Profesor UW dla „Wprost”: Gorsze od kukły Judasza są antysemickie homilie

Profesor UW dla „Wprost”: Gorsze od kukły Judasza są antysemickie homilie

Sąd nad Judaszem
Sąd nad Judaszem Źródło:YouTube / Corrin Beane
– Proszę porównać pastwienie się nad kukłą Judasza w Pruchniku z praktykami palenia kukieł polityków. To jest szersze zjawisko niż antysemityzm w pseudoreligijnych rytuałach – mówi prof. Magdalena Zowczak, antropolog z UW.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Wprost: Czy palenie kukły Judasza w Pruchniku było przykładem antysemityzmu w polskiej religijności?

Prof. Magdalena Zowczak, antropolog z UW: Nie mówiłabym o religijności, tylko o rytuałach, które wprawdzie wyrosły na średniowiecznych misteriach, ale zostały przez Kościół zakazane. Dawniej wątki antysemickie, czy raczej antyżydowskie, nawiązywały do tradycji biblijnej, a także do religijności żydowskich sąsiadów. Kultura i religia żydowska z perspektywy dawnego mieszkańca wsi była postrzegana opacznie jako antychrześcijańska. Uważano na przykład, że Żydzi wykorzystują chrześcijańskie symbole religijne jako środki magiczne, że profanują hostię. Mówimy jednak o czasach, w których nie było internetu i dostępu do tekstu Biblii, tylko do jej specyficznej, adaptowanej wersji oraz o zwyczajach, które były zakorzenione w stereotypach. Stereotyp, jak twierdzą badacze, jest niezniszczalny, przyjmuje jednak różne znaczenia zależnie od aktualnego kontekstu. Pastwienie się nad kukłą Judasza było rozpowszechnione na terenie Polski, teraz w Pruchniku nastąpił powrót tej tradycji, proszę to jednak porównać z praktykami palenia kukieł polityków. To jest szersze zjawisko niż antysemityzm w pseudoreligijnych rytuałach. Pewne schematy myślowe oderwały się od tradycji biblijnej i od znaczeń religijnych. Judasz koncentruje w sobie zestaw cech, tworzących stereotyp zdrajcy.

Jednak to właśnie zdrajcę Judasza pokazuje się jako Żyda. Jezusa nigdy.

Mieszkańcy wsi, wśród których robiliśmy badania w latach 90., byli świadomi tego, że Jezus i Matka Boska byli Żydami. Mówili o tym w sposób specyficzny, na przykład, że „Pan Jezus był Żydkiem, póki się nie ochrzcił”. Albo, że Jezus z Matką Boską „przeszli na polską wiarę”. Ale mówiono też, że „my jesteśmy z tych Żydów, którzy się ochrzcili”. Ambiwalencja. Z jednej strony Żydzi byli wspominani jako naród wybrany, a z drugiej strony jako ten, który „sam się przeklął”. Passus z odczytywanej w Niedzielę Palmową ewangelii św. Mateusza: „krew jego na nas i na dzieci nasze”, czyli okrzyk tłumu, który wydaje Jezusa na śmierć, trafił w sieć wierzeń w niezniszczalność zła i w to, że klątwa raz rzucona przenosi się z pokolenia na pokolenie. Tradycja i religijność ludowa nigdy nie były jednorodne. Nie można traktować religijności jako monolitu. Zdarzyło mi się natomiast spotkać jawnie antysemickie postawy u ludzi wykształconych, należących do elity. I to jest groźniejsze.

Pieśń „Ludu, mój ludu”, którą do dziś śpiewa się podczas liturgii Wielkiego Piątku w kościołach obarcza Żydów odpowiedzialnością za mękę Chrystusa. To nie ma wpływu na wiernych?

Ja przywiązuję większą wagę do tego, że biskup tarnowski Andrzej Jeż cytuje w swojej homilii antysemicki tekst, sugerujący istnienie spisku żydowskiego przeciw Kościołowi. I na słowa historyka w publicznym radiu, który mówi, że publicysta Konstanty Gebert nie powinien się mieszać do spraw katolików. Przecież to jest straszne! Nie chodzi jednak tylko o antysemityzm, ale o wrogość wobec wszelkich mniejszości. Narasta fala przemocy. Odchodzi ostatnie pokolenie, które pamięta z dzieciństwa wojnę, może o to chodzi. Antropolog René Girard przypisuje efektom przemocy – zbiorowego linczu – początki społeczeństwa, kultury, religii i prawa. Konflikty, które niszczą społeczność, koncentrują się na jednej ofierze, która potem może zostać z kolei nawet ubóstwiona, ponieważ dzięki jej śmierci następuje zbiorowe katharsis. To, co wydarzyło się w Pruchniku, wygląda jak rytuały ofiarnicze, które opisał Girard. Jedyne, co możemy zrobić, to reagować, przywoływać do porządku dorosłych, którym przychodzi do głowy taka głupia zabawa. Ona nie jest niewinna, bo kukła, nad którą się pastwią, ma kształty ludzkie. Jednak to nie tyle antysemityzm, co swoista próba unicestwienia zła.

Nawet, jeśli kukłę stylizuje się na Żyda?

Teraz to jedna z form wrogości wobec obcych. Przed wojną oczywiście ten rytuał był antyżydowski. Kukłę wleczono pod domami Żydów, którzy wcześniej obchodzili „swoją Wielkanoc”, czyli Pesach i na święta bielili ściany domów. Wlokąc kukłę Judasza tak ją okładano kijami, żeby ochlapać te ściany błotem. Po wojnie, kiedy z powodu Holokaustu nie było już społeczności żydowskiej, zwyczaj trwał i nabrał szerszego znaczenia. Np. wieszano kukły wysoko na drzewach nielubianych sąsiadów. René Girard opisując mechanizm prześladowczy wskazał ukryte znaczenie instynktów przemocy i naśladownictwa, stadnego pastwienia się nad ofiarą. Teraz mamy do czynienia z kulturą performansu, która sprzyja bezrefleksyjnemu uzewnętrznianiu emocji, to jest zjawisko globalne. Możemy je obserwować w trakcie różnych manifestacji. Uczenie dzieci tego rodzaju ekspresji jest barbarzyństwem. Jednak ogłaszać, że w małym miasteczku, jakim jest Pruchnik, narasta antysemityzm, to tak, jakby zwalać winę na tych ludzi za procesy, których zakres jest o wiele bardziej rozległy.

Prof. Magdalena Zowczak, jest kierownikiem Zakładu Teorii i Badań Współczesnych Praktyk Kulturowych. Zajmuje się antropologią religii, m.in. badaniami nad modlitwą i ofiarą oraz współczesną ekspresją religijną i jej związkiem z tożsamością w różnych środowiskach i grupach społecznych. Opublikowała między innymi monografię „Biblia ludowa. Interpretacje wątków biblijnych w kulturze ludowej”

Czytaj też:
Światowy Kongres Żydów krytykuje „zabawę” z Pruchnika. „Ciekawe, co by na to powiedział Jan Paweł II”

Źródło: Wprost