Skrzydłowska-Kalukin: Państwo z ekranu

Skrzydłowska-Kalukin: Państwo z ekranu

Dym z komina, smog
Dym z komina, smog Źródło: Fotolia / wb77
Czasami mam wrażenie, że nasze państwo jest jak znajomy z portalu społecznościowego. Dużo pisze, ale w realnym życiu go nie ma.

Kiedy zaczyna się jesień nad całą moją okolicę obrzeży miasta przechodzącego w wieś nadpływa dym. Jesienią i zimą tkwimy w mrokach Mordoru. Śmierdzi, drapie w gardle, dym snuje się nad ulicami i nie jest to smog z rur wydechowych, który mamy cały rok. To dym z okolicznych kominów. Wszyscy go widzą, wszyscy go czują, wszyscy o nim mówią, ale nic się z nim nie dzieje. Chociaż w piecach nie wolno palić śmieciami, czy plastikiem, a samorządy mogą zakazać szkodliwych paliw na podstawie ustawy antysmogowej, chociaż smog nie schodzi z czołówek mediów elektronicznych i papierowych, a politycy mówią o nim w obietnicach wyborczych, nic się z nim nie dzieje. Właściciele dymiących kominów spokojnie produkują sunące dziesiątkami kilometrów kwadratowych nad ziemią gęste smugi i nie da się nic z tym zrobić, jak z komarami latem. Przecież nie wezwę Straży Miejskiej tu wszędzie dookoła.

Według ekspertów smog produkują domowe piece i samochody bez filtrów. Kiedy o tym czytam, a potem wychodzę na ulicę mam wrażenie, że żyję w dwóch światach. W jednej rzeczywistości rząd ogłasza program „Czyste powietrze”, w gminach można dostać dofinansowania na ekologiczne źródła ciepła, a w drugiej moi sąsiedzi niezmącenie wrzucają do pieców świństwa, od których śmierdzi cała dzielnica. Dlaczego nikt im w tym nie przeszkadza?

W łańcuchu walki ze smogiem najsłabszym punktem są wykonawcy państwa, którzy mają narzędzia, by wytropić ludzi palących wszystkim, co im wpadnie w ręce i wezwać ich, żeby przestali. Jednak oni nie korzystają ze swoich narzędzi i nie wykonują prawa. Czarne i żółte dymy snują się z kominów, a przed drzwiami domów z tymi kominami nie wyrastają funkcjonariusze straży miejskiej, ani urzędnicy z mandatami. Widzimy tylko ich zwierzchników w mediach. Dwa światy żyją równolegle nie wchodząc sobie w drogę.

Mam czasami wrażenie, że całe nasze państwo jest tylko w mediach. Na ekranie telewizora, czy komputera przewijają się politycy, prezydent, premier, posłowie, a nad ulicą sunie dym. W mediach toczą się batalie o sądy, o praworządność i demokrację, a kiedy sąsiadce do domu wchodzi w nocy włamywacz, policja przyjeżdża po 40 minutach. Ministrowie zdrowia ogłaszają kolejne programy skrócenia kolejek do lekarza, a ja czekam rok w kolejce do specjalisty, który jest mi potrzebny teraz. Ja naszego państwa w realnym życiu nie widzę, ono jest jak znajomy na portalu społecznościowym, dużo mówi, ale tylko na ekranie. Wyjątkiem jest system edukacji, który wchodzi w życie moich dzieci ze swoją reformą, ale akurat w tym wypadku wolałabym państwa nie widzieć.

Źródło: WPROST.pl