„Przygotowywano nas do wybuchu III wojny światowej”. Cichociemny – wywiad z Sergiuszem Paplińskim

„Przygotowywano nas do wybuchu III wojny światowej”. Cichociemny – wywiad z Sergiuszem Paplińskim

Sergiusz Papliński
Sergiusz PaplińskiŹródło:arch. prywatne
Jako żołnierz wyklęty musiał uciekać na emigrację. Dostał się do Londynu, gdzie działał w WiN-ie. Studiował malarstwo w szkole artystycznej, a następnie był szkolony na cichociemnego na wypadek wybuchu trzeciej wojny światowej. Z Sergiuszem Paplińskim rozmawia Maria Kądzielska.

Spotykamy się w Polskim Ognisku w londyńskim sercu Polonii niedaleko stacji South Kensington. W sali, w której siedzimy, wiszą obrazy pana Sergiusza Paplińskiego – kolorowe abstrakcje, rozszalałe konie i nagie portrety kobiet. Z okazji 90. urodzin odbyła się tutaj wystawa jego prac. Sam artysta wyprostowany jak struna siedzi przede mną i nie może się odgonić od fanów, którzy co kilka minut podchodzą, aby złożyć mu spóźnione życzenia. Papliński bez wątpienia stanowi ucieleśnienie dawnej Polonii, obecnie jest celebrytą w POSK-u (Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym – przyp. red.) i innych centrach polonijnych. Był partyzantem podczas drugiej wojny światowej, następnie żołnierzem wyklętym, wreszcie emigrantem, studentem Akademii Artystycznej w Londynie, cichociemnym szkolonym do walki z Sowietami, a w rezultacie uzdolnionym malarzem. Teraz dobiegł szacownego wieku, to jednak nie przeszkadza mu w obsłudze najnowszego iPhone’a, czy organizowaniu zakrapianych imprez u siebie w pracowni. Jego biografii starczyłoby dla trzech osób. On jest jednak tylko jeden, zupełnie wyjątkowy.

Sergiusz Papliński z legitymacją upoważniającą do noszenia Honorowej Odznaki "Grom"

I część wywiadu z Sergiuszem Paplińskim:

Czytaj też:
Partyzant, cichociemny, malarz. Sergiusz Papliński ps. „Kawka”: Za młody byłem, aby myśleć o kłopotach

II część rozmowy:

Maria Kądzielska, Wprost: Po ucieczce z więzienia zdecydował się pan nie wracać do oddziału Szarego. Co stanowiło alternatywę?

Dostaliśmy kontakt do oddziału Jurka na Pomorzu. Zostaliśmy tam wysłani już po dwóch dniach od uwolnienia. Pojechaliśmy na Pomorze w przebraniu: w ubeckich mundurach z pistoletami. Jak weszliśmy do wojskowego przedziału w pociągu, to dwóch funkcjonariuszy wstało i ustąpiło nam miejsca. To była bardzo ryzykowna podróż. Zdecydowaliśmy, że jeśli ktoś by nas zdemaskował, to będziemy zabijać ubeków, dopóki sami nie polegniemy. Udało nam się jednak dojechać na miejsce i dołączyć do oddziału.

Trafił pan do partyzantki na Pomorzu i walczył jako żołnierz wyklęty, jak to się stało, że musiał pan uciekać do Berlina?

Komuniści organizowali straszne obławy na oddziały partyzanckie. Wiedzieliśmy, że to była tylko kwestia czasu, kiedy nas złapią, a wtedy zginiemy. Z tego powodu we dwóch – Szczodry i ja – zostaliśmy zakwalifikowani do przerzutu na Zachód. Przez granice przepuścili nas przekupieni rosyjscy NKWD-ziści, którym zapłaciliśmy złotymi dwudziestodolarówkami. W ten sposób dojechaliśmy do Berlina do rosyjskiego sektora. Następnego dnia mieliśmy zorganizowany przerzut do strefy angielskiej. „Szczodry” był ukryty na tyle pociągu, zaś moja skrytka znajdowała się w magazynie na węgiel przy parowozie. Gdy wyszedłem po angielskiej stronie, to „Szczodry” nie mógł opanować śmiechu. Spytał: „Przyjechałeś tutaj przez piekło? Co, diabły ci pomagały?”