Aby zrozumieć złożoność całego zagadnienia, trzeba wiedzieć, że państwowy organ China Film Group zezwala na wprowadzenie rocznie na ekrany jedynie… 34 filmów zagranicznych. Stąd też spora konkurencja wśród amerykańskich wytwórni, które za wszelką cenę starają się przekonać organa dystrybutorskie i cenzorskie, że to akurat ich obraz zasługuje na rozpowszechnianie w chińskich kinach. Niekiedy chęć przypodobania się chińskiemu gigantowi wymaga zmian scenariuszowych (np. jedno z miejsc akcji w hicie „Looper: Pętla czasu” przeniesiono z Paryża do Szanghaju), ekstensywnych cięć (prawie pół godziny potencjalnie drażliwego materiału w „Atlasie chmur”), nachalnego product placementu (szereg marek w „Transformers: Wiek zagłady”), dokrętek (dodatkowe cztery minuty „Iron Mana 3”) czy drastycznych zmian montażowych.
Choć Hollywood umizguje się do publiki i władz Kraju Środka, to przepływ środków w biznesie filmowym nie jest w tym przypadku jednostronny. Chiny przygotowują się do kontrofensywy. Obecnie w mieście Qingdao pod powstaje największe studio filmowe na świecie, którego podwoje mają się otworzyć już w 2018 roku.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.