Magdalena Adamowicz o stracie: To jest nie do zniesienia

Magdalena Adamowicz o stracie: To jest nie do zniesienia

Magdalena Adamowicz
Magdalena Adamowicz Źródło: Facebook / Magdalena Adamowicz
– Często myślę, że to co się stało, to jakiś surrealistyczny film, a ja, Magda, oglądam go i myślę, jaka straszna tragedia spotkała tę rodzinę i że sama nie chciałabym przeżywać czegoś takiego – tak Magdalena Adamowicz opowiada o swoim życiu bez zamordowanego w styczniu męża, Pawła Adamowicza.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Jak się wraca do pustego domu?

Magdalena Adamowicz: Do ukochanego domu zawsze wraca się z radością, ale po styczniowym wydarzeniu radość miesza się z goryczą i poczuciem samotności. Weszłam i poczułam ogromną tęsknotę, żal, że teraz, w tym świecie Pawła już nie zobaczę. Dobrze czuję się w domu, ale widok pustego biurka, łóżka czy nawet brak koszul do wyprania jest nie do zniesienia. Nawet nasz pies Zeus szukał pana, położył się na butach Pawła, które Antonina wyjęła z szafy.

Spakowała Pani rzeczy męża, czy wciąż jeszcze jest to przed Panią?

Paweł Nowy Rok spędził z nami w Stanach, po przyjeździe do domu, w sobotę 12 stycznia, dzień przed zamachem, porządkował gabinet. Na podłodze leżało pełno gazet i zapisków czekających na ponowne poukładanie na półkach. Posprzątanie ich było jedyną rzeczą na którą na razie się zdecydowałam. Nie pozbywam się rzeczy Pawła, wolę, kiedy są dookoła, bo wtedy czuję jego obecność. W szafie czuć zapach jego wody toaletowej. Pachną czapki, szaliki. Nie mam siły spakować tych rzeczy, choć rozsądek mówi, że nie można trzymać ich do końca życia. Antonina zakłada jego swetry. Tereska bawi się poszetkami. Paweł miał dużo koszul. Znajoma opowiedziała mi, że po śmierci ojca uszyła z jego koszul narzutkę patchworkową do sypialni. Postanowiłyśmy z dziewczynkami zrobić takie narzuty dla naszej trójki.

Jakie momenty w roku będą dla pani i dla córek najtrudniejsze?

Jesteśmy bardzo zżytą rodziną, wręcz tak po kumpelsku, mamy swoje rytuały. Zawsze były dla nas ważne święta, podchodzimy do nich niezmiennie z dużym namaszczeniem. Nie wiem, jak teraz damy radę bez Pawła. Ale musimy. Takich momentów, w których z całą siłą wracają wspomnienia jest dużo. Często chodzi o drobiazg, rzut oka na figurkę, której kiedyś nie mogliśmy znaleźć, Zeus czekający na spacer. Trudno jest, kiedy gotuję ulubioną potrawę Pawła i przypomina mi się, jak się cieszył, kiedy to przygotowywałam. Albo kiedy przeglądam zdjęcia w telefonie. W telefonie mam też ciągle numer Pawła wpisany jako „Pawełek” w tak zwanych „ulubionych”, przez to codziennie kilka razy mijam go wzrokiem. Często myślę, że to co się stało, to jakiś surrealistyczny film, a ja, Magda, oglądam go i myślę, jaka straszna tragedia spotkała tę rodzinę i że sama nie chciałabym przeżywać czegoś takiego. Wiem, że ciężkie będą teraz pierwsze święta wielkanocne, majówka, czy wakacje. Paweł na co dzień był bardzo zajęty, często pracował w weekendy, dlatego wolne chwile wykorzystywaliśmy jak najlepiej, żeby być razem. Za tym bardzo, bardzo tęsknimy.

Zapomina pani czasami, że on nie żyje?

Tak, w różnych sytuacjach odruchowo chcę zadzwonić do Pawła i powiedzieć mu o czymś, albo poradzić się, i wtedy przypominam sobie, że przecież już go nie ma. Wtedy z nim rozmawiam, mówię do niego. Czasem na niego krzyczę, że nas tak zostawił, chociaż wiem że tego nie chciał, bo bardzo nas kocha. Tak, są momenty, w których wydaje mi się że on jest. Często zdarzało się to w Stanach, bo my tam byłyśmy same przez kilka miesięcy jeszcze przed śmiercią Pawła, więc byłam przyzwyczajona do tego, że nie ma go przy mnie, ale jest w Polsce. Łapałam więc się na tym, że myślę, kiedy on przyjedzie, albo, że jak wrócimy do Polski, to będzie na nas czekał. Jednak w Polsce też zapominam, że go tu nie ma. Na zakupach wkładam do koszyka ulubione jedzenie Pawła. Kiedy przechodzę obok sklepu z męskimi ubraniami i coś mi się podoba, zaczynam myśleć jak by leżało na nim. Oddałabym wszystko, żeby cofnąć czas. Często rozmawiamy o tym z córkami, mogłybyśmy zostać bez niczego, i zacząć wszystko od nowa z Pawłem, aby tylko być razem. Z jednej strony wiem, że on nie żyje, ale z drugiej gdzieś tam w podświadomości wydaje mi się, że on jest w delegacji, że lada dzień wróci, postawi torbę w korytarzu, położy zegarek i portfel w miejscu, w którym zawsze kładł, że znów usłyszę jego głos, zrobię mu melisę, a on zaproponuje mi lampkę wina.

Cały wywiad dostępny jest w 17-18/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.