Perły z PRL. Dziś można na nich nieźle zarobić

Perły z PRL. Dziś można na nich nieźle zarobić

Antyki, stare meble, zdj. ilustracyjne
Antyki, stare meble, zdj. ilustracyjne Źródło: Unsplash / Sebastien LE DEROUT
Meble i przedmioty z PRLu wracają do mieszkań młodych Polaków, jako dowód smaku i gustu. Przy okazji można na nich nieźle zarobić.

Meble, porcelana i szkło rodem z PRL szturmem wraca na salony. Tym razem jako dowód dobrego smaku i wielkomiejskiego stylu. To, co jeszcze kilka lat temu masowo lądowało na śmietnikach, dziś jest obiektem pożądania nie tylko kolekcjonerów, ale także architektów wnętrz oraz młodej wykształconej klasy średniej.

– Nareszcie design może konkurować również pod względem cen z innymi dziedzinami sztuki: malarstwem, rzeźbą, antykami – cieszy się Cezary Lisowski z Domu Aukcyjnego DESA Unicum.

W zeszłym roku, z okazji stulecia polskiego wzornictwa właśnie tam odbyła się wystawa „Polska Sztuka Stosowana 1918 – 2018”, zakończona aukcją. Oferowali najważniejsze przedmioty polskiego wzornictwa z ostatniego stuleci

– Sprzedaliśmy fotel z tworzywa sztucznego, zaprojektowany w 1958 roku przez Romana Modzelewskiego za 80 tysięcy złotych, co z opłatą aukcyjną daje kwotę około stu tysięcy złotych. Krzesło Pająk z Instytutu Wzornictwa Przemysłowego wylicytowano za 45 tysięcy – wspomina Lisowski. Takie przedmioty to prawdziwa gratka. – Fotel Modzelewskiego nie wszedł nigdy do seryjnej produkcji, nie dysponowaliśmy wówczas odpowiednią technologią. Powstało zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy wykonywanych odręcznie przez samego artystę w jego pracowni.

W zeszłym tygodniu w Desie Unicum aukcją obiektów zakończyła się wystawa „Design. Sztuka kobiet” której pomysłodawcą i kuratorem był właśnie Lisowski. Główną atrakcją wystawy było krzesło „Muszelka” zaprojektowane w połowie lat 50. przez Teresę Kruszewską. To prawdziwa perła, biały kruk, niemal cudem odnaleziona w prowincjonalnym warsztacie stolarskim. Mebel, o którym z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć „ikona polskiego designu”.

– Muszelka również nie weszła do seryjnej produkcji, m.in. ze względu na trudną technologię gięcia sklejki. Warszawska Spółdzielnia ŁAD wykonywała krzesła rzemieślniczo jedynie na indywidualne zamówienia lub na potrzeby wystawiennicze. Ponad dwadzieścia sztuk wyjechało do Paryża na Targi Konsumpcyjne w 1959 roku. Nigdy stamtąd nie wróciły. Zachwyciły Francuzów i wyprzedały się na pniu – opowiada z fascynacją Lisowski.

Ale na ostatniej aukcji „Muszelki” nikt nie wylicytował. Cena owszem, była wysoka (estymacja pomiędzy 50 a 80 tysięcy złotych), ale przedmiot jest jej wart.

Dlaczego czasem sprzedaż kończy się sukcesem, a czasem fiaskiem? Z obserwacji kuratora wynika, że w przypadku aukcji wzornictwa często jest tak, że kolekcjonerzy podpatrują, co pojawia się w Desie i próbują tego szukać innymi kanałami – na targach staroci, czy na aukcjach w internecie. Ale przedmioty takie jak „Muszelka” to obiekty unikatowe, niedostępne nigdzie na rynku.

– Przedmioty z historią PRLu nie stracą na wartości, nawet jeśli moda na tę estetykę przeminie. Podobnie było ze stylem art deco. Kiedyś chętnie urządzaliśmy mieszkania nawiązując do wnętrz z lat 20. i 30. XX w., namiętnie kupowaliśmy meble i dodatki w tym stylu. Dziś choć przenieśliśmy zainteresowania na wzornictwo kolejnych dekad, międzywojenne obiekty nie tracą na wartości. Kupują je muzea i kolekcjonerzy. Choć popularność spada, cena rośnie – tłumaczy Lisowski.

Czytaj też:
Podoba ci się wystrój mieszkań w serialu „Przyjaciele”? Podpowiadamy, gdzie kupisz takie meble

Całość dostępna jest w 43/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.