Skąd Korea Północna bierze pieniądze na zbrojenia

Skąd Korea Północna bierze pieniądze na zbrojenia

Flaga Korei Północnej
Flaga Korei Północnej Źródło: Fotolia / Herr Loeffler
Ostatnie próby rakietowe Kim Dzong Una nie byłyby możliwe, gdyby nie miliardy dolarów, ukradzione w sieci.

Jak to możliwe, że kraj tak biedny jak Korea Północna może sobie pozwolić na tworzenie broni jądrowej i rakiet, zdolnych przenosić głowice jądrowe? Jasne, dyktatury, takie jak północnokoreańska, nie przejmują się losem swoich poddanych, tylko pakują wszystko co mają, w zbrojenia. Niby każdy to wie. Tyle, że wszystko co mają, to i tak za mało, żeby wystrzeliwać w niebo pociski balistyczne. Takie zabawki kosztują, a przecież kraj Kim Dzong Una nie dość, że jest biedny, to jeszcze obłożony ciężkimi międzynarodowymi sankcjami, uszczuplającymi i tak wątłe zapasy żywej gotówki. Ale od czego są hakerzy?

Wedle raportu ONZ, przygotowanego dla komisji zajmującej się sankcjami wobec Korei Północnej, internetowi włamywacze na usługach reżimu Kima ukradli przynajmniej 2 mld dolarów. Posłużyły one do sfinansowania programu rakietowego, który Kim wznowił w ciągu ostatnich tygodni, rozwiewając chyba płonne nadzieje Donalda Trumpa na zawarcie porozumienia pokojowego z Północą.

Eksperci ONZ twierdzą, że hakerzy Kima przeprowadzili przynajmniej 36 bardzo wyszukanych ataków na strony międzynarodowych instytucji finansowych, pozyskując w ten sposób jakże potrzebną reżimowi gotówkę. Ataki przeprowadzono także na serwisy zajmujące się obrotem internetowymi kryptowalutami. Korea Północna inwestuje także w tzw. kopalnie bitcoinów, tworząc sieci komputerowe, generujące internetowe waluty. Spekulacja takimi środkami wywołała już kilka krachów na internetowych giełdach, obracających kryptowalutami, jest więc możliwe, że za częścią z nich stali północnokoreańscy hakerzy, zarabiający w ten sposób pieniądze dla reżimu.

Od 2006 roku na mocy międzynarodowych sankcji Korei Północnej zakazano kolejna handlu węglem, żelazem, tekstyliami i owocami morza, w więc w zasadzie wszystkim, co komunistyczny reżim ma do zaoferowania światu. Okazuje się jednak, że takie systemowe ograniczenia nigdy nie są dość szczelne. Kim pokazał, że jest w stanie je obejść, co jest dosyć łatwe w dobie powszechnej cyfryzacji usług, także tych finansowych. Paradoks polega na tym, że wyspecjalizowane jednostki hakerskie, których zdolności są wysoko oceniane przez wywiady i siły zbrojne wielu krajów świata, są tworzone w państwie, którego obywatele nie mają żadnego dostępu do sieci. Kim pokazał, że i na ugorze da się hodować kwiaty.

Czytaj też:
Korea Północna znowu demonstruje siłę. Wystrzelono kolejną rakietę

Źródło: Wprost