Dzięba oskarża Trzaskowskiego. Sam wyciągał pieniądze od biznesmenów

Dzięba oskarża Trzaskowskiego. Sam wyciągał pieniądze od biznesmenów

Premier wypadł z listy

Z programu wydarzenia zaczęli znikać też goście. Uroczyste otwarcie kongresu miało się zacząć od przemówienia ministra innowacji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego. – W poniedziałek minister wybiera się w podróż do Londynu, którą planował już od dłuższego czasu. Na pewno nie weźmie udziału w tym wydarzeniu – dowiedzieliśmy się w otoczeniu ministra Kwiecińskiego. Jednak jeszcze w poniedziałek Kamila Papis, rzeczniczka prasowa kongresu, informowała, że minister Kwieciński jest na tym kongresie pewniakiem i potwierdził w nim swój udział.

Dzień później jednak i jego nazwisko zostało wygumkowane z planu wydarzenia. Z listy wypadł też premier Mateusz Morawiecki, wiceminister Jarosław Gowin, minister energii Krzysztof Tchórzewski, szef rady nadzorczej PGNiG dr hab. Bartłomiej Nowak czy prezes koncernu Lotos Marcin Jastrzębski.

Na liście wciąż jednak pozostawali: prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys, minister środowiska Henryk Kowalczyk, minister zdrowia prof. Łukasz Szumowski, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oraz prezesi wielu ważnych państwowych urzędów i spółek skarbu państwa. Na konferencji mają występować w roli prelegentów. Ale przy ich nazwiskach pojawia się gwiazdka, co oznacza, że osoby te „są w trakcie potwierdzania uczestnictwa”.

Kongres ma się odbyć w warszawskim Pałacu Lubomirskich, prestiżowej siedzibie Business Centre Club. – Rzeczywiście, zarezerwowano u nas salę, ale nie wpłacono zaliczki, więc wydarzenie się raczej nie odbędzie – mówi Marek Goliszewski, prezes BCC. Jest wyraźnie zaskoczony, gdy informujemy go, że według programu, ma być jednym z prelegentów. – Pierwsze słyszę, że mam być tam prelegentem– mówi stanowczo Goliszewski.

Przedsiębiorca kontra pełnomocnik

Niemniej podejrzana co kongres jest sama Polska Izba Gospodarcza Elektromobilności, której prezesem ma być Dzięba. W lutym Krajowy Rejestr Sądowy odmówił jej rejestracji. „Wprost” dotarł do dokumentów Izby.

Zebranie założycielskie Izby odbyło się w styczniu w Warszawie. Wzięło w nim udział kilkudziesięciu biznesmenów działających w branży. – Nie znam Michała Dzięby, ale uznaliśmy, że taka izba to dobry pomysł. Mogłaby reprezentować naszą branżę. – mówi Krzysztof Kochanowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskiej Izby Magazynowania Energii.

Do Izby weszli nawet przedstawiciele spółek skarbu państwa. W tym PKP Informatyka i producent urządzeń telekomunikacyjnych Kolejowe Zakłady Łączności z Bydgoszczy. Ale samo walne zgromadzenie, na którym wybierano władze izby przebiegało w kontrowersyjny sposób.

– Dziwnie to wyglądało. Przedsiębiorcy, którzy zebrali się na sali, nie mieli decydującego głosu. Większość w każdym głosowaniu miało dwóch mecenasów, którzy przynieśli po kilkadziesiąt pełnomocnictw różnych firm. To oni decydowali jaki będzie skład rady izby i kto zostanie jej prezesem – mówi Marcin Piórkowski, przedsiębiorca, który był obecny na walnym zgromadzeniu.

Część firm wycofało się z przedsięwzięcia. 30 stycznia rezygnację złożyły PKP Informatyka i Kolejowe Zakłady Łączności. Krajowy Rejestr Sądowy, w odmowie rejestracji Izby, zwrócił uwagę, że do wniosku nie dołączono odpisów z rejestrów ewidencji założycielskich firm oraz pełnomocnictw do głosowania w imieniu poszczególnych założycieli. Mimo upływu czasu, ponowny wniosek o rejestrację nigdy nie wpłynął.

Hrabia wyprasza

W rozmowie z „Wprost” Michał Dzięba poinformował, że żadna osoba z redakcji nie zostanie wpuszczona na jego wydarzenie. I że nie życzy sobie, by nasi dziennikarze dzwonili do osób z jego otoczenia. – Jeżeli macie jakieś pytania, to wyślijcie je w trybie prasowym, ale i tak na nie nie odpowiem – wyjaśnia. – I jeszcze jedno: nigdy do mnie nie dzwońcie – powiedział, rzucając słuchawką.

W tej sytuacji postanowiliśmy dotrzeć do Dzięby osobiście. Pod warszawskim adresem Polskiej Izby Gospodarczej Elektromobilności nie znaleźliśmy żadnego szyldu. Sposobem udało nam się jednak wejść do biura Izby. To pomieszczenie po nieistniejącym już laboratorium medycznym, z dużą liczbą starych sprzętów i kartonów. Nie wygląda jak funkcjonujące biuro jakiejkolwiek instytucji. Gdy mówimy, że jesteśmy z „Wprost”, Dzięba nie kryje irytacji. – Wypraszam was z tego pomieszczenia – mówi. I wzywa na pomoc mężczyznę, który towarzyszy mu w biurze. – To jest pan Krzysztof Sobański, pochodzi z rodziny hrabiowskiej. On wyprosi was z pomieszczenia – mówi Dzięba.

Na wezwanie, „pan Krzysztof” podchodzi do nas i każe nam wyjść. Mimo tych niesprzyjających warunków, z Dziębą udaje nam się jednak chwilę porozmawiać.

Przyznaje, że firmy tworzące Izbę wpłacały po tysiąc złotych opłaty członkowskiej. – Jeśli ktoś będzie miał do nas roszczenia finansowe, to wszystko oddam – zapewnia. – Brak rejestracji w KRS wynika jedynie z drobnych uchybień formalnych. Nie ma żadnego oszustwa. Konferencja się odbędzie, mimo że instytucje wycofują patronaty. Boją się, bo wiedzą, że prowadzę działalność polityczną. – Dziennikarstwo, które reprezentujecie, to szkoła Michnika. Pan Bóg spuści na was siarkę i ogień – dodaje.

Więcej o Michale Dziębie i jego kontrowersyjnych przedsięwzięciach – w następnym numerze „Wprost”.