Odrzutowy przekręt – oszukani to największe polskie media i najbogatsi Polacy

Odrzutowy przekręt – oszukani to największe polskie media i najbogatsi Polacy

Zdjęcie do tekstu "Odrzutowy przekręt"
Zdjęcie do tekstu "Odrzutowy przekręt" Źródło: Instagram, Royal Jet Club
Oszukani to największe polskie media i zamożni przedsiębiorcy z pierwszych stron gazet. W tle rauty, prestiż i gwiazdy showbiznesu. A oszust? Ma się znakomicie! – sprawę opisuje na łamach „Wprost” Michał Majewski.

To była precyzyjna robota w białych rękawiczkach za duże pieniądze. No i cel oszustw ambitny. Ludzie z listy najbogatszych Polaków oraz media, TVP, Polsat, Super Express, Newsweek, Forbes, Twój Styl, Gazeta Wyborcza i Wprost. Wszystko to rozgrywa się przy rozbrajającej bezradności śledczych i wymiaru sprawiedliwości.

W wywiadzie-reklamie sprzed trzech lat w jednym z kolorowych pism pan Przemek wygląda jak student III roku prawa. Grzecznie przycięta grzywka, kwadratowe oprawki okularów. Krawat i marynarka niczym na egzamin. Pierwsze pytanie w reklamie, która ma uchodzić za wywiad: „Chcę wynająć odrzutowiec do Londynu i potrzebuję zaproszenie na galę w Monako. Na kiedy możecie państwo zrealizować to zamówienie?”

– W ciągu trzydziestu minut. Dysponujemy flotą 170 odrzutowców i 70 helikopterów na terenie Europy. Gala w Monako również nie stanowi dla nas najmniejszego problemu, gdyż otrzymujemy dużą pulę zaproszeń VIP na wszystkie kluczowe światowe wydarzenia. Rozdania Oscarów, nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej, festiwal w Cannes są w zasięgu naszych możliwości – opisywał pan Przemysław N. Na zdjęciu piękne auto, zachęta przystąpienia do VIP Concierge Club, by kupować owe luksusy z rabatem. Wszystko opatrzone tytułem „Spełniamy marzenia”. Marzeń nikomu nie udało się spełnić. Stracić dużo pieniędzy? A tu już, jak najbardziej!

Asystentka właściciela jednej z największych firm budowlanych w kraju: „W lutym 2016 szef położył na stół któryś z magazynów biznesowych. Powiedział, że w środku jest reklama czarteru odrzutowców. Tak się składało, że kierownictwo miało w planach dwie, następujące po sobie, wizyty w Niemczech”.

Właściciel: „Ten Royal Jet Club był partnerem gali Forbesa, którą odwiedziłem. Mieli fajną cenę i nowe samoloty w ofercie. Pomyślałem, że to dobry pomysł wziąć właśnie ich”.

Asystentka: „Zaproponowali, żeby wpłacić im na dzień dobry 200 tysięcy złotych to wtedy zostaniemy klientem VIP Royal Jet Clubu. Na szczęście prezes powiedział, że pomyślimy o tym, gdy zobaczymy, jak zrealizują pierwsze loty”.

W sumie firma budowlana przelała na rzecz Royal Jet Clubu równowartość 60 tysięcy złotych.

Asystentka prezesa: „Reguła w firmie jest taka, że musimy znać rezydencję podatkową spółki, której przelewamy pieniądze. Royal Jet Club przesłało nam certyfikat rezydencji podatkowej w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Potem okazało się, że był dość zręcznie podrobiony”.

Oczywiście żadnych odrzutowców i lotów nie było. Gdy kasa została przelana telefon milkł, a skrzynka pocztowa przestawała przyjmować wiadomości.

Całość dostępna jest w 2/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.