Prof. WUM: „E” w żywności są groźne, jak aspiryna

Prof. WUM: „E” w żywności są groźne, jak aspiryna

Wyciąg z wierzby zastąpi popularną aspirynę? (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
– Dodatki do żywności to bardzo niebezpieczna sprawa. Syntetyczne barwniki spożywcze i konserwanty z grupy siarczynów mogą wywoływać alergie. Wysoki potencjał pronowotworowy wykazują azotany i azotyny, które znajdziemy w wędlinach – mówi prof. Marek Naruszewicz, kierownik Katedry Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Dzisiaj Unia Europejska dopuszcza do stosowania w żywności ponad 330 różnego rodzaju „E”, które w produktach spożywczych mogą pełnić 27 różnych funkcji technologicznych. To znane nam konserwanty, przeciwutleniacze, zagęszczacze, wzmacniacze smaku czy stabilizatory. Lista produktów, w których nie można ich używać jest krótka. To kawa, herbata liściasta, miód, masło, mleko pasteryzowane i sterylizowane czy naturalna woda mineralna.

Polacy panicznie boją się dodatków do żywności. Według badań Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) aż 79 proc. polskich konsumentów obawia się dodatków. – To nieuzasadniony lęk, bo wszystkie dodatki akceptuje do obrotu Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności, a ich stosowanie jest uregulowane odpowiednimi przepisami – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Innego zdania jest prof. Marek Naruszewicz, kierownik Katedry Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Był jednym z pierwszych naukowców na świecie, który odkrył, że w procesie powstawania chipsów wydziela się rakotwórczy akrylamid. - Dodatki do żywności to bardzo niebezpieczna sprawa. Syntetyczne barwniki spożywcze (E 123, E 110, E 122) i konserwanty z grupy siarczynów mogą wywoływać alergie. Inne, jak koszenila (E120) czy czerwień Allura (E129), mogą powodować wstrząs anafilaktyczny, czyli gwałtowny odczyn alergiczny, który nieleczony może prowadzić do śmierci. Wysoki potencjał pronowotworowy wykazują azotany i azotyny, które znajdziemy w wędlinach – mówi prof. Naruszewicz.

- Dodatki do żywności mają różne funkcje, jednak najważniejsza z nich to zagwarantowanie bezpieczeństwa produktu. Dopuszczenie dodatku do użycia jest poprzedzone bardzo poważnymi badaniami naukowymi i testami. Dodatkowo takie instytucje jak EFSA są zobowiązane do nieustanej weryfikacji listy dodatków, aby wyeliminować jakiekolwiek ryzyko związane z ich stosowaniem. Badają je tysiące naukowców. Dane są analizowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Żaden dodatek spoza dopuszczonych przez WHO i EFSA, nie ma prawa być zastosowany w żywności – mówi Gantner z PFPŻ

Prof. Naruszewicz: „Aspiryna też jest najlepiej przebadanym lekiem na świecie, a nie mogą jej spożywać dzieci poniżej 13 roku życia. Niektóre dodatki do żywności przypominają w działaniu właśnie aspirynę, która przy nadwrażliwości prowadzi do zwiększonej produkcji leukotrienów, czyli silnie działających substancji zapalnych”. Najbardziej narażone na działania dodatków do żywności są właśnie dzieci, dlatego, zdaniem prof. Naruszewicza, na opakowaniach produktów spożywczych zawierających szkodliwe „E” należałoby dopisać ostrzeżenie, że produkt może powodować silną reakcję alergiczną.

Podobna debata toczy się obecnie w Wielkiej Brytanii. Grupa naukowców domaga się od producentów wędlin, żeby na opakowaniach z szynką pojawiła się wyraźna informacja, że do wyrobu tego produktu użyto azotanów. Szacują, że rocznie właśnie przez te dodatkowe substancje 6,6 tys. Brytyjczyków umiera na raka jelita grubego. To cztery razy więcej niż co roku ginie w wypadkach na brytyjskich drogach. Dla przykładu w Danii wobec wielu produktów mięsnych dopuszczalny poziom azotynów wynosi 60 mg/kg. W Polsce 100 mg/kg. A używanie azotynów do produkcji tradycyjnych duńskich pasztetów i pulpetów jest surowo zabronione.

Pod kątem szkodliwości dodatki do żywności przeanalizowała też prof. Ewa Czarnobilska, kierownik Centrum Alergologii Klinicznej i Środowiskowej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Przez 9 lat przebadała 63 tysięcy uczniów krakowskich szkół. Wyszło, że połowa z nich ma objawy alergii. Głównymi przyczynami była wszechobecna chemia ze spalin, kosmetyków i… jedzenia.

To jedynie fragment artykułu, który ukazał się w całości w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost"

Cały artykuł dostępny jest w 3/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.