Rozwód po chrześcijańsku. Jak przebiega stwierdzenie nieważności małżeństwa?

Rozwód po chrześcijańsku. Jak przebiega stwierdzenie nieważności małżeństwa?

Ślub, zdjęcie ilustracyjne
Ślub, zdjęcie ilustracyjneŹródło:Fotolia / fot. lulu
W Kościele Katolickim nie ma możliwości rozwiązania małżeństwa poprzez rozwód. Jedyną możliwością jest stwierdzenie nieważności małżeństwa. W ostatnim czasie adwokaci kościelni zgłaszają dużą liczbę takich spraw do sądów. Prawnik Tomasz Trzciński opowiada dla Wprost.pl o szczegółach tego procesu.

Wprost.pl: Na jakiej podstawie może być stwierdzona nieważność małżeństwa kościelnego?

Tomasz Trzciński: Podstaw stwierdzenia nieważności małżeństwa w Kościele Katolickim jest wiele. Są one wyszczególnione w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Można wyróżnić trzy rodzaje okoliczności powodujących ewentualną nieważność małżeństwa. Po pierwsze, są to przeszkody do ważnego zawarcia związku małżeńskiego, po drugie są to wady samej umowy małżeńskiej i po trzecie wady formy kanonicznej (obrzędu). Każda z tych grup zawiera konkretne przesłanki powodujące nieważność małżeństwa, jeśli tylko istniały one w chwili zawierania małżeństwa. Przykładem przesłanki powodującej nieważność małżeństwa może być np. przeszkoda niemocy płciowej – czyli niezdolność do małżeńskiego obcowania cielesnego, polegająca na wrodzonym lub też nabytym braku, uniemożliwiającym podjęcie aktu płciowego zmierzającego do zrodzenia potomstwa; czy też przeszkoda węzła małżeńskiego – która ma miejsce w sytuacji, kiedy osoba związana ważnym węzłem małżeńskim, chce zawrzeć nowy związek małżeński w Kościele; lub też niezdolność do podjęcia i wypełnienia istotnych obowiązków małżeńskich, jakie niesie z sobą zawarcie małżeństwa.

W jakim wieku są osoby, które decydują się na takie procesy stwierdzające nieważność małżeństwa?

Zazwyczaj są to ludzie młodzi pomiędzy 30. a 40. rokiem życia, nie jest to jednak reguła. Zdarzają się oczywiście osoby młodsze, ale również dużo starsze, które często chcą uporządkować sprawy z przeszłości. Jeśli taki proces zakończy się pozytywnym wyrokiem, wtedy każda z osób, której dotyczył proces, jest wolna w świetle prawa kanonicznego, czyli nie jest wiązana węzłem małżeńskim. Może swobodnie przystępować do komunii świętej czy wstąpić w kolejny związek małżeński, jeśli ustały przeszkody powodujące ewentualną nieważność małżeństwa. Jest to jedyna możliwość ponownego zawarcia ślubu w Kościele, ponieważ rozwody w porządku prawnym Kościoła Katolickiego nie istnieją.

Gdzie odbywają się podobne procesy?

Procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa są prowadzone w sądach kościelnych, a one znajdują się w każdej diecezji przy kurii diecezjalnej. Te procesy w żaden sposób nie są powiązane z polskim prawem krajowym, odbywają się wyłącznie na płaszczyźnie prawa kanonicznego.

Dlaczego wierni decydują się na taki krok?

Po rozpadzie małżeństwa, osoby częstokroć wstępują w nowe związki, co wydaje się być w pełni naturalne. Pozostawanie jednak w związkach niesakramentalnych i niemożliwość wstąpienia w nowy związek sakramentalny z racji związania węzłem małżeńskim w Kościele, uniemożliwia takim osobom uczestniczenie w pełni w życiu Kościoła, jak choćby przystępowanie do sakramentu Komunii Świętej. Wówczas wiele osób znajdujących się w takich sytuacjach pragnie uwolnić się od węzła małżeńskiego, którymi są związane, poprzez przeprowadzenie właśnie procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Prócz chęci uczestnictwa w pełni w życiu Kościoła – przystępowania do sakramentów, osoby pragną również zawrzeć nowe związki małżeńskie w Kościele, a to jest możliwe jedynie po stwierdzeniu nieważności małżeństwa, którym dotychczas byli związani.

