Rzecznik PO o "bolszewizmie kadrowym": Im mniej kompetentnych ludzi się zatrudnia, tym większą ma się gwarancję lojalności

Rzecznik PO o "bolszewizmie kadrowym": Im mniej kompetentnych ludzi się zatrudnia, tym większą ma się gwarancję lojalności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Grabiec
Jan Grabiec Źródło:Newspix.pl / Jacek Herok

Rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec w rozmowie z Wprost.pl tłumaczył filozofię władzy i wyjaśniał, co kryje się za "pisiewiczowaniem".

Poseł PO nie ma złudzeń, że dymisja ministra Jackiewicza, czy zawieszenie rzecznika Misiewicza cokolwiek zmienią. – Wynika to z faktu, że spośród tych, którzy chcieli się w spółkach Skarbu Państwa znaleźć, część się nie znalazła. I zgłosiła to w tonie skargi do prezesa Kaczyńskiego, a ten zasugerował wymianę - mówił. - Kadry w spółkach mają być wymienione i mają być wymienione na osoby lojalne, a nie osoby, które mają jakieś kompetencje i są niezależne w związku z tym, bo mają wiedzę fachową. Jest to założenie ogłoszone przez prezesa Kaczyńskiego już dawno – dodawał.

Jego zdaniem to właśnie w tym miejscu nastąpiło pęknięcie wewnątrz PiS, skutkujące pierwszym odwołaniem szefa resortu. – Być może były to osoby bardziej lojalne wobec ministra Jackiewicza, niż prezesa Kaczyńskiego – zastanawiał się. Grabiec przewiduje, że karuzela na stanowiskach dopiero się rozkręca. – Ta wymiana będzie kontynuowana, może nawet przyspieszy. Bo będą wymieniane i osoby, które były zatrudniane wcześniej – w czasach rządów PO, SLD, AWS, kogokolwiek wcześniej.

– Nasz główny zarzut nie dotyczy tego, że ktoś kiedyś miał jakieś poglądy polityczne, natomiast dotyczy kwalifikacji. Legitymacja partyjna jest naszym zdaniem absolutnie niewystarczającą kwalifikacją, to się odbija na kwalifikacji spółek. Tu nie chodzi nawet tylko o spółki, chodzi o takie zjawisko wymiany ludzi kompetentnych, którzy znają swoją pracę, na ludzi zupełnie nowych. Cytując nowego prezesa spółki w Janowie - takich, którzy "czują, że ich praca będzie nowym hobby" – mówił rzecznik PO.

"Pisiewiczowanie" i "bolszewizm kadrowy"

Pokusił się nawet o głębszą analizę zjawiska. – Chodzi tu o coś większego, niż tylko kwestie spółek, obsady stanowisk. Ja mam takie przekonanie, że to jest kwestia filozofii władzy. To zjawisko "pisiewiczowania". To coś, co pan Waldemar Kuczyński nazywa takim "bolszewizmem kadrowym". To przekonanie, że im mniej kompetentnych ludzi się zatrudnia, a bardziej uzależnionych od politycznych mocodawców, tym większą ma się gwarancję lojalności. Osoby, które mają kompetencję prędzej, czy później wybiją się na niezależność, bo czują, że mają jakąś wartość – tłumaczył Grabiec.

– To jest przykład tego, co się dzieje w wojsku. Podpułkownik obejmuje etat generalski poprzez zmianę ustawy – minister Macierewicz umożliwił. Takie awanse z pominięciem kilku szczebli sprawiają, że ten awansowany jest wyłącznie podczepiony pod tego mocodawcę, a wie, że to nie wynika z jego umiejętności i kwalifikacji, że sam nic nie znaczy. Taki sam mechanizm obserwujemy w prokuraturze, w wojsku.

– To jest to rozumienie lojalności: nie wierności jakimś wspólnym zasadom, które się wyznaje, ale podporządkowanie ściśle personalne – zakończył.

Czytaj też:
Meysztowicz: Prezes Kaczyński zawsze ścigał "układ". Teraz "układ" działa u nich samych

Źródło: WPROST.pl