Karolina Gruszka opowiada o roli Marii Skłodowskiej-Curie. „Ona mogła zostać gwiazdą paryskich salonów”

Karolina Gruszka opowiada o roli Marii Skłodowskiej-Curie. „Ona mogła zostać gwiazdą paryskich salonów”

Chcę być po jasnej stronie
Chcę być po jasnej stronie
Dostała angaż w Teatrze Narodowym, ale rzuciła wszystko i wyjechała do Rosji. Karolina Gruszka lubi skakać na głęboką wodę. Podobnie jak grana przez nią tytułowa bohaterka filmu „Maria Skłodowska-Curie”, który 3 marca debiutuje w polskich kinach.

Jacek Wakar, Polskie Radio: Co w Marii Skłodowskiej-Curie najbardziej panią zafascynowało?

Karolina Gruszka: Najbardziej uderzyła mnie w Marii – i jeszcze wzmogła moją prawdziwą fascynację tą bohaterką – jej wewnętrzna wolność. Dziś o nią trudno, a co dopiero w czasach, kiedy żyła. Owa wolność dotyczy różnych płaszczyzn. Kiedy w coś uwierzyła, czuła, że powinna coś zrobić, bo to jest właściwe. Szła w to do końca bez wahania. Dotyczy to nauki, bo znalazła się w zdominowanym przez mężczyzn świecie. Musiała walczyć o prawo do kontynuowania badań po śmierci męża, a także próbować zdobywać nowe pola do działania. Nie było wówczas kobiet wykładających na Sorbonie, kobiet z tytułami profesorskimi ani kobiet, które dostawały Nobla… Ona to wszystko osiągnęła. Podobnie było w życiu prywatnym. Z lektury jej listów oraz intymnego dziennika wiem, że bez reszty angażowała się w związki, szukała w nich absolutnego porozumienia dusz, przyjaźni, wspólnej pasji, a także namiętności. Doznała tego z Piotrem Curie, szukała w relacji z Paulem Langevinem, ale tym razem się nie udało. Próbowałam uchwycić rodzaj skupienia, jakim się odznaczała, jej wewnętrzną energię. Przyglądałam się jej zdjęciom, tym niepozowanym, już z późnego okresu. Oglądałam na przykład jej dłonie – poranione przez lata pracy w laboratorium. Mogę powiedzieć, że od obserwowania jej rąk zaczęło się moje poznawanie Marii, moje zbliżenie do niej.

Na każdym polu szła na całość.

Kompromisy uważała za toksyczne. We wszystkim, co robiła, starała się zachować własną krystaliczność. Mogła zostać gwiazdą paryskich salonów, bo odkrycie radu stało się prawdziwą sensacją. Nie interesowało jej to. Odrzucała wszystko, co mogło ją rozpraszać.

Widzi ją pani jako osobę bliską współczesności, mimo historycznego kostiumu, jaki nosi w filmie?

Była współczesna, jeśli idzie o sposób myślenia. I o ubiór zresztą też. Odrzucała na przykład gorsety. Jak na tamte czasy nosiła się dosyć swobodnie. Gdy kręciliśmy ostatnią scenę, kiedy Maria idzie z rowerem po dzisiejszym Paryżu, nie wzbudzało to niczyjego zainteresowania. Nikt nawet nie odwrócił głowy. Ludzie myśleli, że dziewczyna w czarnym płaszczu ma trochę oldschoolowy rower.

Cały wywiad dostępny jest w 9/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.