytalnego, czego jedynym celem było postawienie w trudnej sytuacji rządzących PO i PSL. Obie partie storpedowały ten pomysł  ale po wyborach prezydent nigdy nie wrócił do idei referendum emerytalnego, czym udowodnił, że nie o to w tym wszystkim chodziło.

2. Pierwszy raz prezydent ułaskawił osobę, która nie była skazana prawomocnym wyrokiem. Awantura była o to ogromna, bo Mariusz Kamiński obecny szef służb specjalnych, którego ułaskawienie dotyczyło, złożył apelację, a potem ją wycofał. Prezydent oznajmił, że w ten sposób uwolnił wymiar sprawiedliwości od zajmowania się tą sprawą, a świat prawniczy uznał to za złamanie konstytucji, naruszenie niezawisłości sędziowskiej i ingerencję polityków we władzę sądowniczą. Służby prezydenta tłumaczyły, że prawo do ułaskawienia na każdym etapie postępowania wynika z konstytucji i że prezydent zastosował w tym wypadku wprost ustawę zasadniczą.

3. Pierwszy raz głowa państwa tak bardzo cierpiała na bezsenność, że w nocy urządziła zaprzysiężenie trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych przez PiS w atmosferze awantury. A i tak cała para poszła w gwizdek, bo gdy z samego rana stawili się oni gotowi do pracy, to prezes Trybunału Konstytucyjnego nie dopuścił ich do orzekania i tak jest do dzisiaj. Doprawdy lepiej byłoby dla prezydenta, gdyby tamtej nocy porządnie się wyspał.

4. Pierwszy raz się zdarzyło, że prezydent, żeby spotkać się z prezesem swojej niedawnej partii, czyli Jarosławem Kaczyńskim, wymykał się wieczorem do siedziby Instytutu Lecha Kaczyńskiego, która znajduje się tuż nieopodal mieszkania prezesa PiS, zamiast przyjmować go u siebie, w biały dzień, w Pałacu Prezydenckim.

5. Pierwszy raz doszło do sytuacji, że prezydent w ostentacyjny sposób został pominięty przez szefa partii, z której się wywodzi, gdy ten gratulował wszystkim zaangażowanym w warszawski szczyt NATO. Co prawda, to Donald Tusk jako pierwszy obniżył rangę urzędu prezydenckiego, porównując rolę głowy państwa do strażnika żyrandola, ale nigdy publicznie nie lekceważył Bronisława Komorowskiego.

6. Pierwszy raz prezydent jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych, choć pseudonimy jego fanek i fanów wywołują konsternację nawet u jego zwolenników.

7. Pierwszy raz część mediów naciskała na żonę prezydenta Agatę Dudę, by wypowiedziała się na tak kontrowersyjny temat jak przerywanie ciąży. Zaskakujące było też to, że robiły to również byłe pierwsze damy, choć gdy same przy mężach rezydowały w Pałacu Prezydenckim, nigdy się na takie tematy nie wypowiadały.

Pierwsze razy w polityce mają to do siebie, że wyznaczają nowe zasady, z których następcy skwapliwie korzystają. Dotyczy to również urzędu prezydenta. Niech więc nikt się nie dziwi, gdy następny prezydent będzie nie tylko korzystał z precedensów stworzonych przez obecnego prezydenta, ale też wyznaczał swoje.

Nie pierwszy raz natomiast zdarzyło się, że prezydent nie zrealizował swoich obietnic wyborczych. To akurat jest zupełnie naturalne. Głowa państwa posiada co prawda inicjatywę ustawodawczą, ale i tak zdana jest na łaskę i niełaskę większości parlamentarnej, która może tę inicjatywę przyjąć albo odrzucić.

Byłoby więc lepiej gdyby kandydaci na prezydenta nie obiecywali czegoś, czego nie mogą wypełnić np. bezpłatnych przedszkoli dla wszystkich dzieci. Tak tak, to jedna z obietnic Andrzej Dudy. A jednak kandydaci na prezydentów z upodobaniem składają rozmaite obietnice, a potem dziwią się, że są z tego rozliczani.

Jeżeli chodzi o realizację obietnic składanych przez prezydenta Andrzeja Dudę, to bilans po roku nie jest olśniewający. Rząd wdrożył program 500 plus, który był wspólną obietnicą prezydenta i PiS. I właściwie na tym koniec. Przygotowany przez Kancelarię Prezydenta projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny utknął w procesie legislacyjnym i ciągle nie wiadomo, w jakim kształcie ostatecznie wyjdzie z Sejmu.

Podobny los spotkał projekt ustawy podwyższającej kwotę wolną od podatku do 8 tys. złotych. Dziś z szeregów PiS dochodzą sygnały, że ta operacja może być za droga dla budżetu obciążonego programem 500 plus. W jaki sposób sprawa zostanie rozwiązana, mamy się dowiedzieć jesienią.

Zaś ustawa, która miała umożliwić przewalutowania kredytów hipotecznych we frankach na kredyty w złotówkach, okazała się ustawą o ewentualnym zwrocie pieniędzy za zawyżone spready walutowe. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o obietnice Andrzeja Dudy.

Obrońcy głowy państwa zaznaczają, że ma on za sobą dopiero jedną piątą swojej kadencji, a więc należy wstrzymać się z oceną realizacji jego obietnic wyborczych. Wiadomo jednak, że im dalej od kampanii wyborczej tym mniejsza jest skłonności do realizacji starych obietnic, o których wszyscy powoli zapominają.

Mimo potknięć i skromnej realizacji obietnic wyborczych prezydent cieszy się bardzo dużym poparciem społecznym. W lipcu ufało mu 62 proc. ankietowanych przez CBOS. Warto zauważyć, że to zaufanie od kilku miesięcy nieprzerwanie rośnie.

I to akurat też zdarza się nie pierwszy raz. Aleksander Kwaśniewski kończył swoją dziesięcioletnią prezydenturę z ogromnym poparciem, choć przeciwnicy polityczni mieli pod jego adresem bardzo wiele zastrzeżeń. Bronisław Komorowski pół roku przed wyborami prezydenckimi miał 78 procent zaufania. Nie uchroniło go to przed przegraniem tych wyborów. Prezydent Andrzej Duda może więc cieszyć się wysokim poparciem społecznym. Nie powinien jednak zapominać, że nie zawsze oznacza ono równie wysokie poparcie w wyborach.