Złoto dla zuchwałych. O co walczą związkowcy?

Złoto dla zuchwałych. O co walczą związkowcy?

Samolot, port lotniczy (zdj. ilustracyjne)
Samolot, port lotniczy (zdj. ilustracyjne) Źródło: Fotolia / whitelook
Związkowcy z Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze” weszli w spór zbiorowy z zarządem. To druga firma, po Polskich Liniach Lotniczych „LOT”, związana z żeglugą powietrzną, w której pracownicy idą na bezpośrednie starcie z prezesem. Sprawdzamy, o co rzeczywiście chodzi w tym konflikcie.

Głównodowodzącym w proteście w PPL jest Marek Żuk ze Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa Cywilnego. I to tylko ten jeden związek – na sześć istniejących w firmie – jest w sporze zbiorowym. Co takiego stało się w „Portach Lotniczych”, że związkowcy rozważają nawet akcję strajkową?

Żądania związkowców

Przede wszystkim żądają wypłacenia nagród uznaniowych. Mimo że są, jak sama nazwa wskazuje – uznaniowe, wypłacone mają być wszystkim pracownikom po równo. 10 proc. ich rocznego wynagrodzenia. Drugim żądaniem jest zaprzestanie zwalniania pracowników i zagwarantowanie, że do redukcji zatrudnienia nie dojdzie. Każdą chęć pożegnania się z pracownikiem należałoby konsultować ze związkami zawodowymi. I dopiero przy ich akceptacji, z pracownikiem można by było rozwiązać stosunek pracy. Kolejna propozycja dla zarządu „Portów Lotniczych” to wypłacenie nawet 36-miesięcznego ekwiwalentu, w przypadku, gdy ktoś zwolniony jednak zostanie. Czyli jednorazowe uiszczenie 3-letniej pensji. W Polsce standardem jest odprawa na poziomie 3-miesięcznym, a nie 3-letnim.

PPL z zyskami

Jak te wszystkie postulaty mają się do rzeczywistości i realnej sytuacji w firmie? Samo przedsiębiorstwo od 3 lat generuje spore zyski. Wzrosły też przychody. W 2015 roku Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” zarobiło na czysto 165 mln zł. W 2016 roku było jeszcze lepiej – zysk wyniósł ponad 240 mln zł. Poprzedni rok był jednak w historii firmy rekordowy. W 2017 roku PPL osiągnął 319 mln zł zysku przy niemal 900 mln zł przychodu. Chociaż jeszcze kilka lat temu ta sytuacja była zgoła inna. W 2013 roku firma zanotowała 318 mln zł strat – czyli niemal połowę rocznego wówczas obrotu. W 2014 roku znów pojawiła się strata wynosząca 88 mln zł. Dopiero po zmianie zarządu na przełomie 2015 i 2016 roku, wyniki finansowe zaczęły się poprawiać. Jest więc czym się dzielić.

Tyle, że PPL jednak sowicie nagradza pracowników od lat. W firmie pracownicy otrzymują dwa razy do roku nagrody. Każda z nich jest na poziomie kilkunastu procent rocznej pensji. Dzieje się tak co roku – dokładnie tak, jak chcą tego związki zawodowe. A nie są to małe pieniądze. Średnie wynagrodzenie w „Portach Lotniczych” wynosi bowiem aż 9.300,00 zł i jest niemal dwukrotnie wyższe niż średnia krajowa. 9.300,00 zł miesięcznie to ponad 111 tys. zł rocznie na pracownika z tytułu umowy o pracę. Oznacza to, że średnio 1.700 pracowników PPL-u wchodzi ze swoimi zarobkami już w drugi próg podatkowy, który w Polsce wynosi 85.528,00 zł rocznie! Skoro firma dobrze prosperuje, to pracownicy też powinni w zyskach partycypować – uważa Mariusz Szpikowski, prezes Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”. – I drugą nagrodę również chcieliśmy wypłacić. Ale wypłatę pieniędzy zablokował.... związek zawodowy.

Prezes proponuje więcej niż związki chcą

Okazuje się bowiem, że w przypadku wejścia w spór zbiorowy, zarząd jest zobowiązany do przygotowania rezerwy finansowej na wypadek nieprzewidzianych kosztów i wydatków. Podobnie jak w przypadku LOT-u, gdzie przedłużający się strajk spowodował straty rzędu kilkunastu milionów złotych. Czymś potencjalną wyrwę w budżecie spółki zabezpieczyć trzeba. Szpikowski stworzył więc rezerwę akonto potencjalnych kosztów sporu ze związkiem zawodowym i nie ma technicznej możliwości wypłaty premii uznaniowej, która mogłaby być wypłacona – gdyby właśnie nie spór. Szykuje się nam kolejny rekordowy rok pod względem wyników finansowych.

- Dlatego chciałem przyznać załodze nagrody wynoszące nawet do 20 proc. – dodaje Szpikowski. – Poprzez spór nie mogę ich wypłacić w ogóle, a związek zawodowy paradoksalnie domaga się premii o połowę niższych, niż te które może zaproponować zarząd. To chyba pierwsza taka sytuacja w historii wszystkich związków zawodowych w Polsce. I pierwsza, gdy związek zawodowy poprzez swój upór zablokował wypłacenie świątecznej premii dla 1.700 pracowników. PPL co roku przeznacza na nagrody ok. 18 mln zł ze swojego budżetu. W tym roku, pierwsza transza do pracowników już trafiła – było to ok. 8 mln zł.