Jak wiele ma Pan takich przypadków?

Wśród wiernych pojawia się coraz większa świadomość co do możliwości stwierdzenia nieważności małżeństw. Stąd i ciągle rosnąca liczba spraw, wpływających do sądów kościelnych. Do Sądu Metropolitalnego w Warszawie wpływa co roku ponad 300 spraw.

Jak się zdobywa specjalizację prawnika kościelnego?

Zawód adwokata kościelnego zdobywa się kończąc studia z prawa kanonicznego. Ja uzyskałem dyplom na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. To pięcioletnie studia magisterskie. Uzyskując tytuł magistra prawa kanonicznego, dostaje się również odpowiednie zezwolenie do pełnienia funkcji w sądownictwie kościelnym. Ono upoważnia do występowania jako adwokat czy pełnomocnik przed sądami kościelnymi. Aby jednak reprezentować klienta w procesie o stwierdzenie nieważności małżeństwa, trzeba mieć dodatkowo zezwolenie danego biskupa diecezjalnego do reprezentowania strony przed sądem. Zgodę na reprezentację którejś ze stron procesowych można uzyskać w dwojaki sposób. Pierwszy to zwrócenie się do biskupa danej diecezji, aby udzielił jednorazowego zezwolenia do pełnienia funkcji adwokata lub pełnomocnika swojego klienta w procesie. Jeśli biskup wyrazi zgodę, wtedy można reprezentować stronę. Można również zostać stałym adwokatem przy danym sądzie kościelnym. Dzieje się to również za zgodą biskupa diecezjalnego.

Czy mógłby Pan podać przykładowe historie, które skończyły się takim procesem?

Najczęściej ludzi rozdziela zwykła proza życia. Przykładowo zajmowałem się taką sprawą: dwoje młodych ludzi poznało się we Wrocławiu na imprezie, kiedy obydwoje mieli po 21 lat. Potem on jeździł do niej do domu rodzinnego, a ona odwiedzała go w Zamościu, gdzie mieszkał. Zakochali się w sobie, ale on nagminnie nadużywał alkoholu, po prostu był alkoholikiem. Ona myślała, że się zmieni ze względu na nią. Przy niej starał się ograniczać. Chłopak pod pretekstem studiów we Wrocławiu spędzał tygodnie głównie na imprezach. Potem otrzymali od teścia propozycję prowadzenia małego pubu w Zamościu. Mieli zajmować się tym razem, ale chłopak pomagał swojej dziewczynie tylko wtedy, kiedy nie był pijany. Uzależnił się również od hazardu. Pomimo jego nałogów doszło do małżeństwa i pojawiło się dziecko. Mężczyzna jednak nie zmienił się, nie wziął na siebie odpowiedzialności ani za dziecko, ani za żonę. Kobieta nie mogła liczyć na męża w żadnym aspekcie wspólnego życia. W rezultacie doszło do rozwodu cywilnego. Potem kobieta wystąpiła również o pozew w sądzie kościelnym.

Zatem są to zwyczajne historie niedojrzałości i ludzkiej słabości?

Tak, choć nie tylko. Prowadziłem również inną sprawę, w której mężczyzna sam przyznaje, że nie był zdolny do małżeństwa w czasie kiedy je zawierał. Nie potrafił wziąć za rodzinę odpowiedzialności finansowej, moralnej, zatroszczyć się o żonę i potomstwo, zrezygnować z zabawy i imprezowego stylu życia, ani zaangażować się w głębszy rozwój związku. Mężczyzna pisał o krótkiej znajomości przedmałżeńskiej i o raptownej, nieprzemyślanej decyzji zawarcia ślubu. Rozpatrujemy zatem również takie sprawy, w których nie dochodzi do wielkich fajerwerków. Obydwie strony jednak wykazują swoją niegotowość do stworzenia małżeństwa. W takich sytuacjach także możliwe jest orzeczenie o nieważności.

Czy ta furtka jest zatem ludzką stroną Kościoła?

Można tak powiedzieć. Z pewnością jest to ręka wyciągnięta w stronę wiernego i jego niepowodzeń życiowych.

Źródło: WPROST.pl