Niedyskrecje parlamentarne #16 – Uwiąd polityki komunikacyjnej w PiS i posłowie zwani waciakami

Niedyskrecje parlamentarne #16 – Uwiąd polityki komunikacyjnej w PiS i posłowie zwani waciakami

Jedno z posiedzeń Sejmu VIII kadencji
Jedno z posiedzeń Sejmu VIII kadencjiŹródło:Newspix.pl / DAREK NOWAK / FOTONEWS
Jak co tydzień sejmowe korytarze rozbrzmiewały wieloma plotkami i informacjami, o których mówi się tylko szeptem. Eliza Olczyk i Joanna Miziołek specjalnie dla państwa wysłuchały polityków i przygotowały zestawienie najnowszych doniesień, które wkrótce mogą stać się ważnymi wydarzeniami politycznymi. Lub nie.

Waciaki – tak w Sejmie określani są posłowie, którzy na niczym się nie znają, milczą na komisjach, na posiedzeniach plenarnych głosują zgodnie ze ściągawką klubową, a zajmują się głównie grami politycznymi i przesiadywaniem w telewizjach. – Przyjeżdżają pół godziny przed posiedzeniem plenarnym, wyjeżdżają pół godziny po zakończeniu obrad, a brylują głównie w barze za kratą, gdzie spożywają napój bogów – śmieje się polityk, którego żadną miarą nie można zaliczyć do waciaków. Problem w tym, że do tej charakterystyki pasuje 90 proc. parlamentarzystów. I jak tu nie przyznać racji tym, którzy uważają, że gdyby Sejm rozwiązać, to wielkiej szkody z tego powodu by nie było?

Medialne problemy PiS

Partia rządząca cierpi na uwiąd polityki komunikacyjnej, choć w rządzie są aż trzy osoby za to odpowiedzialne: Paweł Szefernaker, twórca udanej kampanii PiS w internecie w 2015 r., obecnie minister w kancelarii premier Beaty Szydło, Elżbieta Witek, była rzeczniczka partii dziś szefowa gabinetu politycznego Szydło i Rafał Bochenek, rzecznik rządu. – Rzecz w tym, że Rafał Bochenek nadaje się najwyżej do czytania komunikatów – mówi nasz rozmówca z kręgów rządowych. – Zaś Witek z Szefernakerem się pokłócili, ona jest przyjaciółką premier, więc wygrała spór i przejęła jego kompetencje, a rezultat jest taki, że nikt nie panuje nad przekazem płynącym z rządu. Zamiast informować o naszych sukcesach, pozwalamy mediom skupiać się na Bartłomieju Misiewiczu. Uff, przynajmniej jeden polityk z obozu prawicy nie uważa, że złej prasie PiS winni są dziennikarze.

Poseł PiS Krzysztof Łapiński, ten sam, który w kampanii 2015 roku nie odstępował Beaty Szydło, ostatnio nieustannie podpada rzeczniczce partii Beacie Mazurek. W PiS każdy parlamentarzysta ma obowiązek zgłaszania swoich zaproszeń do mediów i musi czekać na zgodę biura prasowego, że wystąpić może. Łapiński od pewnego czasu się do tej zasady nie stosuje. A poszło o to, że został zaproszony do TVN24, zgodził się na występ, po uprzednim poinformowaniu o tym biura prasowego, a rzeczniczka stwierdziła, iż nie może pójść do telewizji, bo nie ma go w tym czasie w Warszawie. Poseł jednak był w stolicy i wystąpił. Od tego czasu nie informuje o zaproszeniach do mediów, a Beata Mazurek podobno notuje wszystkie jego występy i informuje Jarosława Kaczyńskiego o niesubordynacji Łapińskiego. Ciekawe, kto wygra to starcie? My stawiamy na Mazurek i już jest nam żal Łapińskiego.

Więcej Niedyskrecji parlamentarnych z minionego tygodnia w 16/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.