Zakaz zwolnień

Drugim postulatem związkowców jest zaniechanie zwalniania pracowników bez zgody związkowców z powodów „niedotyczących pracownika”. W praktyce oznacza to, że nikogo z 1.700 osób zatrudnionych w firmie nie można by było zwolnić. Jak wpłynęłoby to na motywację pracy, jej efektywność i możliwości zarządzania tak dużym przedsiębiorstwem, skoro wszyscy wiedzieliby, że są, mówiąc kolokwialnie „nie do ruszenia”? Czy w jakiejkolwiek firmie na świecie jest zapis między zarządem a związkami, mówiący o tym, że to związki a nie zarządzający decydują, kto może być zwolniony, a kto może w pracy pozostać? W praktyce oznacza to, że mam zrzec się zarządzania zasobami ludzkimi – mówi Szpikowski. – To po co w ogóle miałby w firmie istnieć zarząd, skoro o polityce kadrowej decydowałby związkowiec?

Jednym z podnoszonych przez związkowca Żuka argumentów był ten, mówiący o dużej liczbie zwolnień dyscyplinarnych. Okazuje się, że w 2018 roku takich zwolnień było 13 na 1.700 pracujących. Czyli znacznie poniżej jednego procenta zatrudnionych. Brak w przeszłości firmy zwolnień dyscyplinarnych przy tak dużym zatrudnieniu świadczył albo o niezwykle wysokiej etyce zawodowej wszystkich zatrudnionych i braku czarnych owiec na pokładzie. Albo o tym, że poprzednie zarządy przymykały oko na niesubordynację i niedopełnianie obowiązków służbowych. Wśród zwolnionych przez Szpikowskiego były np. osoby, które odpowiadając za bezpieczeństwo na lotnisku, regularnie ucinały sobie w pracy drzemki.

Ostatni postulat związkowców to horrendalne odprawy dla pracowników – zwalniany miałby otrzymać nawet 3-letni ekwiwalent. W przypadku średniej płacy na poziomie 9.300,00 zł, koszt zwolnienia jednego pracownika wyniósłby niemal 350.000,00 zł. I o takie odprawy walczą dzisiaj związkowcy. Za 13 osób, z którymi przedsiębiorstwo pożegnało się w tym roku, PPL zapłaciłby więc równowartość ponad 4,5 mln zł!

Za strajk zapłacą wszyscy

Marek Żuk ze Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa Cywilnego zapowiada, że jeśli nie uda się rozwiązać sporu, Lotnisko Chopina czeka strajk. Jest taka perspektywa. Nie wiem jak prędko to nastąpi. Czekamy też na decyzję innych związków zawodowych. Będziemy starali się przekonać pracodawcę, by zaprzestał zwolnień, by pracownicy mogli poczuć się w końcu bezpiecznie – zaznacza Żuk w rozmowie z Radiem Dla Ciebie. Jeśli związkowcy zdecydowaliby się na otwarty strajk, oznaczałoby to znowu milionowe straty zarówno dla Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze” jak i Polskich Liniach Lotniczych „LOT”. W przypadku pierwszej z tych firm, strata zostałaby zapewne pokryta z budżetu przeznaczonego na premie uznaniowe. Na koniec wyjdzie pewnie jak zwykle – za fanaberie związkowców zapłacą wszyscy zatrudnieni.

Unormować sytuację w przedsiębiorstwie próbuje prezes Mariusz Szpikowski. 30 listopada zdecydował się na wypowiedzenia dotychczasowego Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy z jednoczesnym zachowaniem 6–miesięcznego okresu wypowiedzenia. Wypowiedzenie zawiera warunek, że do dnia 15 kwietnia 2019 r. pracodawca zobowiązany jest do przedstawienia pakietu nowych regulacji płacowych, które po pierwsze nie spowodują obniżenia łącznych miesięcznych zarobków, a wręcz spowodują ich wzrost o 4 mln zł w skali roku. Dodatkowo uregulują kwestie wszelkich nagród poprzez wprowadzenie automatycznego mechanizmu ich naliczania w powiązaniu z wynikami finansowymi PPL-u, zachowując ich wysokość w proporcjach występujących w ostatnich latach. Co więcej, prezes wprowadził zapis, że w przypadku, gdyby nie przedstawił do dnia 15 kwietnia 2019 r. nowego pakietu wynagrodzeń spełniające powyższe warunki, wypowiedzenie ZUZP traci swoją ważność.

– Moim celem jest wprowadzenie w naszym Przedsiębiorstwie systemu płacowego opartego na sprawiedliwych społecznie, uczciwych i przejrzystych zasadach – tłumaczy swoją decyzję Szpikowski. – absolutnie oczywistą rzeczą stało się to, że w oparciu o obecnie obowiązujące zasady wprowadzenie takiego systemu nie byłoby możliwe.

Co dokładnie Szpikowski chce osiągnąć?

– System płac i premiowania zostanie uproszczony oraz będzie oparty na jasnych i przejrzystych zasadach. Wyeliminujemy patologiczne „kominy płacowe, a system wynagrodzeń oparty zostanie na zasadzie „ta sama płaca za tę samą pracę na tym samym stanowisku”. Ponadto rekrutacje oraz awanse stanowiskowe oparte zostaną o jasne, opisane w kartach kwalifikacyjno-kompetencyjnych kryteria zastępując uznaniowość oraz wprowadzając czytelną ścieżkę rozwoju kariery, kryteria do ocen pracowniczych i szkoleń – wylicza prezes. – Ja wiem, że to, o czym mówię w prywatnych firmach jest standardem i podstawą istnienia. Niestety ale część liderów związkowych przez lata skutecznie uniemożliwiała wprowadzenie normalności w PPL-u.

Źródło: WPROST.pl