Prezes PCPM: Życie w namiocie nie jest szczęśliwe

Prezes PCPM: Życie w namiocie nie jest szczęśliwe

Obóz dla uchodźców w Syrii
Obóz dla uchodźców w Syrii Źródło:Flickr / European Parliament
Życie uchodźcy jest życiem z dnia na dzień. Ucieka przed wojną, więc przede wszystkim cieszy się, że przeżył. Natomiast później taka rodzina uchodźców wpada w okropny marazm. Nie ma nadziei na powrót do domu, ani na poprawę swojego życia – mówi Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).

Jak wygląda życie w libańskim namiocie?

Życie uchodźcy jest życiem z dnia na dzień. Ucieka przed wojną, więc przede wszystkim cieszy się, że przeżył. Natomiast później taka rodzina uchodźców wpada w okropny marazm. Nie mają oni nadziei na powrót do domu, ani na poprawę swojego życia. Liban nie jest w stanie przyjąć uchodźców na stałe, władze stoją na stanowisku, że uciekinierzy z Syrii powinni wrócić do domu. W Europie nie są chciani, a nawet jakby byli – to nielegalny przerzut do Europy kosztuje 2,5 tysiąca dolarów za osobę. Uchodźcy w Libanie to są ludzie najbiedniejsi, którzy muszą czasem gotować zupę z trawy, żeby przetrwać. Nie mają takich pieniędzy. Wpadają w codzienną rutynę, która jest trwaniem z dnia na dzień, wegetacją. To nie jest szczęśliwe życie, ci ludzie wiedzą, że nikt ich nie chce.

Chcieliby wrócić?

Nie mają żadnych gwarancji bezpieczeństwa po powrocie. Uciekli dlatego, że bali się walk, ale syryjski rząd uważa uchodźców za zdrajców. Na początku roku wśród uchodźców krążyła lista półtora miliona nazwisk ludzi, którzy po powrocie do Syrii będą aresztowani, bo są poszukiwani przez służby. Syryjskie więzienia to nie są miejsca, z których wychodzi się żywym. Ci ludzie są więc w potrzasku. Wysiłkiem naszym i innych organizacji jest zabezpieczenie im minimum życiowego, a z drugiej strony danie im jakiejś nadziei na normalne życie, zaktywizowanie ich np. poprzez programy robót publicznych.

Wkurzają pana politycy?

Jako 21. największa gospodarka na świecie, Polska ma jeden z najniższych poziomów pomocy zagranicznej w przeliczeniu na mieszkańca. Obawiam się, że jako naród jesteśmy skupieni na swoich potrzebach, nie widzimy jak nasze życie się polepszyło przez ostatnie 20-30 lat. I nie trzeba patrzeć daleko, na Ukrainie cały czas trwa wojna. Jest tam prawie 1,5 mln uchodźców wewnątrz kraju, którzy żyją w strasznych warunkach. W 2014 przystosowaliśmy największy obóz na Ukrainie, teraz go przebudowaliśmy, przygotowaliśmy do zimy. Tam pomocy jest za mało, a ludność wschodniej Ukrainy czuje się opuszczona w swojej niedoli spowodowanej wojną.

Zapominamy też, że miliony Polaków było uchodźcami.

Po II wojnie światowej, roku 1968 czy 1980. Nasi rodacy znaleźli gościnę w kilkudziesięciu krajach na świecie. Cały czas chcę odwiedzić polski cmentarz w środku Ugandy, tam był polski obóz dla uchodźców. Do momentu kryzysu humanitarnego w Darfurze, największym programem pomocowym na świecie były paczki dla Solidarności w 81 r. Mało kto o tym pamięta. Polacy w latach 80. wyjeżdżali z kraju, bo nie widzieli lepszego losu dla swoich dzieci, tak samo dziś mieszkańcy Nigerii czy Burkina Faso decydują się na emigracje. Chętnie bym zaprosił polskich polityków do obozów, w których działamy jako PCPM. Może to ich przekona do przyjęcia choć kilkunastu uchodźców aby dać im szansę na nowe życie w Polsce lub przynajmniej zwiększenie pomocy dla uciekinierów poza naszymi granicami?

Cały wywiad dostępny jest w 1/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.